Jeżeli mieszkasz w Warszawie i masz Volvo to uważaj, bo kradną z nich światła
Wracają szalone lata, gdy kradzież elementów samochodów miała się świetnie - tym razem łupem złodziei padają światła Volvo.
Kradzieże wróciły ostatnio ze zdwojoną siłą. Niektórzy mówią, że to wina galopującej inflacji i postępującego zubożenia społeczeństwa. Inni mówią, że to tak naprawdę konflikt klasowy, więc jest to pewna forma buntu przeciwko podziałom społecznym. Jeszcze inni mówią, że to wina tego, że niektórzy po prostu nie są w stanie uczciwie pracować. Niezależnie jaką przyjmiemy przyczynę tego stanu, to nawet statystyki policyjne potwierdzają, że jest coraz gorzej. Z samochodów giną katalizatory, cenne rzeczy zostawione na fotelach, widok samochodu pozbawionego kół, stojącego na cegłówkach nie jest niczym niezwykłym. Do tej pory najgorzej mieli posiadacze japońskich aut, ale okazuje się, że właściciele Volvo też nie mogą spać spokojnie. Na bardzo popularnym fanpage'u To nie z mojej karetki ukazał się taki oto post:
Kliknijcie na komentarze i obejrzyjcie nagranie z kradzieży.
Kradzież została uwieczniona w oku kamery - tak zniknęły światła Volvo
W Warszawie giną lampy z Volvo. Złodzieje wybijają szyby, otwierają maskę i kradną lampy. Nie wiem, jak jest w najnowszych Volvo, ale jeszcze niedawno lampy wyjeżdżały z mocowań, gdy przekręciło się taki wihajster. W założeniu miało to pomóc warsztatom w szybkiej wymianie spalonych żarówek. Tymczasem okazało się świetnym ułatwieniem dla złodziei. Ale po co im lampy? Niektórzy mówią, że to podobny casus jak w przypadku fali kradzieży lamp z Porsche Panamery i Cayenne sprzed kilku lat. Tamte lampy miały być wykorzystywane później na plantacjach marihuany, bo świeciły bardzo jasno, wydzielając przy tym dużo ciepła, a jednocześnie potrzebowały do działania zdumiewająco mało prądu. Tym sposobem plantatorzy nie bali się, że policja namierzy ich uprawy po punktowym zwiększonym zużyciu prądu (a tak kiedyś się namierzało podejrzane miejsca). A lampy wyjmowało się w kilkanaście sekund.
Moim zdaniem przyczyna jest inna
Lampy z Volvo są za słabe do wzrostu roślin, a nowsze LED-y w ogóle się do tego nie nadają. Powód jest kradzieży jest prozaiczny - dostępność i cena części. Nowe lampy nie należą do tanich rzeczy, a poza tym czeka się na nie długo z powodu problemów, które znamy wszyscy (wojna, pandemia, półprzewodniki itd.). A skoro jest popyt, to musi być i podaż. Dlatego złodzieje znaleźli sobie kolejny samochód, który można łatwo pozbawić cennych elementów. Wystarczy je wyjąć i już można je upłynnić. Na kupca nie czeka się długo.
Mam Volvo - jak sprawić, żeby moje światła nie były podatne na kradzież?
Sprzedać samochód. HE HE HE. A na poważnie - nie da się stuprocentowo zabezpieczyć przed kradzieżą, ale można oznaczyć swoje części - czy poprzez wyrycie na nich (oczywiście na plastikowej osłonie znajdującej się od strony silnika) jakiegoś charakterystycznego znaku lub oznakowanie go za pomocą niezmywalnej farby. Innych opcji nie ma. Należy też w miarę możliwości zostawiać samochód w garażu lub na strzeżonych parkingach. Jeżeli nie mamy takiej możliwości, to kupmy sobie kamerę samochodową z funkcją wykrywania ruchu. Może uda nam się zarejestrować piękne ujęcie twarzy złodzieja. Policji będzie łatwiej go znaleźć. Obawiam się, że proceder kradzieży będzie się tylko zwiększał, takich czasów dożyliśmy.