REKLAMA

Lobby przyczepnościowe musiało namieszać. Zmiany w prawie o ruchu drogowym pomijają jeden wcześniejszy punkt

Czyżby rząd zorientował się, że dodawanie driftu jako osobnego wykroczenia nie ma żadnego sensu? A może to robota polskich stowarzyszeń drifterów? Oto mój komentarz do planowanych zmian w ustawie Prawo o ruchu drogowym, które referowaliśmy wczoraj.

Lobby przyczepnościowe musiało namieszać. Zmiany w prawie o ruchu drogowym pomijają jeden wcześniejszy punkt
REKLAMA

Zmiany w prawie o ruchu drogowym w Polsce następują po sobie tak szybko, że nawet znawcy tematu nie są w stanie zaktualizować sobie stanu wiedzy. Po zmianie definicji skrzyżowania moja osiedlowa ulica łącząca się z drogą główną stała się pełnoprawnym skrzyżowaniem równorzędnym, ale absolutnie nikt tego nie przestrzega. Większość kierowców ledwo zna znaki drogowe i jeździ na pamięć, tak jak wszyscy, na zasadzie „raczej się uda”. A rząd z uporem godnym lepszej sprawy ciągle coś zmienia, kombinuje, uściśla i uaktualnia, wierząc naiwnie, że tym razem to już na pewno będzie ta właściwa wersja, ta której kierowcy będą przestrzegać.

REKLAMA

W najnowszym projekcie wyparował fragment o drifcie

Drift jako wprowadzanie pojazdu w kontrolowany poślizg to niebezpieczny manewr na drodze, który już teraz (i od bardzo dawna) jest zakazany w artykule 86. kodeksu wykroczeń jako powodowanie zagrożenia w ruchu drogowym. Wydaje mi się, że ogólnie drift jako intencjonalny manewr na drodze publicznej przytrafia się stosunkowo rzadko. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jak spadnie śnieg, to na zaśnieżonych placach zdarzają się spontaniczne pojeżdżawki i ślizgawki, ale nigdy nie miałem wrażenia że jest to istotny problem społeczny.

Dlatego poprzednim projektem byłem nieco zdziwiony, a przypomnijmy, co zawierał: minimum 1500 zł grzywny i odebranie prawa jazdy na 3 miesiące oraz zabezpieczenie samochodu na 30 dni. Z jakiegoś powodu żadna z tych zmian nie trafiła do obecnej nowelizacji i nawet jeśli zostanie ona uchwalona, to za drift nie będziemy sądzeni z paragrafu o drifcie. Szkoda, pewnie niejeden młody kierowca BMW chciałby móc pochwalić się mandatem nie za nędzne „zagrożenie bezpieczeństwa” (art. 86 ust. 1), tylko za prawdziwy drift. Taki mandat to jak legitymacja federacji driftingowej, no ale nic z tego mordeczki, musicie obejść się smakiem.

Ferrari Testarossa

Obecna nowelizacja skupia się na terminach przyznawania prawa jazdy

I kryteriach jego odbierania. Znowu więc poruszamy się w sferze komplikowania kryteriów, uznając za absolutny pewnik, że nikt, kto nie ma prawa jazdy, nie wsiądzie za kierownicę. Przypomnę, że najgorętszym obecnie tematem jest problem osób z zakazami prowadzenia pojazdów, które nic sobie z nich nie robią i w razie kontroli dostają po prostu kolejny zakaz do kolekcji. Doskonale obrazuje to znaną zasadę, że prawo działa tylko na tych, którzy go przestrzegają. Nowe artykuły prawa o ruchu drogowym wprowadzają dodatkowe utrudnienia w sprawie prawa jazdy, które są na tyle zagmatwane, że nie sposób ich zrozumieć, bez rozpisania sobie wszystkiego bardzo szczegółowo. Po co? Przecież liczba osób podchodzących do kursów na prawo jazdy i tak spada, więc dalsze utrudnianie ludziom nauki tej życiowo istotnej umiejętności wydaje się sprzeczne z interesem społecznym. Nie wspomnę już, że społeczeństwo zdążyło się nauczyć nieistotności prawa jazdy. Jak masz samochód – możesz jechać. Szansa na kontrolę jest mała, w razie złapania dadzą ci zakaz prowadzenia pojazdów, a jak go złamiesz, dostaniesz drugi.

Idziemy więc w zupełnie innym kierunku niż powinniśmy

Prawo powinno być tworzone tak, żeby ludzie sami chcieli go przestrzegać. Większość przepisów jest nieznana i tworzy gąszcz, którego nawet prawnicy nie są w stanie pokonać, a co dopiero mówić o obywatelach. Jakie znaczenie dla bezpieczeństwa ruchu ma to, czy okres próbny trwa po prostu dwa lata, czy:

  1. 1)  2 lata, w przypadku osoby, która ukończyła 18 lat,
  2. 2)  3 lata w przypadku osoby posiadającej prawo jazdy, o którym mowa w art. 8aust. 1, jednak nie dłużej niż do czasu ukończenia 20 lat
    - począwszy od dnia, w którym został jej wydany ten dokument.

W sumie jedyna sensowna zmiana to ta, która przewiduje zabieranie prawa jazdy za przekroczenie prędkości o więcej niż 50 km/h ponad limit. Ale znowu, z niewiadomego powodu, zamiast po prostu ją wprowadzić, dodali do niej wyłączenie: nie obowiązuje na drogach ekspresowych i autostradach. Czyli na autostradzie możesz jechać 315 km/h i nie stracisz w Polsce za to prawa jazdy. Oczywiście nawet gdyby taką zmianę wprowadzić, to też nie stracisz, bo tego nikt nie sprawdza. Coraz częściej łapię się na tym, że nie warto postępować zgodnie z prawem, bo policja nawet mając sprawcę na widelcu po prostu odpuszcza.

Szkoda czasu na znęcanie się nad tym projektem. Poszedłbym podriftować, gdybym miał czym.

REKLAMA

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA