Jutro debiut nowego Mitsubishi ASX, ale zdjęcia już teraz - tylko u nas
Dzięki moim niezrównanym umiejętnościom w darmowym programie graficznym, już dziś możecie podziwiać nowe Mitsubishi ASX, które zadebiutuje dopiero jutro.
Mitsubishi ASX pierwszej generacji było w produkcji długo, a nawet zbyt długo. Zadebiutowało w 2010 r. i wytrwało w ofercie do 2021 r., chociaż po drugim liftingu prezentowało się już dość dziwnie. Jeszcze dziwniejsze było to, że pod koniec produkcji jedynym silnikiem w ofercie pozostał wolnossący, benzynowy 2.0 – w tej klasie jednostki o takiej pojemności to ewenement w Europie.
Jutro premiera drugiej generacji
Chyba się przyda dealerom Mitsubishi, bo w tej chwili mają oni w ofercie całe 3 modele: Space Stara, Eclipse Cross PHEV (chyba najrzadziej widywany SUV na polskich drogach, już Ssangyongów widzę więcej) i pickupa L200. Na ratunek przybiegnie nowy ASX, który będzie miał postać... Renault Captur z innym znaczkiem. Tak, a w czym problem?
Nie opłaca się przecież opracowywać nowych modeli na umierający rynek europejski. Byłaby to strata czasu i pieniędzy, no chyba że jesteś Hyundaiem/Kią i potrafisz dwójką nowych modeli zawojować najbardziej lukratywny segment w Europie, czyli kompaktowe SUV-y. Jedni umieją, inni nie, a jeszcze inni może by i umieli, ale trzymają ich korporacyjne podziały. Przypomnę, że linia dla aliansu Nissan-Renault-Mitsubishi to: Renault - Europa i Ameryka Południowa, Nissan - USA, Japonia, Chiny, Mitsubishi - Azja Południowa, Indie, Australia. To taki ogólny zarys, bo oczywiście nie oznacza to, że Nissan czy Renault nie sprzedają swoich aut w Indiach, ani że Mitsubishi ma nie walczyć o swoje w Japonii. Po prostu skupiają się na konkretnych grupach rynków. Stąd nowe ASX będzie zapewne wyglądało tak:
A z tyłu – tak
Ktoś powie, że powyższe wizualizacje są mało postarane. Możliwe, ale przypomnę Wam z tego miejsca, że Mitsubishi ASX oferowano w Europie również pod markami Citroen i Peugeot. Jak ktoś nie pamięta, to one były tak samo postarane:
Nie spodziewam się więc większego zaangażowania w tym przypadku. Zmienić grill, zderzak, logo na kierownicy i na tylnej klapie - mój królik by to umiał zrobić. Silniki się pozostawi te same, bo i tak auto będzie powstawało w tej samej fabryce co Captur, żeby obniżyć koszty. Największym kosztem będzie wymyślenie marketingu, który skłoni ludzi do zakupu tego samego, tylko drożej. Zobaczymy, jak poradzi sobie Mitsubishi i czy uda się sprzedać temat, że francuski samochód produkowany we Francji jest tak naprawdę japoński, a co za tym idzie – bardziej niezawodny. Możecie się z tego podśmiewać, ale przez lata ten trik udawał się w przypadku trojaczków Toyota Aygo, Citroen C1 i Peugeot 107. Ludzie kupowali Toyotę, bo Toyota, wiadomo, nie psuje się. A to, że znaczek naklejano w ostatniej fazie produkcji, nikomu nie przeszkadzało.