REKLAMA

Mercedes-Maybach S 680 jest jak socjalizm. Bohatersko rozwiązuje problemy, które sam stwarza

Takich samochodów właściwie już nie ma. Mercedes-Maybach S 680 jest jak dinozaur, który jakimś cudem przetrwał uderzenie meteorytu i nadal biega. Zapraszam na przejażdżkę.

mercedes-maybach s 680
REKLAMA
REKLAMA

Dwanaście cylindrów. Kiedyś taki silnik w klasie najbardziej luksusowych limuzyn nikogo nie dziwił. Ktoś, kto chciał cieszyć się aksamitną pracą, zastanawiał się między Mercedesem a BMW i Audi. Motor W12 miał nawet Volkswagen – i to nie tylko w limuzynie, czyli w Phaetonie, ale i w SUV-ie, czyli w Touaregu. Wyobrażacie to sobie? SUV marki nie-premium z dwunastocylindrowym silnikiem. Szaleństwo.

Dzisiaj V12 odjeżdża do lamusa. Albo już tam odjechało

Żegnaj, serio 7 V12. Do widzenia, Audi A8 z dwunastoma cylindrami. O Volkswagenie nikt już nie pamięta. Na placu boju zostali tylko zawodnicy z klasy ultraluksusowej. Rolls-Royce, Bentley i Maybach. Ten ostatni nie jest już osobnym modelem, tylko wersją klasy S.

mercedes-maybach s 680

Jednocześnie, motor V12 – który cudem uchylił się przed kosą z napisem „normy emisji CO2” – jest dostępny tylko w Maybachu. Kto chce klasę S z takim silnikiem, musi zaakceptować dodatkowe znaczki, no i dodatkową długość nadwozia. Maybach jest dłuższy od klasy S Long o 18 cm. Mierzy 5,49 m.

Jeździłem (i byłem wożony) takim autem przez tydzień

Lubię robić w życiu różne rzeczy po raz pierwszy. Ale tym razem robiłem coś chyba po raz ostatni. Wątpię, żebym jeszcze kiedyś testował nowy samochód z dwunastoma cylindrami.

Mercedes-Maybach S 680 4Matic nie ma wcale silnika o pojemności 6.8, ale sześć litrów to i tak dużo. Moc: 612 KM. Fani Mercedesów mogą się uśmiechnąć, bo tyle samo miały kiedyś modele z napisem „65 AMG” na klapie.

Jak jeździ Mercedes-Maybach S 680?

mercedes-maybach s 680

Wspaniale. Wyśmienicie. I rewelacyjnie. Oczywiście, silnik ma nieskończone pokłady momentu obrotowego (to 900 Nm). Świetnie reaguje na gaz, o ile włączyło się tryb Dynamic. W tym o nazwie Maybach samochód jest ustawiony tak, by był jak najbardziej aksamitny, więc pedał gazu działa trochę, jakby był z gąbki.

Mercedes-Maybach S 680 jest bardzo szybki, bo osiąga 100 km/h w 4,5 sekundy, ale mocne wciskanie gazu to ostatnia rzecz, o jakiej się w nim myśli. Podczas tygodniowego testu przyspieszyłem z pełną mocą na pustej drodze raz – i to głównie z poczucia obowiązku. Ten wóz mógłby mieć 100 KM. Byłoby w porządku, bo w Maybachu chodzi głównie o słuchanie delikatnie szumiącego silnika i napawanie się bajecznym komfortem jazdy. Tutaj naprawdę w ogóle nie czuć nierówności. Nie trzeba się z nikim ścigać.

Ale najlepsze jest odpalanie V12

Włączanie Maybacha to najlepszy element całego obcowania z tą limuzyną. To, jak niesamowicie aksamitnie V12 budzi się do życia – bez absolutnie żadnych wibracji – aż trudno opisać. Wnuki mi nie uwierzą, gdy za ileś lat powiem, że jeździłem wozem spalinowym, który odpalał się prawie tak gładko, jak elektryk. Tylko z ciekawszym dźwiękiem.

mercedes-maybach s 680

Co prawda V12 z seryjnym wydechem nie jest propozycją dla kogoś, kto bardzo lubi słuchać silnika. Nie ma tu bulgotu ani ryku, a raczej szum. Ale trzeba przyznać, że wciągający i uzależniający. Ma coś w sobie.

Oprócz tego, to klasa S. Tyle że bardziej

Jeździłem już „zwykłą” klasą S z motorem R6. Niczego jej nie brakowało. Jest wspaniałym, luksusowym samochodem z wyposażeniem tak nowoczesnym, że czasami aż trudno mi uwierzyć, że dane gadżety weszły już do produkcji. Osiągi wersji 500 też są więcej niż wystarczające.

Mercedes-Maybach S 680 nie jest znacząco lepszy od S 500. Jego główna „racjonalna” przewaga to jeszcze większa przestrzeń z tyłu. Dzięki temu, nie tylko prawy, tylny fotel rozkłada się jak leżak na plaży. Można zrobić to samo, siedząc za kierowcą. W wersji Long tak się nie da.

Ale w świecie luksusowych limuzyn racjonalne argumenty tracą moc

Klient na Maybacha raczej nie analizuje, co bardziej się opłaca. Nie porównuje centymetrów długości ani litrów bagażnika. Po prostu wchodzi do salonu i prosi o „najlepsze, co macie”. Ta sama wersja jest dostępna jeszcze z V8. Jest wolniejsza do setki tylko o 0,3 s. Ale V12 pewnie będzie sprzedawało się lepiej.

Ale luksus bywa kłopotliwy. Codzienne życie z limuzyną dla królów nie jest łatwe.

Maybach jest potwornie długi

Niemal 5,5 metra długości nie poprawia sytuacji na parkingach. Gdy prezes albo arystokrata już wysiądzie, a kierowca musi na niego gdzieś zaczekać, nie będzie mu łatwo wjechać na miejsce. Kamery – owszem – pokazują świat dookoła auta, ale perspektywa jest w nich na tyle dziwna, że może się wydawać, że drogocenny lakier już się rysuje… a w rzeczywistości do słupka albo innego auta jest jeszcze sporo miejsca.

Oprócz tego, chromowane felgi szybko się brudzą, a białą kierownicę najlepiej byłoby dotykać w rękawiczkach. No i silnik V12 musi przecież pić, by żyć.

Na szczęście Mercedes-Maybach sam rozwiązuje problemy, które sobie stwarza

Tylne koła, skręcające aż o 10 stopni, sprawiają, że promień zawracania jest taki, jak w autach kompaktowych. Parkowanie nie staje się może banalne – bo kamery nie pomagają, a wóz się nie skraca, w wiele miejsc po prostu nie wjedzie – ale dużo prostsze niż można by się tego spodziewać. Mimo że Maybach wygląda wtedy trochę tak, jakby był zepsuty.

mercedes-maybach s 680

A V12, mimo swojej potęgi, wcale nie jest żarłoczne. Myślałem, że będzie palić co najmniej „dwadzieścia kilka”. Udało mi się osiągnąć taki wynik tylko raz – gdy moja jazda polegała na utknięciu w korku, pokonaniu w nim kilku kilometrów i zgaszeniu auta. Podczas przyjemniejszego, zwykłego użytkowania i w mieście i w trasie, Maybach pali ok. 16-18 litrów. Przy 612-konnym V12 można się pokusić o określenie „umiarkowane zużycie”.

Nie da się tylko nic poradzić na brudzenie się

Właściciela Maybacha to raczej nie obchodzi, bo czyszczeniem wozu zajmuje się szofer. Ten model naprawdę nie nadaje się do samodzielnego prowadzenia. W przypadku klasy S „w Longu”, jeszcze wypada zasiąść za kierownicą. Maybach wymaga szofera. Mimo że prowadzenie to sama przyjemność.

Najlepiej jest jednak rozłożyć tylny fotel, powiedzieć „Hej, Mercedes, włącz masaż” i się zrelaksować. To kapsuła oddzielająca od zwykłego życia. Cały świat za szybą wygląda z tej perspektywy jak warszawski plac Trzech Krzyży, na którym zrobiliśmy kilka zdjęć. Można pomyśleć, że wszędzie jest prestiżowo, elegancko, a ludzie mają na sobie modne ubrania.

mercedes-maybach s 680

Nawet brudny Mercedes-Maybach budzi małą sensację

Mimo braku dwukolorowego malowania nadwozia (w kieszeni firmy zamawiającej ten egzemplarz zostało 70 tysięcy złotych – tyle kosztuje opcja „bicolor”), Maybach i tak rzuca się w oczy, nawet gdy jest brudny jak stare kamienice na Śląsku. Inni kierowcy zerkają na niego ukradkiem, ale gdy tylko zauważają, że widzę ich wzrok, odwracają go z pewnym przerażeniem. Nic dziwnego. Nigdy nie wiadomo, co to za osobistość jedzie Maybachem. Mnie to peszyło i irytowało. Innych może cieszy i karmi ich ego.

mercedes-maybach s 680

Czy Maybach wygląda lepiej od klasy S? Moim zdaniem nie. Ma za dużo chromowanych dodatków i zbyt barokowy klimat. Gdybym był milionerem, to właśnie stylistyka powstrzymałaby mnie przed zakupem tej wersji. Chyba, bo przecież ze środka nie widać osłony chłodnicy. A dźwięk odpalanego V12 może wiele wynagrodzić.

Taki Mercedes-Maybach S 680, jak testowany, kosztuje ponad 1 200 000 złotych. Bazowy – o ile można użyć tego słowa – to wydatek 1 050 000 zł. W porównaniu ze „zwykłymi” klasami S, jest drogo. Na tle Bentleya albo Rolls-Royce’a, to okazja. Jedno jest pewne – nie ma na rynku tańszego, nowego wozu z dwunastoma cylindrami. A zaraz nie będzie ich wcale.

REKLAMA

PS Mam nadzieję, że docenicie brak dowcipów o pewnym duchownym z Torunia i o „autach od bezdomnego” w tekście o Maybachu. Przecież one były o poprzedniej generacji.

Fot. Chris Girard

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA