Ten samochód wkrótce zniknie jak domy w Skrzelewie. Jeździłem Kią Picanto w wersji CPK
Kia Picanto mimo efektownego liftingu raczej nie doczeka się następcy w Europie z powodu norm emisji CO2. Pojechałem nią zobaczyć domy przeznaczone pod rozbiórkę i budowę centralnego portu komunikacyjnego.
To ostatnie chwile, żeby zobaczyć opuszczone wsie w okolicach Baranowa i być może ostatnie chwile, żeby kupić sobie Kię Picanto po prostu w wersji benzynowej – bez hybrydy, plug-ina czy innej elektryfikacji. Trafił do mnie egzemplarz wyposażony w zautomatyzowaną przekładnię, którą szybko nazwałem C.P.K. – to skrót od „Cicho, Przekładnia Kombinuje”. O tym jednak napiszę później.
Kia Picanto otrzymała rozbudowany lifting na rok 2024
Zmiany wizualne są nie do przeoczenia. Który mały samochód ma świetlną belkę LED przez cały przód? Tył też zrobił się ultranowoczesny, a w kabinie pojawiły się m.in. nowe wskaźniki, oczywiście już w postaci ekranu. Z jednej strony ten lifting jest bardzo odważny i nawet nazwałbym go udanym, z drugiej strony trochę na siłę zaadaptowano do bardzo małego samochodu rozwiązania stylistyczne z aut dużo większych, przez co występuje tu pewien wizualny dysonans. Trochę jakby dziecko ubrać w elegancki garnitur.
Jednak takie rozważania dla producenta nie mają znaczenia, bo samochód musi przede wszystkim zwracać uwagę. W związku z tym, że jest to drugi lift modelu mającego już osiem lat, można przyjąć że następca raczej się nie pojawi i postanowiono w ten sposób wydłużyć jeszcze cykl życia tego auta o kolejne trzy lata. W obliczu europejskich regulacji samochody takie jak Picanto muszą zniknąć, ponieważ emitują dużo za dużo CO2 jak na swoją masę. Co innego ogromne SUV-y z hybrydą plug-in, te są ekologiczne.
Przez chwilę Kia Picanto była najtańszym nowym samochodem w Polsce
Obecnie już tak tanio nie jest, a zwłaszcza gdy wybierze się taką wersję jak testowana. Do wyboru są dwie jednostki napędowe: 1.0 DPI i 1.2 DPI, co czyni Picanto ewenementem – w tak małym samochodzie można wybrać między silnikiem trzy- a czterocylindrowym. Konkurencja, o ile jeszcze jakaś jest, nie stosuje już jednostek czterocylindrowych od długiego czasu. W wersji 1.2 DPI o mocy 79 KM można dopłacić za zautomatyzowaną skrzynię pięciobiegową, którą Kia nazywa 5AMT i jest to typowy „robot”, czyli skrzynia ręczna, w której wysprzęglenie i zmiana biegu odbywa się za sprawą siłownika. Taki pojazd w wersji L kosztuje od 75 000 zł (to jeden z najtańszych „automatów” na rynku), ale już testowany wariant GT-Line na gigantycznych felgach to wydatek 90 500 zł.
I tu widzę pewien problem, ponieważ...
Nie udało się pozbyć głównej wady skrzyń zautomatyzowanych
Nie jest ona już tak zauważalna, jak za czasów pierwszego Smarta ForTwo, gdy zmiana biegu trwała tak długo, że można było w tym czasie zjeść drugie śniadanie. Ale nadal występuje ten moment, gdy skrzynia uzna, że trzeba zmienić bieg, więc:
- wysprzęgli
- zmieni bieg
- zasprzęgli ponownie
I w tym czasie, ile byśmy nie wciskali gazu, to samochód nie przyspiesza. Wrażenie jest więc nieco upiorne, bo startujemy spod świateł, auto przez chwilę nabiera prędkości, a potem przez kolejną zamiera, i znów chwilę lekko wciska nas w fotel, i znów wymuszona przerwa. Nie polecam więc tej przekładni komuś, kto stale jeździ autostradą i musi włączać się do ruchu na lewy pas, dynamicznie przyspieszając w celu wyprzedzenia ciężarówek. Będzie rozczarowany długotrwałymi okresami, gdy nic się nie dzieje. W mieście nie przeszkadza to aż tak bardzo, zwłaszcza gdy gaz traktujemy delikatnie. Tak się jednak zdarzyło, że ja pojechałem Picanto właśnie autostradą – z Warszawy aż na węzeł Wiskitki, gdzie planowany jest wjazd na CPK.
Okolica wygląda ponuro
W Nowym Oryszewie, Maurycewie czy Skrzelewie mniej więcej dwa na trzy domy są opuszczone. Przoduje w tym Skrzelew, tam miejscami trudno w ogóle znaleźć coś zamieszkałego. Na nielicznych działających jeszcze gospodarstwach rozwieszono transparenty: NIE DLA CPK, PRZESTAŃCIE OKRADAĆ NAS Z ZIEMI i podobne.
Cieszę się, że pojechałem tam nieswoim samochodem, bo moje pojawienie się wzbudziło niezdrowe zainteresowanie i zostałem momentalnie oskarżony przez lokalsów o to, że reprezentuję spółkę CPK. Kiedy udało mi się wyjaśnić, że nie i lody zostały przełamane – dowiedziałem się mnóstwa ciekawych rzeczy. Najczęściej powtarzały się narzekania pozostałych mieszkańców na proponowane kwoty wykupu – jeśli ktoś chciałby kupić podobne gospodarstwo w okolicy, to pieniądze od spółki CPK nie starczą nawet na połowę jego wartości. Powszechne jest też mniemanie, że żadne CPK nigdy nie powstanie i to wszystko jest spekulacja ziemią.
Jazda autostradą Kią Picanto ze skrzynią AMT nie jest niemożliwa
Jest po prostu względnie nieprzyjemna, ponieważ pojazd słabo nabiera prędkości. Nie jest jednak przesadnie głośny – osiągnąłem prawie 130 km/h bez większego problemu, w środku nadal było znośnie. Obroty wynosiły wtedy ok. 3400 na minutę, a zużycie paliwa powoli sobie rosło z wartości 6,8 l/100 km w mieście do ponad siedmiu litrów na autostradzie. Muszę jednak ze smutkiem powiedzieć, że poprzednie wnętrze z tradycyjnymi wskaźnikami było o wiele przyjemniejsze i czytelniejsze.
Niedający się zmienić motyw na ekranie za kierownicą wymaga długotrwałego przyzwyczajenia i często dłuższy czas wpatrywałem się weń, próbując dostrzec, ile właśnie jadę. Jednak siła nawyku jest niezwykła i wzrok automatycznie szuka wskazówek, oceniając prędkość na podstawie ich wychylenia, a nie pokazywanej wartości. Wyświetlanie cyfr każe mi się zastanawiać nad ich znaczeniem, przy wskazówce tego nie ma.
Opony tego samochodu mają zaskakujący rozmiar
Czy aby na pewno trzeba było montować tu szesnastki? Przy tak małym aucie czternaście cali całkowicie wystarcza. Sylwetka tego wozu nie jest sportowa, więc wielkie felgi wyglądają po prostu dziwnie, a jeszcze dziwniejszy jest rozmiar opon: 195/45 R16. Są one zauważalnie droższe niż popularny rozmiar 175/65 R15 i stanowią argument przeciwko zakupowi wersji GT-Line.
Zwłaszcza, że jedyne co naprawdę wyróżnia GT-Line na plus wobec tańszej odmiany Business Line to system monitorowania ruchu poprzecznego przy wyjeżdżaniu tyłem z miejsca parkingowego. To akurat przydatne wyposażenie. No ale inne wersje wyposażenia nie mają ledowego pasa przez cały przód, to nie wiem czy wypada z niego rezygnować. W końcu dzięki niemu Picanto wygląda odrobinę jak Tesla.
Wszystkie wady Picanto są tak naprawdę jej zaletami
Dręczyłem ją po autostradzie tylko dlatego, że wiedziałem, jak będzie jej trudno. W mieście ten samochód jest po prostu niepokonany. Zdarzyło mi się dwukrotnie wypożyczać auto w Europie, raz w Hiszpanii i raz w Holandii, i za każdym razem wziąłem Kię Picanto. Za każdym razem byłem zachwycony jej funkcjonalnością. Owszem, bagażnik jest malutki (255 l według prospektu), ale w kabinie bez problemu mieszczą się cztery dorosłe osoby. Parkowanie? Śmiesznie proste, z promieniem zawracania wynoszącym 4,7 m. Zasięg w warunkach miejskich też całkowicie wystarcza. Trzeba przyzwyczaić się do tego, że skrzynia zautomatyzowana nie ma pozycji P, tylko pozostawia się ją na N z zaciągniętym hamulcem ręcznym, ale to detal. Obsługa tablicy przyrządów czy ekranu centralnego może wydawać się trochę niedzisiejsza, ale to znowu raczej zaleta niż wada, bo wszystko jest intuicyjne i nieprzekombinowane.
Nowa Kia Picanto nie powstanie, tak jak CPK
Prawda jest taka, że nie bardzo da się coś ulepszyć. Ten samochód osiagnął swoją postać ostateczną. Co można byłoby jeszcze wymyślić? Zrobić wnętrze składające się z samych ekranów i wprowadzić napęd elektryczny. Pytanie, czy to byłby postęp – bo obecna forma, choć widać, że pochodzi z czasów minionych, sprawdza się doskonale. Mam tylko jedno zastrzeżenie: zamiast do skrzyni automatycznej, dopłaćcie do instalacji gazowej z gwarancją, bo takowa jest w cenniku za 6500 zł. Choć gaz ostatnio podrożał, to nadal lepszy wydatek niż ta zamulająca skrzynia. A Picanto z „manualem” jeździ lepiej niż ze skrzynią zautomatyzowaną, dając jeszcze więcej oldskulowego wajbu. Przepraszam za anglicyzm, chodziło mi o staroświeckie doznania.
Ten wóz nikogo nie zachwyci, ale spełni swoją funkcję transportową w stu procentach. To odwrotnie niż CPK, które ma zachwycić wszystkich, ale funkcji transportowej to ono za bardzo nie spełni, bo nie mamy w Polsce aż tylu chętnych na latanie samolotem, a lotniska inne niż Chopina w Warszawie są po prostu pustawe. Ale jeśli CPK faktycznie by powstało, to na pewno w wypożyczalni lotniskowej stanęłyby takie Kie – do wypożyczalni kupuje się samochody pozbawione przesadnych osiągów czy prestiżu, ale pewne i trudne do zepsucia nawet przez najbardziej nieogarniętych kierowców. Tak właśnie widzę Kię Picanto: jako narzędzie transportowe dla osoby o prostych potrzebach. Nie będzie ani przez moment rozczarowana, chyba że wybierze tę skrzynię zautomatyzowaną: wtedy faktycznie moment rozczarowania nastąpi w przerwie między jednym a drugim biegiem.