Niech nie dziwi was jakość wykonania w Modelu Y. Sam blask fantastyczny Elona Muska nie pomógł odróżnić się od reszty.
Elon Musk, jeśli akurat nie jest zajęty dostarczaniem aparatów na bezdech senny do szpitali (zamiast obiecanych respiratorów), opowiada na Twitterze, że Tesla Cybertruck będzie mogła unosić się na wodzie. Tak choć trochę, pewnie zanim zatonie. W cieniu bijącego od niego blasku, Modele Y już od miesiąca, po cichutku przyjeżdżają do klientów. Niektóre tak cicho, że słychać jak nierówno spasowane plastiki popiskują ze wstydu i jak lampy biją się o to, która z nich lepiej nadaje się do wspinaczki skałkowej.
Tesla przyspieszyła start produkcji Modelu Y, wzorem innych producentów, którzy ciągle chcą wypuszczać nowe modele samochodów. W tym pośpiechu łatwo przeoczyć usterki. Zapraszam na przegląd chorób wieku dziecięcego Tesli Model Y, która w kontroli jakości, wciąż nie chce dogonić poziomu wartości swych akcji.
Jakość wykonania Tesli za 300 000 zł
Zacznijmy od najświeższych zeznań. Człowiek z kanału Car Confections zastrzega, że sam ma Teslę Model 3, z której jest zadowolony. Nie chce by postrzegać go jako hejtera Tesli. Jednak sumienie i zapewne linki referencyjne do zakupu Modelu 3, nakazują mu zabrać głos w sprawie Modelu Y. Zaczyna od szpar.
Na filmie pokazuje jeden z pierwszych egzemplarzy w USA, Teslę w wersji Perfomance wartą 70 000 dolarów. Nierównej szerokości szczeliny między słupkami a drzwiami, czy wokół przedniego bagażnika, to już ograna śpiewka, na nikim nie robi to wielkiego wrażenia. W końcu Model 3 miał takie same.
Elementów, które do siebie nie pasują jest niestety więcej. Toczą wręcz bój, który z nich byłby wyżej wycenioną drogą wspinaczkową. Wszystkim dałbym jedynkę, czyli oceniłbym je jako drogi łatwe. Chwyty wydają się pewne, bo ich spasowanie jest tak niedoskonałe.
Niech pierwszy rzuci Renault Talismanem, ten komu przeszkadzają listwy wzdłuż okien, które różnią się położeniem w stosunku do poziomu morza. Może to właśnie różnica ciśnień jest winna temu, że tylna lampa paruje.
Tył pojazdu, oprócz wilgoci, skrywa jeszcze inne rozczarowania. Tylna klapa, która powinna podnosić się samodzielnie, zacina się i widać, że walczy by w ogóle się unieść. Tesla pewnie chciałby pozostawić ją zamkniętą, żeby uniemożliwić dostęp do mechanizmu opuszczania foteli tylnej kanapy. Jeden fotel nie opada po zwolnieniu blokady, a pozostałe straszą odłażącą na plecach tapicerką i wykładziną bagażnika, która jest wyrywana z podłogi przy próbach przywrócenia foteli na pierwotne miejsce.
W środku samochodu jest lepiej, deska rozdzielcza jest bez zarzutu. Niestety plastiki na słupku B wzięły rozwód i postanowiły w niektórych miejscach się nie dotykać, i to tak, że widać umieszczone tam przewody. Rozpad ich związku symbolizują łączenia materiału pod przednimi fotelami, idealnie widoczne przy każdym wsiadaniu. Jak widać samochód za 300 000 zł też potrafi to co niektóre Alfy Romeo z łączeniem uszczelki wypadającym tam, gdzie akurat ciągle zahacza się przy wysiadaniu nogą.
Gdyby tylko Elon był trochę mniej zajętym człowiekiem, na pewno osobiście by tego wszystkiego dopilnował a para z następnego filmu (nie ta z lampy), nie byłaby tak zaskoczona.
Potajemna dostawa krzywej lampy
Miła para nakręciła film relacjonujący ich pierwsze wrażenia z kontaktu z Teslą Model Y dostarczoną w bezkontaktowej dostawie. Pewnego słonecznego dnia zastali Teslę zaparkowaną pod ich drzwiami.
Byli bardzo szczęśliwi, tak bardzo, że uśmiech z ust nie schodził im nawet, gdy zauważyli, że bagażnik się nie domyka (przynajmniej się sprawnie otworzył) a lakier posiada kilka widocznych ubytków.
To są tylko drobne problemki, problemiki takie, w zestawieniu z prawą tylną lampą (tym razem bez pary). Od pierwszego spojrzenia na nią padają teorie płaskoziemców. Nie jest możliwe by na płaskiej Ziemi powstały tego rodzaju Karpaty. Ktoś musiał tę lampę położyć na naturalnym ziemskim zaokrągleniu. I nadepnąć.
Sympatycznej parze nie przeszkadzał zbytnio fakt, że ich lampę można zakontraktować do gabinetu krzywych zwierciadeł w charakterze gwiazdy wieczoru. To wszystko według nich da się poprawić i jest fine, bo obsługujący ich serwis jest bardzo przyjazny i otwarty. Wiedzą to, bo przy zakupie poprzedniej Tesli przechodzili to samo i początkowe usterki im poprawiono.
Takiego spokoju ducha nie posiada raczej pewien użytkownik Reddita, który swój film o jakości wykonania jego Modelu Y nagrał bez dźwięku. Obraz jest silniejszy od słów.
Podsufitka upaćkana jak stół w Faktach
Wszyscy wiedzą, jakie potrafią być stoły w TVN. Takie, jak jasna podsufitka w Tesli Model Y - całe uciapane brudnymi paluchami. Ktoś musiał się bardzo męczyć łącząc jasny materiał z plastikami. Nabrudził, a i tak nie osiągnął sukcesu, bo postrzępione krawędzie wystają przy przednim słupku, ciesząc oko pasażera i kierowcy.
Wszechobecnym ciemnym plamom towarzyszy podrapany i czymś zachlapany plastik na desce rozdzielczej i drzwiach. Na zewnątrz też nie jest lepiej, bo aluminiowe felgi są porysowane w standardzie, a klapa bagażnika... Zgadniecie co? Nie otwiera się, unosi się tylko minimalnie i tak już pozostaje.
Pierwsze Modele Y wciąż beta
Model Y odziedziczył wiele części z Modelu 3. Na części systematycznie rozbiera go Sandy Munro, chwaląc wiele rozwiązań. Jednak solidna podstawa w postaci poprzednika, nie wpłynęła na jakość wykonania Tesli Model Y. Pierwsze egzemplarze wciąż są jak oprogramowanie w wersji beta, wytwarzane w myśl zasady „rzućmy coś szybko użytkownikom, wrócą od nich uwagi, to usterki się poprawi”.
Płonne są więc nadzieje tych, którzy liczyli, że suces sprzedażowy i logistyczny Modelu 3 pozwoli Tesli nauczyć się wszystkiego na wcześniej popełnionych błędach. Zaklęcia wypowiadane przez Elona Muska nijak nie chcą odróżnić tej marki od pozostałych producentów, którym też zdarza się wypuścić babola. Model Y cierpi na usterki wieku dziecięcego i nie jest w tym odosobniony, tylko trochę ich sporo.