REKLAMA

Nowy Mercedes S 500 wygląda czasami jak popsuty. A to dopiero początek jego zalet

Podczas sesji zdjęciowej nowego Mercedesa S 500, fotograf zadał mi ważne pytanie: „Czy ty przypadkiem nie skosiłeś jakiegoś krawężnika?”. Przeraziłem się, ale to tylko skrętna tylna oś. Naprawdę robi wrażenie.

tylna oś skrętna Mercedes S
REKLAMA
REKLAMA

„Zobacz, tylne koła wyglądają jak po solidnym dzwonie. Czy ty przypadkiem nie zawadziłeś o krawężnik?” – zapytał mnie fotograf, gdy podjechałem na sesję zdjęciową i ustawiłem auto pod skosem, tak jak prosił. Oblał mnie zimny pot. Jeździłem ostrożnie, pamiętając i o tym, że to nie mój samochód, jak i o tym, ile kosztuje każdy jego element. Nie przypominałem sobie żadnego krawężnika ani innej tego typu przeszkody na mojej trasie. Tymczasem Mercedes S 500 – rzeczywiście – wyglądał jak po próbach nieudanego driftu w środku miasta.

tylna oś skrętna Mercedes S

Na szczęście tak miało być. Skrętna oś to jeden z najlepszych gadżetów nowej klasy S

To nie awaria ani efekt brawury na drodze. Popisy zresztą nie przystają kierowcy statecznej limuzyny.

Opcjonalny system skrętnej tylnej osi występuje w nowej klasie S w dwóch wariantach. W pierwszym, koła skręcają się maksymalnie o 4,5 stopnia – w tym samym kierunku, co przednie, albo w przeciwnym, zależnie od prędkości. To i tak sporo, bo np. Renault z systemem 4Control pozwala na skręt o 3,5 stopnia. W ogóle system skrętnej tylnej osi nie jest żadną nowością - przed Francuzami, oferowali to m.in. Japończycy z Hondy - ale aż tak duży kąt skrętu to już coś nietypowego.

W drugim wariancie, kąt skrętu wynosi bowiem aż 10 stopni. To właśnie takim autem jeżdżę. Tak skręcone tylne koła wyglądają zupełnie jak zepsute lub uszkodzone, ale działają świetnie.

Mercedes S 500 w wersji długiej mierzy prawie 5,3 m. Przekłada się to na imponujący wygląd, ogromną ilość miejsca z tyłu i problemy przy parkowaniu. Ogromny samochód po prostu nie mieści się na wielu miejscach – albo wystaje przodem, albo tyłem, a czasami zdarza się też, że jest za szeroki.

Nie jest łatwo rozwiązać te kłopoty, ale Mercedes bardzo się stara. Pracę kierowcy (szoferowi?) i podjeżdżanie do przeszkód na milimetry ułatwia armia kamer, które pozwalają na zobaczenie auta z każdej strony i dowolne zbliżanie, oddalanie albo zmianę kąta widoku. Są też systemy automatycznego szukania miejsc i wjeżdżania w nie.

tylna oś skrętna Mercedes S

Ale najważniejsza jest tylna oś skrętna

Promień zawracania wersji długiej bez tylnej, skrętnej osi to potężne 12,5 metra w przypadku odmiany z napędem na tył i jeszcze potężniejsze 12,8 metra przy wersji 4x4. Z tańszą skrętną osią, wynik spada do 11,7 i 11,8 metra.

Z topowym rozwiązaniem (dostępnym tylko z felgami o rozmiarze maksymalnie 20 cali. Wybaczcie, raperzy), Mercedes potrzebuje na zawrócenie odpowiednio 10,8 i 10,9 metra. Suche liczby może i nie robią wrażenia, więc warto byłoby znaleźć punkt odniesienia. To wyniki na poziomie aut miejskich sprzed kilku lat. Jak podaje portal Wybór Kierowców, 10,9 metra na zawrócenie potrzebował np. Peugeot 208 z 2015 roku. A teraz mówimy o 5,3-metrowej limuzynie!

tylna oś skrętna Mercedes S

Efekt jest niesamowity

Kręcenie się Mercedesem na ciasnym placu i zawracanie bez konieczności wrzucania biegu wstecznego to doskonała zabawa. Nawet na ciasnym parkingu manewry nie są trudne, choć najpierw trzeba zaufać autu i kamerom pokazującym, że wóz przejdzie i odważyć się na skręt, zamiast na cofanie.

REKLAMA

Każdy samochód powinien mieć taką skrętną, tylną oś. Mam nadzieję, że tak rzeczywiście będzie, bo zwykle nowinki debiutują właśnie w klasie S, a potem trafiają pod strzechy. Jest więc szansa na to, że za kilka lat nie trzeba już będzie nikomu tłumaczyć, że to koło nie jest zepsute, tylko „ten typ tak ma”.

Pełen test Mercedesa S 500 wkrótce, chociaż nie wykluczam, że któryś z jego licznych gadżetów zasłuży jeszcze na osobny artykuł.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA