REKLAMA

Niczego się nie nauczyliście i dalej jeździcie pod prąd korytarzem życia. Trzeba to zalegalizować

Cofanie na drodze ekspresowej i jazda pod prąd korytarzem życia. Jeden zrobił, to reszta uznała że można.

korytarz zycia zasady
REKLAMA
REKLAMA

Zanim przejdę do opisu tej konkretnej sytuacji, przytoczę Wam anegdotkę wziętą z życia. Niedaleko mnie znajduje się muzeum techniki wojskowej. Pod tym muzeum występuje niewielki parking, może na 6-7 samochodów. Jeśli przyjedzie więcej osób, muszą już szukać miejsc parkingowych na osiedlu i przejść do tego muzeum dobre 300-400 metrów, ponieważ po prostu bliżej nic nie ma.

W jeden z dni typu „święto konstytucji polskiej niepodległości” muzeum zrobiło jakiś pokaz sprzętu wojskowego, co oczywiście przyciągnęło tłumy zwiedzających. Najpierw zajęli miejsca na tym małym parkingu, potem zaczęli się zastawiać nawzajem. Wreszcie jeden wymyślił, że wjedzie po chodniku i zaparkuje częściowo na drodze rowerowej, a częściowo na trawniku. Nikt nie zwrócił mu uwagi, nikt nie zaprotestował. Za chwilę stały już tam dwa samochody, a pięć minut później siedem samochodów, kiedy zaś próbowałem przejechać tamtędy na rowerze, zostałem otrąbiony przez kierowcę jadącego samochodem po drodze dla rowerów. Miejsca „trawnik + ddr” zdążyły się już skończyć, następni parkowali po prostu na chodniku, uniemożliwiając zupełnie korzystanie z niego. Nikt nie narzekał.

Podobnie jest w tym, sfilmowanym przypadku

Występuje moment, w którym wszyscy biorą się za zawracanie. W pewnym momencie widać nawet całą kolumnę pojazdów, która szykuje się do ruszenia pod prąd. Występuje chyba pewne zawahanie, ale wtedy kierowca Forda otwierającego kolumnę rusza naprzód, a wszyscy ruszają za nim. Jeśli poczucie winy podzieli się na małe kawałeczki, to wtedy łatwiej je znieść. Gdyby zrobiła to tylko jedna osoba, a inni zaczęliby reagować i mówić, że tak nie można, to zapewne ta jedna osoba by odpuściła, bo zostałaby z całościowym poczuciem winy. A tak – poczucie winy pozostaje tej samej wielkości, ale każdy dostaje tylko kilka procent i z tym jakoś da się żyć.

Na tej samej zasadzie odbywały się zamieszki w Stanach Zjednoczonych

Normalny człowiek nie planuje wynosić towaru ze sklepu w biały dzień (tzn. teraz już w USA to normalne), ale jeśli zobaczy że robi to 10 innych osób, to sam rzuci się po darmowy telewizor. Problemem więc nie jest jedna osoba, która robi źle, tzw. prowodyr. Raczej brak reakcji otoczenia. Być może gdyby wyjść z zaparkowanego na poboczu auta i zacząć tych ludzi nagrywać na wideo, któryś z nich mógłby doznać olśnienia, że z tej sytuacji nie wyjdzie bez konsekwencji. Większa jest jednak szansa, że zareagowałby agresją w stronę nagrywającego. Dlatego nie dziwię się, że nikt nie reaguje. W końcu lepiej siedzieć cicho i udawać że to nie nasz problem, w końcu to nie my mieliśmy wypadek.

W końcu nadjeżdża wóz strażacki

Kierowcy jadący pod prąd nieprzesadnie kwapią się, żeby ustąpić mu miejsca. Jedzie, trąbi i przeszkadza, kiedy oni tu mają ważną sprawę. Uważam w związku z tym, że należy przeprowadzić nowelizację przepisów. Jeśli na drodze ekspresowej lub autostradzie dochodzi do wypadku, obowiązkowo tworzymy korytarz życia, który umożliwia osobom uwięzionym w korku przejechanie nim pod prąd. Legalizujemy ten sposób, skoro to nikomu nie przeszkadza, a pozwala ułatwić życie kilkunastu czy kilkudziesięciu osobom. Jeśli chodzi o dojazd służb ratowniczych – wprowadzamy przepis, że służby ratunkowe nie muszą przyjeżdżać do wypadku na autostradzie. Siedzisz uwięziony w samochodzie, który zaczął się palić – no trudno, to twój indywidualny problem. Kłopot pojedynczej osoby nie może być stawiany ponad komfortem nawet kilkuset innych osób, czekających w korku.

Nie spodziewam się nawet, żeby to zniechęciło kogoś do jazdy po autostradzie. W końcu nikt nie planuje mieć wypadku. Tym sposobem powstałyby same korzyści: mniejsze obciążenie służb ratunkowych, brak konieczności oczekiwania w długich korkach i przy okazji też zwiększone bezpieczeństwo, bo jadąc autostradą trzeba byłoby utrzymywać niską prędkość, żeby nie wpaść na któryś z nieuprzątniętych po wypadku wraków. Nie ma się co oburzać, trzeba po prostu dostosować prawo do społecznych oczekiwań.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA