Są polskie ceny DS 9. Start od 205 900 zł
Ale jak się postaracie, otrzecie się o 285 000 zł. Przy czym zabawa w konfiguratorze będzie raczej krótka.
DS9 - cena w Polsce
Do wyboru są dwie wersje wyposażenia i dwie wersje układu napędowego.
„Bazową” jest Performance Line +, której minimalną cenę ustalono na poziomie 205 900 zł. W pakiecie dostajemy m.in. 19-calowe felgi, adaptacyjne zawieszenie z systemem skanowania drogi, LED-owe reflektory, systemy wspomagające jazdę, podgrzewane fotele, komfortowe siedzenia tylne i 12-calowy ekran zamiast klasycznych zegarów. Ta odmiana jest dostępna wyłącznie z benzynowym silnikiem PureTech 225 (1,6 l) i automatyczną, 8-stopniową przekładnią. Sprint do setki ma zajmować 8,1 s.
Jeśli wierzyć konfiguratorowi (nie wiem, czy jest już w swojej finalnej wersji, niektóre odnośniki na stronie DS9 nadal nie działają), to nie można do takiego DS9 dokupić żadnych dodatkowych opcji, poza jednym z lakierów. Do wyboru jest szary (darmowy), niebieski, biały i biały, przy czym jeden biały i niebieski kosztuje 4000 zł, natomiast ostatni biały - 5000 zł.
Wyższą (i najwyższą) wersją wyposażenia jest natomiast Rivoli +, która startuje od 224 900 zł. Tutaj do wyboru mamy już dwie jednostki napędowe - albo wspomniane benzynowe 1.6 albo wtyczkową odmianę plug-in o takiej samej mocy (8,3 s do setki), ale za to w cenie 254 900 zł.
Jeśli chodzi o dodatkowe opcje, to znajdziemy tu co najmniej dwie. Pierwszą jest pakiet Inspiracja Opera, czyli pakiet wykończenia wnętrza skórą Nappa Rouge Rubis na fotelach i desce rozdzielczej, wykończenia podsufitki Alcantarą i dodatkowego oświetlenia ambientowego. Wygląda to mniej więcej tak:
Przy czym od razu trzeba uprzedzić, że taki pakiet kosztuje 20 000 zł, choć na tle niektórych niemieckich producentów można to uznać za elegancką promocję.
Do tego można jeszcze dokupić te same lakiery, co w tańszej wersji, choć pojawia się jeden nowy. I żeby życie było bardziej kolorowe, jest to czarny (chyba) lakier Noir Perla Ner Metri, który jest tak czarny, że nawet nie wizualizuje się w konfiguratorze.
Co dostaniemy poza tym w tej wersji? Rozszerzoną klimatyzację (choć nadal dwustrefową), podgrzewane i wentylowane fotele z masażem (również z tyłu), a także szklany dach panoramiczny.
W przyszłości ma jeszcze pojawić się odmiana o mocy 360 KM, ale na razie jej ceny nie są znane.
Czy to się uda?
Bezdyskusyjnie będzie to ciekawa alternatywa dla 508 PSE. Ale dobra, żarty na bok.
Szanse na jakiś znaczący sukces DS9, szczególnie w Polsce, są raczej ograniczone. Teoretycznie ma cechy, które mogą pozwolić mu powalczyć - zdecydowanie będzie wizualnie wyróżniał się na ulicy, jest całkiem dobrze wyposażony, a do tego może mieć naprawdę piękne wnętrze. Nie mogę też nie trzymać za niego kciuków, bo producentów z segmentu tzw. aspirującego premium (niekoniecznie wyłącznie marketingowego) jest - wbrew pozorom - już raczej niewielu.
Z drugiej strony DS9 próbuje wjechać w segment E, który w Europie jest już mocno zacementowany i który próbowano szturmować już wielokrotnie - niemal zawsze bez skutku. Do tego mamy w gamie tylko dwie wersje silnikowe, obie o raczej niezbyt porywających osiągach. Dla porównania, w gamie Mercedesa klasy E jest w sumie (moment, liczę na palcach) 17 (!) wariantów napędowych i tylko jeden będzie wolniejszy do setki niż DS9 - bazowy diesel 200 d. Ach, no i dalej nie jestem pewien, czym właściwie jest marka DS i co faktycznie odróżnia ją od rywali.
Szans DS9 można więc szukać w cenie. Bazowa benzynowa klasa E kosztuje 214 700 zł, czyli o 10 000 zł więcej od podstawowego DS9, a lista wyposażenia jest raczej smutnawa i trzeba się liczyć z tym, że jeszcze co najmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych trzeba dołożyć, żeby klasa E była klasą E. Przy okazji pewnie też porównanie DS9 do klasy E jest już na start trochę na wyrost - choć o tym pewnie przekonamy się podczas jazd testowych.
Możliwe, że DS9 najsensowniej byłoby wrzucić do tego samego koszyka co np. Volvo S90. Przy czym Volvo swoją markę budowało latami, ma swoje cechy charakterystyczne, a do tego ma też w ofercie wariant kombi, którego w DS9 oczywiście brak.
Zobaczymy, co z tego będzie. A jak ktoś zamówi DS9, to chętnie dowiedziałbym się, dlaczego podjął taką decyzję.