REKLAMA

Popełniła drobne wykroczenie i padła ofiarą agresji drogowej. Teraz zbytecznie się tłumaczy

Pani Natalia Rypel, triathlonistka, opisuje zdarzenie w ruchu drogowym, które skończyło się dla niej fatalnie. Została spryskana gazem przez agresywnego kierowcę. Jak do tego doszło?

Popełniła drobne wykroczenie i padła ofiarą agresji drogowej. Teraz zbytecznie się tłumaczy
REKLAMA
REKLAMA

Na początek napiszę, żeby była jasność: w tym sezonie widzę znikomą liczbę rowerzystów, którzy odwalają coś głupiego. Naprawdę jak na ten ruch rowerowy, który jest w mojej okolicy - a mieszkam przy niezwykle popularnej drodze rowerowej - to prawie nie zdarza się, żeby rowerzyści robili coś bezmyślnego lub niezgodnego z przepisami. Co więcej, naprawdę rzadko widuję już rowerzystów jadących po jezdni wzdłuż drogi dla rowerów. Kiedyś było to nagminne. Pozostały pojedyncze przypadki osób typu „chaotyczny zły”, które wybierają sobie, jakich przepisów będą przestrzegać.

Jazda po jezdni wzdłuż drogi dla rowerów jest zakazana i grozi za to mandat, ale to drobne wykroczenie

Nie powoduje ono większego niebezpieczeństwa w ruchu drogowym. Rowerzysta przeważnie jest widoczny z daleka i można go wyprzedzić. O wiele gorsi są rowerzyści, którzy jadą bardzo szybko między pieszymi – to akurat jest realne zagrożenie dla bezpieczeństwa i powinno być tępione. Pani Natalia jednak jechała po jezdni wzdłuż drogi dla rowerów, czym wywołała złość innego kierowcy. Zapewne mógł ją wyprzedzić i pojechać dalej, ale wybrał drogę przemocy, a sytuacja wymknęła się spod kontroli. Doszło do napędzania się agresji. Z opisu wynika, że każdy z uczestników zdarzenia ma coś na sumieniu - kierowca złośliwie hamował, pani Natalia złośliwie jechała środkiem. Kierowca zajeżdżał jej drogę, ona kopnęła mu w zderzak. Typowy przykład samonapędzającej się agresji drogowej.

Kopanie w zderzak było złym pomysłem, nie usprawiedliwia jednak pryskania gazem

Dopóki ktoś nie zaatakuje nas fizycznie, to spryskiwanie go gazem jest zwykłą napaścią, a nie obroną konieczną. Dlatego pani Natalia jest w tym przypadku ofiarą napadu ze strony agresywnego kierowcy. Jeśli rzeczywiście kopała mu w zderzak, to raczej prowokowała, niż „deeskalowała” sytuację, ale nadal nie zmienia to faktu napaści. Można oczywiście tego agresywnego kierowcę znaleźć i wnieść przeciwko niemu prywatny akt oskarżenia, jednak mało komu się chce, bo wymaga to papierologii i wpłaty kilkuset złotych na konto sądu. Zawodniczka zapowiada, że to zrobi, zobaczymy jak będzie naprawdę.

Teraz pani Natalia pogarsza sytuację tłumaczeniami wziętymi z Księżyca

Cytując za sport.pl: Nie jechałam ścieżką pieszo-rowerową, ponieważ przy takich prędkościach, jakie osiągamy, nie jest to bezpieczne dla przechodniów czy dzieci jeżdżących na rowerach, hulajnogach. Ścieżka rowerowa to nie ścieżka kolarska. Wszystko robię z prędkością powyżej 30 km na godz., jestem sportowcem wyczynowym, co widać po moim ubiorze. Nie jeżdżę rekreacyjnie.

Jeśli jest Pani sportowczynią wyczynową, to proszę jeździć po obiektach dostosowanych do sportu wyczynowego. Na drodze obowiązują przepisy ruchu drogowego. Ubiór nie ma tu znaczenia. Jeśli założę kask i kombinezon, to nie znaczy, że mogę jechać samochodem 200 km/h, bo „jestem sportowcem”. Takie tłumaczenie jest dziecinne i nikogo to nie interesuje. Należy powiedzieć: tak, popełniłam drobne wykroczenie. Zapłacę 100 zł mandatu i załatwione. To się zdarza każdemu, ja też kiedyś zapłaciłem mandat za drobne wykroczenie drogowe, a nawet dwa razy. Szkoda czasu na usprawiedliwianie się, skoro przepisy w tej sprawie są jasne, tak samo jak jasne jest, że każdy czasem te przepisy łamie. Czasem najlepiej jest nie powiedzieć nic.

A dla kierowców też mam darmową poradę: rowerzystów jadących po jezdni wzdłuż drogi dla rowerów wyprzedzajcie w bezpiecznej odległości, żebyście nie mieli problemów i ostrzegajcie ich klaksonem o nadjeżdżającym pojeździe, żeby mieli czas zjechać do prawej strony.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA