Dotykałem najtańszych 650 KM na rynku. Hyundai Ioniq 5 N na żywo (cenę też podam)
Szaleństwo dodawania elektrycznych koni mechanicznych trwa. Hyundai Ioniq 5 N będzie szybszy od Ferrari Enzo. Widziałem go na żywo.
369 900 zł. Tyle trzeba zapłacić za 650-konny samochód, który osiąga setkę w 3,4 s. Dla porównania, Ferrari Enzo zrobiłoby to w 3,6 s, gdyby tylko zechciało zjechać z plakatu w moim dawnym pokoju. To poziom supersamochodów – nawet te dzisiejsze wcale nie są dużo szybsze, zwłaszcza w tak zwanym codziennym życiu, gdy trzeba walczyć o trakcję, uważać na nisko zawieszony przód i mocno trzymać kierownicę.
Oto Hyundai Ioniq 5 N
Ioniqa 5 znamy już nie od dziś i pewnie widzieliście już takie auto wiele razy na ulicach. Stawiam, że mogliście się nawet za nim obejrzeć, bo ta stylistyka przyciąga wzrok. Jest nowoczesny, ale ze sznytem retro.
Odmiana N została oczywiście odpowiednio przyprawiona chilli. Pomarańczowe akcenty (uwaga – w spalinowych N-kach tego typu fragmenty są czerwone) nieźle zgrywają się z kolorem, którego… nie umiem opisać. Mimo że szybkie Hyundaie są na rynku już od lat, nadal nie wiem, czy to raczej „szary” czy może „błękitny”. Są też wielkie felgi, odrobina karbonu, a zderzaki narysowano bardziej agresywnie.
Zajrzyjmy do środka
Litera „N” na kierownicy zastępuje dobrze znane „kopnięte H”. Kierownica to tutaj prawdziwe centrum dowodzenia – ma całą masę przycisków. Jest ich chyba nawet trochę za dużo. Steruje się za ich pośrednictwem nie tylko radiem i tempomatem, ale i trybami jazdy i różnymi „sportowymi” funkcjami. Literka „N” jest też na przyciskach, które przenoszą kierowcę od razu w świat najostrzejszych ustawień.
Ioniqa 5 łatwo docenić za osobny, klasyczny panel do obsługi klimatyzacji. Ma też tunel ze schowkami i ładowarką indukcyjną do telefonu. Plastiki są niezłej jakości, nie brakuje alcantary… ale to wszystko zapewne kompletnie traci na znaczeniu, gdy kierowca wciśnie gaz.
Hyundai Ioniq 5 N rozpędza się do 260 km/h
To bardzo wysoka prędkość maksymalna, jak na samochód elektryczny. Akumulator tego wozu ma pojemność 84 kWh. Wóz korzysta z architektury 800 V. Ma dwa silniki – po jednym na każdą oś, uzyskując w ten sposób napęd AWD. Przedni motor ma 226 KM, a tylny – 383 KM. Wóz ma jeździć jak tylnonapędowy. Ma nawet tryb Drift z funkcją optymalizacji poślizgu, w którym ponoć błyskawicznie zamienia tylne opony w dym, a muchy trzeba potem zmywać z bocznych szyb.
Ioniq 5 N na pewno wzbudzi kontrowersje
Z jednej strony ma oczywiście wielką moc, która może zirytować kierowców dużo droższych wozów tankowanych benzyną. To nadal… hot hatch. 650-konny, ale hot hatch.
Z drugiej, na pewnych polach próbuje udawać auto spalinowe. Wóz ma 10 głośników, ale tylko 8 odpowiada za jakość muzyki we wnętrzu. Dwa służą do emitowania odgłosu silnika – i nie mówimy o elektrycznym. Ma być słyszalny zarówno w środku, jak i na zewnątrz. To przypomina rozwiązanie stosowane w nowym Abarthcie 500e. Od razu je wyłączyłem, gdy tylko wsiadłem do nowej, szybkiej pięćsetki.
Ioniq 5 N idzie jeszcze o krok dalej w swoim aktorstwie. Konstruktorzy uznali, że jazda autami elektrycznymi jest zbyt gładka i perfekcyjna. Dodali trochę spalinowej niedoskonałości. I dlatego najmocniejszy koreański wóz w historii udaje… że ma skrzynię biegów. Potrafi nawet poszarpywać.
Czy to miłe nawiązanie do tradycji i coś, co doda szczyptę emocji do niezwykle mocnego, ale jednak trochę zbyt gładkiego – przez fakt bycia elektrycznym – wozu? A może to jednak niepotrzebne komplikowanie konstrukcji i zabawne udawanie? Zobaczymy. Póki co, obawiam się, że Ioniq 5 N może być odrobinę przekomputeryzowany. Odpowiedni tryb do driftu, 11 możliwości ustawienia proporcji rozkładu momentu obrotowego… Ale tak widocznie wyglądają auta sportowe na nowe czasy. Nie spalicie w nich sprzęgła (chyba że ktoś wpadnie na pomysł, by dodać funkcję udawania gaśnięcia przy starcie i rozpylacz charakterystycznego zapachu)…
Jedno jest pewne – to najtańszy wóz o takiej mocy na rynku
Ioniq 5 N jest tańszy o 30 000 zł od słabszej, choć podobnej technicznie Kii EV6 GT. To najmniej kosztowny sposób na 650 KM i sprawienie, że pasażer zrobi się zielony od przyspieszania. Czekam na jazdy.
Więcej na temat Hyundaiów:
Fot. Maciej Lubczyński