REKLAMA

Tesla Smart Summon to „beta bety” jeśli chodzi o dopracowanie, ale użytkownicy są nie lepsi

Na początku była beta. A potem pojawiła się wersja dopracowana, którą rozesłano do użytkowników uznano, że w sumie ta beta jakoś działa i niech się ludzie nią bawią. Dodajmy: niech ludzie bawią się betą oprogramowania sterującego np. samochodem o masie ponad 1600 kg.

najszybsze samochody w Polsce
REKLAMA
REKLAMA

Tak, oczywiście chodzi o Teslę i jej nową funkcję Smart Summon, która w ciągu ostatnich dni co najmniej pośrednio przyczyniła się do co najmniej kilku mniejszych i większych stłuczek na parkingach. Albo przynajmniej groźnych sytuacji.

Jeśli ktoś nie zna sytuacji, to czas na szybkie nadrobienie.

W dużym skrócie: Tesla zaktualizowała oprogramowanie w swoich samochodach, unowocześniając funkcję Summon do tego stopnia, że możemy teraz wezwać nasze auto z poziomu aplikacji na telefonie.

I nie chodzi tylko o proste przejechanie 10 metrów na wprost, ale np. wyjazd z miejsca parkingowego, przejazd przez parking i odebranie nas spod drzwi sklepu. Bo np. pada, bo np. nie chce nam się pchać wózka albo jesteśmy zbyt zmęczeni kupowaniem, żeby przejść jeszcze te kilkadziesiąt metrów po parkingu.

To tyle. Tyle w teorii potrafi Smart Summon, oczywiście oznaczony jako wersja beta. Problem w praktyce jest taki, że samodzielnie poruszające się Tesle z jakiegoś powodu stają się źródłem chaosu na parkingach.

I właściwie trudno wytłumaczyć, o co chodzi.

Tym bardziej, że przeglądając nagrania, wyraźnie widać, że w większości sytuacji winą za zdarzenie trudno obarczyć komputer w Tesli. Równie niełatwo jednak założyć też, że kierowcy innych samochodów biorą specjalnie na cel w pełni autonomiczne Tesle.

Ot, może po prostu kultura parkingowa i umiejętności parkowania w Stanach Zjednoczonych nie stoją na najwyższym poziomie i dzwon w drodze na burgera to normalka. Nie ma co winić Tesli.

Można jednak winić ją za coś innego - widać, że to beta. Strasznie widać.

Zresztą przejrzyjcie sobie sami nagrania z testów Smart Summona. Z tego tekstu, może z tego albo z tego. Zwłaszcza osadzone w tym ostatnim dłuższe wideo pokazuje, co jest tak naprawdę problemem.

Smart Summon nie jest ani trochę smart. Jest wręcz... dumb. Zachowuje się na parkingu w większości sytuacji jak przerażony początkujący kierowca, hamując nawet wtedy, gdy jest to całkowicie zbędne, albo wykonując wszystkie manewry tak powoli, że inni kierowcy mają prawo się wściec. Dokładnie tak samo, jak wściekają się na niezbyt ogarniętych ludzkich kierowców.

Nie wspominając już o tym, że na przywołanym, zaledwie kilkuminutowym filmiku, Tesla w środku manewru (!) bez żadnego powodu (!) rozłącza się z telefonem i przestaje się poruszać. Tak po prostu - przywołujesz samochód, a on uznaje, że w sumie to się wysypał, po czym staje na parkingu, generując rosnący z sekundy na sekundę korek.

Ale to w końcu beta, przy gwiazdce napisano, że producent nie ponosi odpowiedzialności. Więc nie jego wina.

I są jeszcze dwie kwestie.

Pierwsza jest taka, że oglądanie większości z tych filmików boli. Tak, samochód docierający samodzielnie na wskazane miejsce to piękny futurystyczny obrazek, ale tutaj rozciągnięty jest przeważnie na czas, w którym można byłoby do tego samochodu dotrzeć na piechotę. Albo - w niektórych przypadkach - na rękach. A jeśli padałby deszcz, który często jest super-argumentem za obecnością tej funkcji, to zdążyłby spokojnie przestać padać.

Wszystko to wygląda raczej jak demo technologiczne prezentowane podczas targów na zamkniętym parkingu. I to demo z kategorii może nam wyjdzie, a może nie.

Z tym, że tu pojawia się druga z problematycznych kwestii - to nie jest zamknięty parking. Wszystkie te materiały wideo zarejestrowana na publicznych parkingach, w okolicy publicznych dróg, sterując samochodem - z wykorzystaniem testowego oprogramowania - zdalnie, bez żadnej osoby, która mogłaby zareagować w krytycznej sytuacji (ok - nie w każdym wideo tak jest, ale w sporej liczbie).

Tesla oczywiście w pewnym momencie wyda komunikat, że nie zachęca do robienia takich rzeczy i w ogóle to nie do tego służy, ale... chyba każdy doskonale zdaje sobie sprawę, jak to działa. Każda tego typu nowość będzie do upadłego (albo do wypadku/kolizji) testowana przez użytkowników. Którzy - z jakiegoś niepojętego dla mnie powodu - bardzo chętnie sprawdzają np. czy ich samochód jest w stanie ich potrącić.

REKLAMA

Pytanie, gdzie jest granica, której Tesla nie przekroczy w rzucaniu betami w użytkowników i czy taka granica w ogóle istnieje. Patrząc na to, co dzieje się przy pozornie nieszkodliwym Smart Summonie, wizja debiutu w pełni autonomicznego Autopilota wydaje się co najmniej przerażająca. W końcu jeśli trafi do kierowców jako beta (a dlaczego miałby nie?), to minie pewnie 5 minut, zanim ktoś taką betę wyśle na drugi koniec kraju. I jedyne o czym pomyśli, o to tym, żeby podłączyć odpowiednio duży powerbank do GoPro, które zarejestruje tę trasę...

Ps. Tak, inni producenci też mają częściowo autonomiczne/zdalne systemy parkowania, ale przeważnie nie pozwalają one na dużo więcej niż wyjazd z ciasnego miejsca parkingowego. I bardzo prawdopodobne, że nikt - poza dziennikarzami - z tych funkcji nigdy nie skorzystał. Na szczęście.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA