Auto elektryczne rozbija bank w teście autostradowym. Zasięg szokuje (biednych)
Samochód elektryczny odnosi sukces w teście autostradowym. Lucid Air GT uzyskał imponujący wynik, ale przeciwnicy elektromobilności ciągle nie mogą uznawać się za przegranych.
Ile kilometrów zasięgu w elektrycznym samochodzie to sukces? Jak wartość przekona sceptyków do tego napędu? Mam swoją teorię na ten temat. Brzmi ona, że żadna, ale trudno. Niech producenci samochodów elektrycznych próbują dalej go zwiększać. Milej rusza się w trasę z prognozą 500 km, niż 300, czy 200. Imponujący wynik w niezależnym wyniku autostradowym uzyskał Lucid Air GT. Przejechał ponad 800 km, zanim stanął. Nieźle, ale nie do końca jest to wielki sukces.
Lucid Air GT - co to za auto?
Lucid Air Motors to, jak nietrudno zgadnąć, firma produkująca samochody elektryczne. Te z wyższej półki, ceny rozpoczynają od 70 tys. dolarów, a najdroższa wersja Lucid Air Sapphire wyceniona jest na 249 tys. dolarów. Auta powstają w Stanach Zjednoczonych, w Arizonie. Tak, to właśnie samochód tej marki spłonął nie tak dawno na ulicy w Warszawie. Marka prowadzi sprzedaż także w Europie.
Grand Touring to jedna z wersji Lucid Air. Ma napęd na cztery koła i setkę robi w nieco ponad 3 s. Ma jakąś kompletnie zbędnie wysoką moc, więcej niż 800 KM i napęd na cztery koła. Taki samochód "dla ludzi" trafił na test zasięgu na autostradzie do twórców kanału Out of Spec Reviews.
Test zasięgu Lucid Air Grand GT
W katalogu to auto ma 512 mil zasięgu według amerykańskiej procedury EPA. W przeliczeniu na kilometry to 824 km. Według europejskiej procedury mogłoby to być nawet więcej. Właśnie z powodu tego wyróżniającego zasięgu trafił na autostradowy test. Osiągnął wynik lepszy niż w katalogu.
Twórcy kanału jechali nim po autostradzie i przejechali nawet więcej niż 512 mil, zanim auto przestało jechać i trafiło na lawetę. Test zakończyło z wynikiem 524 mil, czyli 843 kilometrów.
Jaki piękny wynik z jazdy na autostradzie. Wiele elektrycznych pojazdów ma tu problem z przekroczeniem 300 km, mimo że w katalogach mają przyzwoite wartości zasięgu. Czy jest więc to olśniewający sukces i ostateczne zwycięstwo elektrycznej motoryzacji?
Czy 800 km zasięgu na autostradzie to dużo?
Nie jest to mało, to fakt. Ale tak naprawdę byłoby to dużo, gdyby auto jechało z prędkością autostradową w naszym rozumieniu. W trakcie testu poruszano się z prędkością 70 mil na godzinę. To niecałe 113 km/h, czyli całkiem dogodna prędkość dla samochodu elektrycznego, ale raczej mało "autostradowa" u nas.
Jeśli to auto jechałoby z prędkością 140 km/h, wynik byłby na pewno mniej imponujący. Lucid Air to nie jest marka nastawiona na sprzedaż masową. To nie są auta i tym samym osiągi dla zwykłych zjadaczy chleba. Zabierzcie temu autu wielki pakiet akumulatorów (118 kWh brutto), który dźwiga, by obniżyć cenę, a tego typu wyniki się nie powtórzą. I jeszcze jedno, test nie był wykonywany w trakcie okrutnej europejskiej zimy, tylko w przyjaznej ciepłej temperaturze.
Mamy więc drogie, zaawansowane technologicznie auto, które zimą z wysoką prędkością na autostradzie raczej nie przejedzie tyle, co 10-letni benzynowy samochód kompaktowy. Pytanie tylko, czy faktycznie musi to zrobić?
Przy odpowiednio rozwiniętej infrastrukturze auto elektryczne mogłoby przejeżdżać na autostradzie nawet 300 kilometrów i byłoby to wystarczające. To jest w porządku, jeśli po tych 300 km czeka na nas możliwość szybkiego ładowania. Oczywiście lepiej byłoby, gdyby auto uzyskiwało taki wynik to w przedziale 20-80 proc. stanu naładowania akumulatorów, by szybkość ładowania zawsze była wysoka. I tak żadna wartość na razie nie przekona sceptyków, ale też żadna wartość nie jest tą docelową. Ten wyścig trochę nie ma sensu. Tym bardziej, jeśli szansę na rywalizację ma tylko luksusowy elektryczny samochód.