REKLAMA

Elektroniczne prawo jazdy ważne od razu po zdanym egzaminie? To za piękne

Przecież to niemożliwe, żeby było aż tak dobrze. Elektroniczne prawo jazdy miałoby obowiązywać od razu po zdaniu egzaminu i można by na nim jeździć do momentu wydania blankietu. Mózg wybuchnięty!

elektroniczne prawo jazdy
REKLAMA
REKLAMA

Od lat jest to jeden z moich ulubionych przejawów opresyjnego państwa. Najpierw bierzesz udział w kursie nauki jazdy prowadzonym przez prywatną szkołę, a potem zdajesz egzamin w ośrodku egzaminowania, który nie uczył cię jeździć – a w interesie tego ośrodka jest, żebyś nie zdał/a, bo na tym zarabiają. Jednak jeśli już zdasz egzamin, to dalej nie możesz jeździć, bo nie masz blankietu. Czyli po dopełnieniu wszystkich formalności, nadal nie można wsiąść za kierownicę pod rygorem utraty nabytych uprawnień, ponieważ władze samorządowe nie wyrabiają się z produkcją stosownych dokumentów. Tak jakby nie można było po egzaminie dostać zaświadczenia o nabyciu uprawnień i jeździć z tym dokumentem aż blankiet zostanie wydany. Czemu nie? Bo nie, i nie interesuj się.

Ale to ma się zmienić!

Aż zadrżałem, jak o tym przeczytałem. Wyobraźcie sobie, że rząd chce scyfryzować cały proces – a konkretnie Ministerstwo Cyfryzacji skierowało do Rady Ministrów projekt ustawy o aplikacji mObywatel i projekt ten został przyjęty. Oczywiście musi go jeszcze przegłosować Sejm, Senat i podpisać prezydent, ale oni są zasadniczo wszyscy z jednej opcji, więc chyba to ogólnie formalność. Ostatecznym efektem dla obywateli będzie nie tylko to, że dokumenty elektroniczne z aplikacji mObywatel będą równoważne z tradycyjnymi, ale też to, że uprawnienia będą pojawiać się natychmiast. Wprawdzie nie dla wszystkich kategorii, a tylko dla A i B (z przyległościami), ale lepsze to niż nic.

Wygląda na to, że nadchodzi zmierzch ery dokumentów w formie fizycznej

Ostatnio nawet podczas kontroli policyjnej policjant pytał najpierw o PESEL, zamiast domagać się pokazywania różnych karteczek, sprawdzając potem wszystko w przenośnym urządzeniu elektronicznym. Z jednej strony można się oburzać na totalną kontrolę i inwigilację, z drugiej strony wspaniały jest brak konieczności nieustannego zamartwiania się o to, czy mamy przy sobie właściwe dokumenty z odpowiednimi pieczątkami i datą ważności. Nie znaczy to oczywiście, że nie rodzi to kolejnych problemów. Przypuśćmy bowiem, że chcemy kupić samochód i sprzedający ma do niego dowód rejestracyjny, więc wszystko wydaje się wspaniale. Dopiero przy próbie przerejestrowania dowiadujemy się, że ten dowód jest zatrzymany. Albo i nie dowiadujemy się w ogóle, bo zamiast auto przerejestrować, zgłaszamy tylko jego nabycie drogą elektroniczną i dopiero przy badaniu technicznym wychodzi na jaw ta sytuacja. Chyba, że wcześniej spowodujemy kolizję. Wtedy mamy naprawdę duży kłopot.

Jak na razie jednak większość zmian jest na lepsze

Podsumuję kilka ułatwień dla kierowców w ostatnich latach, które mogliście przeoczyć.

REKLAMA
  • brak konieczności jeżdżenia z dowodem rejestracyjnym
  • brak konieczności wymiany dowodu kiedy skończy się „miejsce na pieczątki”
  • unieważnienie kuriozalnego dokumentu jakim była „karta pojazdu”
  • wycofanie nalepki kontrolnej z przedniej szyby
  • możliwość sprawdzenia pojazdu w systemie historiapojazdu.gov.pl
  • możliwość elektronicznego zgłoszenia nabycia pojazdu bez wizyty w urzędzie
  • teraz dojdzie do tego jeszcze elektroniczne prawo jazdy od razu po egzaminie

Jestem NIEMAL gotów przyznać, że tam naprawdę ktoś myśli, ale obawiam się, że to niepopularny pogląd...

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA