Jaguar F-Pace SVR to brytyjski muscle-SUV. Planowałem trasy, żeby jeździć nim przez tunele
Jaguar F-Pace SVR ma pięciolitrowe V8 z kompresorem i 550 KM. Brzmi jak marzenie i osiąga setkę w cztery sekundy, ale jest trochę zapomniany przez klientów. Dlaczego?
„Planuj trasę tak, by koniecznie znalazł się na niej tunel”. Takiej opcji w Google Maps niestety nie ma. Szkoda. Na pewno chętnie korzystaliby z niej właściciele Jaguarów F-Pace SVR. Gdy przez tydzień jeździłem takim autem, zdarzało mi się specjalnie nadrobić drogę tak, by przejechać co najmniej pod wiaduktem. Szyby w dół, lekkie dodanie gazu, dźwięk odbija się od ścian… dzień od razu staje się lepszy. Uwaga, można się uzależnić, a późniejsza przesiadka do jakiegoś diesla boli jak kolacja w dworcowym barze po obiedzie w restauracji z gwiazdką Michelin.
Wszystko dzięki silnikowi V8
Nie mogę się przyzwyczaić do nazewnictwa nowych Jaguarów i F-Pace myli mi się z F-Type, a E-Pace z i-Pace. W końcu udało mi się jednak zapamiętać to, czym jeździłem: F-Pace to spory SUV. W gamie Jaguara nie ma większego, ale mierzy 4,73 m, co oznacza, że nie gra jeszcze w lidze BMW X5 (4,92 m) czy Audi Q8 (4,98 m), ale raczej BMW X3 (4,7 m), Alfy Romeo Stelvio (4,68 m) czy Porsche Macana (4,69 m).
F-Pace ma niezwykle szeroką gamę wersji. Cennik otwiera diesel o mocy zaledwie 165 KM. Po drodze jest jeszcze kilka dwulitrówek, w tym hybryda plug-in i rzędowa, trzylitrowa „szóstka”. A potem dochodzimy do szczytu gamy. To właśnie takim samochodem jeździłem.
Oto Jaguar F-Pace SVR
SV znaczy „Special Vehicle”, bo to taki dział Jaguara odpowiada za ten model. „Samochody specjalne” mogą się niektórym kojarzyć np. z ambulansami, ale gdyby na tego F-Pace’a zamontować sygnały, z pewnością byłby najszybszą karetką w powiecie. Jest bowiem „specjalny” ze względu na swój silnik. To pięciolitrowe V8 doładowane nie turbosprężarką, a kompresorem.
Rozwija 550 KM, co w pubowym pojedynku na „ile mocy ma twoje auto?” pozwala właścicielowi SVR-a triumfować i nad posiadaczami Stelvio Q i nad kimś, kto kupił Mercedesa-AMG GLC 63 AMG S albo BMW X3 M Competition (wszystkie mają po 510 KM). Właściciele wymienionych aut mogą się jednak błyskawicznie odegrać, pytając człowieka od Jaguara o osiągi jego wozu. W kwestii sprintu do 100 km/h, F-Pace SVR ze swoimi równymi czterema sekundami musi uznać wyższość każdego konkurenta prócz BMW. Różnice wynoszą oczywiście po 0,1-0,2 s, ale przecież każdy ułamek się liczy, gdy chodzi o honor.
I tak w Jaguarze najlepszy jest dźwięk
Chrapliwy, soczysty bulgot, przechodzący w ryk – właśnie z tego powodu SVR uzależnia i dlatego wspomniałem o niezbędnej trasie przez tunele. W takich miejscach odgłos V8 wybrzmiewa najdonośniej i najpełniej.
Nie ma tu miejsca na żadne głośnikowe oszustwa. Owszem, jest przycisk z rysunkiem wydechu, teoretycznie regulujący jego głośność, ale trudno usłyszeć różnicę. W obydwu trybach jest świetnie.
Jaguar F-Pace SVR ma też inne zalety
Nie tylko jest szybki, ale i po prostu bardzo przyjemny w czasie jazdy. Odpowiada za to charakterystyka silnika. Dzięki braku turbo, rozwijanie mocy jest dość liniowe, bez nagłej eksplozji. Reakcja na gaz - również lepsza niż w samochodach z turbosprężarkami. Jaguar zapewnia niemal „wolnossące” wrażenia, co jest zaletą.
Automatyczna, ośmiobiegowa skrzynia nadąża za całością. Działa wystarczająco sprawnie. Wielki plus za… sprawne ruszanie z miejsca. Wiele nowych, mocnych aut jest mocno przytłumionych podczas startu i musi minąć dłuższa chwila, zanim rozwiną skrzydła. Jaguar F-Pace SVR rusza jak z procy.
W odróżnieniu od wersji przedliftingowej, jest tutaj też funkcja Auto Hold. Włącza się ją i wyłącza z poziomu ekranu dotykowego, podobnie jak start-stop, który rzeczywiście warto deaktywować, bo to nie jest miękka hybryda i czuć szarpanie przy włączaniu silnika.
Multimedia są dopracowane
Nauczenie się, gdzie ukrywa się dana funkcja, może zająć chwilę, ale pod względem obsługi Jaguar nie wypada źle. System działa płynnie, a kamery mają doskonałą jakość. Ściana w waszym garażu jeszcze nigdy nie wyglądała tak dobrze.
Bardzo dobry – jak na 550-konny samochód – jest też komfort jazdy, bo nawet na dziurawej drodze Jaguar zachowuje klasę. Wyciszenie od szumów? Dobre. Od silnika na szczęście gorsze. Zalet jest więcej. Trudno narzekać na przestrzeń w środku, a zużycie paliwa w mieście wcale nie zabija. 16 litrów na sto kilometrów przy SUV-ie z V8? Naprawdę nie jest źle.
Wygląd to już kwestia gustu, ale uważam, że design Jaguara dobrze łączy agresję z pewną dyskrecją i elegancją. Za sprawą srebrnego lakieru, F-Pace zyskuje sporo punktów niepozorności, choć i tak zwraca na siebie uwagę. Po części dlatego, że rzadko widuje się ten model na ulicy, a po części oczywiście ze względu na dźwięk. Za często o nim wspominam, wiem…
Przez cały test zastanawiałem się nad jednym
Dlaczego Jaguar F-Pace - nie tylko w wersji SVR - jest tak mało popularny? Wiadomo, że drogie SUV-y nigdy nie będą stały na każdym rogu (nie dotyczy niektórych dzielnic Warszawy), ale nawet jak na realia tego segmentu, brytyjski wóz jest po prostu egzotyką.
Nie jestem pewien, czy chodzi o wady samego samochodu. Owszem, trochę by ich się nazbierało. Wnętrze jest dobrze wykonane, ale wygląda dość generycznie. Mimo że wersja po liftingu dostała nowy kokpit, jego rysunek nadal jest nieciekawy i podobna deska rozdzielcza mogłaby być w aucie właściwie dowolnej marki, od Forda po Hyundaia.
Fotele wersji SVR też pozostawiają sporo do życzenia, bo nie mają wysuwanej podpórki pod uda, a wykończona metalem dziura w oparciu trochę wbija się w plecy.
Oprócz tego, niektórzy narzekają na trochę za mało bezpośredni układ kierowniczy Jaguara. Owszem, Stelvio jest pod tym względem lepsze, ale i tak uważam, że Jaguar F-Pace SVR jest wystarczająco precyzyjny w prowadzeniu, zwinny i dobrze maskuje swoją masę wynosząca niemal dwie tony. Myślę, że klienci na szybkie SUV-y niespecjalnie interesują się torowymi zdolnościami ich aut. Gdyby chcieli co weekend podbijać trackdaye, raczej kupiliby coś mniejszego. Rysunek deski i fotele pewnie niektórych odstraszą, ale i tak myślę, że to nie w nich leży problem.
Czy chodzi o wizerunek marki Jaguar?
Jaguar zmaga się – moim zdaniem – z trzema problemami. Po pierwsze, chodzi o opinie dotyczące wątpliwej niezawodności nowych modeli tej marki. Nie mogę się wypowiedzieć na ten temat, bo podczas testu nie spotkała mnie żadna niemiła przygoda, ale rzeczywiście głosów rozczarowanych właścicieli słyszałem sporo.
Po drugie, problemem może być prestiż marki. Wcale nie jest za mały, więc Jaguar nie ma tego kłopotu, co np. Alfa Romeo, nie wspominając o firmach koreańskich. Wręcz przeciwnie. Według wielu klientów, Jaguar jest czymś pozycjonowanym jeszcze wyżej niż Audi czy nawet Mercedes. Kojarzą tę markę z superluksusem na poziomie Bentleya… i dlatego unikają nawet wizyty w salonie.
Oczywiście Jaguar F-Pace SVR jest potwornie drogi, bo kosztuje 500-560 tysięcy złotych (w zależności od wybranych opcji), ale np. wspomniany Mercedes-AMG GLC 63 S wcale nie jest tańszy. Alfa Romeo Stelvio, owszem, kosztuje mniej, ale w kwestii wykonania czy wyposażenia nie dorównuje „Dżagowi”.
Niektórym Jaguar może się więc wydawać zbyt drogi, choć wcale taki nie jest - ale to raczej problem, który dotyczy wersji bazowych albo mniejszego modelu E-Pace. SVR może cierpieć z powodu trzeciego problemu, też wizerunkowego. Dla niektórych Jaguar jest marką dla starszych, statecznych kierowców. „Jaguara wypada kupić sobie dopiero po 40.” – słyszałem kiedyś. Nie zgadzam się, ale taka jest obiegowa opinia.
Ale czy sam kupiłbym sobie F-Pace’a SVR?
Nie. Zamiast niego, sprawiłbym sobie inny wóz z koncernu JLR, z tym samym silnikiem – Range Rovera Sport SVR. Wiem, że Range gorzej by się prowadził i przechylał na zakrętach, ale to nie ma żadnego znaczenia, bo ma jeszcze więcej charakteru. I byłby kompletnie bezsensowny. O to chodzi.
Fot. Chris Girard