Fiesta, wypad z taśmy. My tu będziemy klepać elektrycznego SUV-a
Dla małych samochodów nie ma już miejsca na rynku. Dlatego Ford Fiesta musi zniknąć, a zamiast niego - z taśm produkcyjnych w fabrykach w tym samym miejscu - będzie zjeżdżał... tak, elektryczny SUV.
Zniknięcie z rynku Fiesty - choć po dekadach produkcji może oburzać i boleć - nie jest raczej wielkim zaskoczeniem. Koniec produkcji był przewidziany mniej więcej na połowę tego roku i... jest trochę dalej niż połowa roku, więc czas już zamknąć ten rozdział. Niestety na nową Fiestę nie ma co liczyć.
Ford Fiesta znika, zamiast niej będzie produkowany...
Explorer. Byłoby nawet zabawne, gdyby chodziło o spalinowe monstrum, ale niestety chodzi o elektrycznego SUV-a o długości ok. 4,5 m. I tak jak do tej pory z taśm produkcyjnych w niemieckiej Kolonii zjeżdżały od lat właśnie Fiesty, tak teraz - po wielomiliardowych inwestycjach - będą z nich zjeżdżały nowe, elektryczne Explorery. Przy okazji oczywiście dużo większe, cięższe i droższe.
Jak podaje przy tym Autocar, koniec produkcji Fiesty jeszcze nie nadszedł. To znaczy - nie nadszedł dzisiaj, w momencie publikacji tego tekstu, a nadejdzie dopiero 7 lipca, czyli od najbliższej soboty nikt już żadnej części do Fiesty w tej fabryce nie tknie. Nie trzeba raczej dodawać, że zamówienia na nowe Fiesty nie będą już raczej przyjmowane.
Liczenie na kupienie Fiesty z ostatniej-ostatniej serii produkcyjnej też może być dość skomplikowane, a w ekstremalnych przypadkach - niemożliwe. Nie ma bowiem co liczyć na to, że uda nam się kupić ostatnią albo przedostatnią wyprodukowaną Fiestę - dwa ostatnie egzemplarze mają zostać zachowane na własny użytek przez Forda. Jeden trafi do niemieckiego oddziału, drugi natomiast do oddziału brytyjskiego.
A potem nie będzie już nic. Tylko elektryczne crossovery.
No dobra, coś w sumie będzie.
Na samym Otomoto można znaleźć 56 nowych egzemplarzy Forda Fiesty i pewnie chwilę zajmie im znalezienie nabywcy. Można się w sumie zastanowić, które sztuki będą stały dłużej na dilerskich placach - 200-konne ST za ponad 130 000 zł, czy najtańsze egzemplarze za okolice 85 000 zł.
Swoją drogą - najtańsze Fiesty to wersje Titanium, ST-Line, Titanium z pakietami i ST-Line z pakietami. Jakoś to mi się trochę kłóci z wizerunkiem Fiesty jako taniego i prostego auta, ale najwyraźniej to był jedyny sposób, żeby Fiesta się jeszcze kalkulowała - sprawić, że będzie droga na start.
Tym, co nastąpi później - albo już nastąpiło - będzie natomiast po prostu Ford Puma. Przy obecnej promocji kosztuje minimum 99 900 zł, czyli względnie niewiele więcej niż Fiesta. A skoro można mieć crossovera, to należy mieć crossovera - i pewnie tak też uznawali klienci, głosując po części portfelami za tym, żeby najmniejszego hatchbacka Forda skasować z listy płac.
Na samym końcu wszystko będzie elektrycznym crossoverem.
Znaczy - tak naprawdę będą to zwykłe samochody, ale zostaniemy przekonani, że tak nie jest. Chyba że do łask wrócą minivany i kombivany. Niektórzy już nawet wpadli na ten pomysł...