GDDKiA radzi kierowcom liczyć słupki. Ten przepis kompletnie się nie udał
Podobnie jak nie udali się rodzicom wszyscy kierowcy, którzy siedzą innym kierowcom na tylnym zderzaku. GDDKiA uprzejmie im radzi, ja dodałbym literę "g" do wyrazu "radzi" i nieco zmienił kolejność liter.
Tak, żeby wyszło "gardzi", bo to lepiej oddaje mój stosunek do tej grupy kierowców. Ktoś uchwalił przepis, który trudno jest wyegzekwować — zdarza się. Inny ktoś ma problemy z potwierdzaniem swojej męskości i uważa, że lewy pas każdej drogi ekspresowej i autostrady należy do niego — też się zdarza. I nikt nie wie, jak to powstrzymać.
Zbliżają się wakacje i GDDKiA poucza kierowców, jak mogą łatwo wyliczyć odległość od poprzedzającego ich pojazdu. Ja mówię, że nie z liczeniem jest tu kłopot. Może z liczeniem też jest, podobnie jak z funkcjonowaniem w społeczeństwie.
Zachowywanie bezpiecznego odstępu — martwy przepis
Od ponad trzech lat, czyli od 1 czerwca 2021 r. obowiązują przepisy dotyczące zachowywania właściwego, bezpiecznego odstępu od poprzedzającego nas pojazdu. Art. 19 Ustawy — prawo o ruchu drogowym nakazuje nam zachowywać bezpieczny odstęp w każdej drogowej sytuacji. Ustęp 2. mówi, że kierowca jest zobowiązany:
- jechać z prędkością nieutrudniającą jazdy innym kierującym;
- hamować w sposób niepowodujący zagrożenia bezpieczeństwa ruchu lub jego utrudnienia;
- utrzymywać odstęp niezbędny do uniknięcia zderzenia w razie hamowania lub zatrzymania się poprzedzającego pojazdu.
A ustęp 3a. wyjaśnia, że:
Kierujący pojazdem podczas przejazdu autostradą i drogą ekspresową jest obowiązany zachować minimalny odstęp między pojazdem, którym kieruje, a pojazdem jadącym przed nim na tym samym pasie ruchu. Odstęp ten wyrażony w metrach określa się jako nie mniejszy niż połowa liczby określającej prędkość pojazdu, którym porusza się kierujący, wyrażonej w kilometrach na godzinę. Przepisu tego nie stosuje się podczas manewru wyprzedzania.
I to z nim potworny kłopot mają polscy kierowcy. Nieboraczki nie potrafią ocenić odstępu. Często jeżdżę po drodze ekspresowej z tempomatem ustawionym na prędkość 120 km/h. Z podobną wyprzedzam inne pojazdy. Serdecznie nie polecam takiego stylu życia. Tak haniebnie wolna prędkość działa na innych jak płachta na byka. Liczba kierowców, którzy błyskawicznie chcą mi pokazać, że muszę pilnie opuścić lewy pas, jest nie do wyobrażenia. To, co dzieje się za mną, to nie jest cyrk, bo w cyrku bywa śmiesznie. Nie jest to też zoo, bo nie znam takich zwierząt. Z tyłu następuje taka kumulacja kompleksów, że żadne liczenie słupków nie pomoże. Ten przepis jest martwy bardziej niż sumienie Google.
Jaka odległość od poprzedzającego pojazdu?
GDDKiA jest nieco mniej radykalna w swym osądzie przyczyn takiego stanu rzeczy. Zauważa, że kierowcy są "na bakier" z tymi przepisami. Poucza, że:
Niezachowanie bezpiecznej odległości między pojazdami na drogach szybkiego ruchu nadal jest jedną z głównych przyczyn zdarzeń i wypadków drogowych.
Nie ma czasu na reakcję, gdy odstęp jest minimalny. Pomóc ma "przepis na odpowiedni dystans". Narzucona przepisami odległość wynosi połowę prędkości pojazdu. Na drodze ekspresowej może być to 50 i 60 m, zależnie od limitu i przy założeniu, że go nie przekraczamy. W przypadku autostrady powinno być to 70 m, przy dostosowaniu się do limitu.
Lewy pas i jego przypadki:
Kierowcy, liczcie słupki
W czasie jazdy jest to praktycznie nie do policzenia, bo taką czynność trzeba wykonywać wielokrotnie. Spróbujcie jechać i liczyć na odcinku autostrady A2 między Łodzią a Warszawą. Tak samo jest to praktycznie nie do wychwycenia i udowodnienia przez patrol policji. Najprościej jest liczyć słupki. Tak radzi GDDKiA:
Można wykorzystać dowolny nieruchomy obiekt w otoczeniu drogi ekspresowej czy autostrady — słupek pikietażowy, latarnię, znak drogowy lub bramownicę, przy której znajduje się poprzedzający nas pojazd. Jeśli miniemy wybrany obiekt 2 sekundy później, to taki odstęp będzie zgodny z przepisami. Przy prędkości 80 km/h w ciągu sekundy pokonamy nieco ponad 22 m, przy 100 km/h blisko 28 m, przy 120 km/h nieco ponad 33 m, a przy 140 km/h niemal 40 m. Utrzymanie 2-sekundowego odstępu w zależności od rozwijanej prędkości zapewni nam dystans odpowiednio 44, 56, 66 i 80 m, trochę większy niż wymagają tego przepisy.
Można też liczyć linie i przerwy między nimi, rozdzielające pasy ruchu. Linia ma 4 m długości, a odstęp między nimi 8 m.
To nie z liczeniem jest kłopot
Liczenie, a już szczególnie precyzyjne ocenianie odległości nie jest tu największym problem. Zapewne wielu kierowcom wydaje się, że zachowali bezpieczny odstęp, a w rzeczywistości tak nie jest. Prawdopodobnie jest ich cała masa i oni też powinni się poprawić. Za chwilę zobaczymy ich prawdziwy wysyp na drogach prowadzących nad morze. Oni faktycznie niech przejmą się liczeniem.
To nie z nimi jest prawdziwy kłopot. Prawdziwy problem to kierowcy, którzy dobrze wiedzą, że takie przepisy istnieją, ale nie zamierzają się do nich stosować. Do przepisów o zachowywaniu bezpiecznej odległości trzeba dodać kolejne, dotyczące agresji drogowej i odbierania uprawnień za jazdę na zderzaku.