REKLAMA

Kierowca BMW wczuł się w bycie rowerzystą. Jeździł po drodze dla rowerów i narzekał na infrastrukturę

Jazda samochodem po drodze dla rowerów wymaga odpowiedniego wyczucia. Nie można tylko udawać, że jest się rowerem, tylko takim ciut większym - trzeba jeszcze wczuć się w sytuację rowerzystów i powołać na odwieczny argument brakoinfrastrukturalny. 

Kierowca BMW wczuł się w bycie rowerzystą. Jeździł po drodze dla rowerów i narzekał na infrastrukturę
REKLAMA
REKLAMA

Niestety i taka zmyłka może nie podziałać i wprawnego obserwatora nie nabierzemy - i tak zorientuje się, że jednak nie jesteśmy rowerzystą, a to, czym jedziemy po drodze dla rowerów, to jednak nie bardzo duży rower, a samochód z krwi i kości z metalu i tworzyw sztucznych. A kiedy już nasz fortel zawiedzie na całego - możemy mieć problem z wyjazdem. Oraz, oczywiście, potencjalnym mandatem, choć jego wartość oraz liczba punktów, które zagoszczą na koncie osoby identyfikującej się jako rowerzysta, raczej nie napędzą nikomu strachu.

Jak się kończy jazda samochodem po drodze dla rowerów? Może tak.

Tak, to znaczy jak na nagraniu, które udostępnił serwis Warszawa Nasze Miasto. Czyli trwającą 18 minut przepychanką między autorem nagrania a kierującą BMW, która zdecydowała się podjechać pod drzwi apteki, mimo tego, że pod drzwi apteki zgodnie z prawem dojechać się samochodem ani trochę nie dało, bo uniemożliwiał to trwający obok remont. Żeby jeszcze nadać sytuacji dramatyzmu, przebudowa jest związana z budową trasy tramwajowej, więc można to odbierać spokojnie jako bezpośredni atak wymierzony w stronę kierowców, a ci muszą sobie jakoś radzić.

Jak więc udało się dokonać tego wyczynu i dotrzeć do apteki? Oczywiście jadąc po drodze dla rowerów oraz, zapewne, częściowo po chodniku. No inaczej się nie dało, zresztą pada standardowy dla wszystkich stron sporu argument o braku infrastruktury i o tym, że inaczej się nie da dojechać. Oraz zapewnienie, że w sumie wszystko jest w porządku, bo pani kierująca jechała "bardzo wolno, wolniutko", a to automatycznie sprawia, że wszystko staje się legalne. Co prowadzi do wniosku, że są dwie, naprzemiennie stosowane szkoły - "szybko, ale bezpiecznie" i "wolno, więc legalnie".

Jak kończy się cała historia, w której pojawiają się potrącone rowery, mieszkańcy, którzy mają na temat takiej jazdy podzielone zdania i brakuje tylko wybuchów? Otóż kończy się... kolejnym samochodem, który przejeżdża tam w mniej więcej taki sam sposób i również dlatego, że nie miał innego wyboru, niż wjechać 2-tonowym klocem po chodniku i drodze dla rowerów pod same drzwi apteki. Zresztą według mieszkańców nie są to odosobnione przypadki.

Mandatu na koniec historii - przynajmniej w wydaniu youtube'owym - nie ma, ale...

Jak się kończy jazda samochodem po drodze dla rowerów? Może też tak.

W wersji mandatowej grozi za to wykroczenie porażające... 100 zł mandatu, w związku z niestosowaniem się do znaku C-13 "droga dla rowerów". Żeby było uczciwie i sprawiedliwie, taki sam mandat grozi rowerzyście, który nie stosuje się do obowiązku jazdy poboczem (o ile nadaje się ono do jazdy) oraz nie jedzie po drodze dla rowerów, drodze dla pieszych i rowerów oraz podobnych tworach, kiedy są one obecne.

Można tylko na koniec zadać pytanie. Czy jeśli braki w infrastrukturze sprawiają, że nie możemy gdzieś dojechać albo dojechać wygodnie, oznaczają, że możemy złamać przepisy? Odpowiedź prawdopodobnie brzmi dla większości osób "tak". Kwestię tego, jakim pojazdem można te przepisy łamać, rozstrzyga przeważnie pewnie to, jakim pojazdem porusza się po drogach dana osoba. Proste.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA