REKLAMA

Zaskakujący ruch prezesa w koncernie Stellantis. O czym my mamy teraz pisać?

Carlos Tavares był pierwszym i jak dotąd jedynym prezesem koncernu Stellantis. Miesiąc temu zapowiadał, że ustąpi w 2026 r., ale coś musiało się wydarzyć i postanowił zrezygnować już w ten weekend. Co się dzieje?

Zaskakujący ruch prezesa w koncernie Stellantis. O czym my mamy teraz pisać?
REKLAMA

Carlos Tavares ogłosił, że rezygnuje z funkcji prezesa Stellantis, czym zaszokował absolutnie wszystkich. Miesiąc temu mówiło się, że jego kontrakt wygaśnie w 2026 r., a tymczasem prezes podał się do dymisji ze skutkiem natychmiastowym. Był pierwszym przywódcą koncernu Stellantis, przyzwoitym menadżerem z fatalnym PR. Bo pomimo tego, że ewidentnie miał pomysł na poszczególne marki, to mówił to w taki sposób, że akcjonariusze dostawali drgawek. Nie skreślił Alfy Romeo, nie zaorał Maserati, nie wyrzucił do kosza DS. Próbował, walczył, apelował, ale nie udało się. Wskazywał na błędy w koncernie, raportował zły łańcuch dostaw, ale rzucił kilka złych słów. Powiedział, że marki, które w ciągu 10 lat nie przyniosą zysku zostaną sprzedane, co wywołało niemały kryzys wizerunkowy. Nie ukrywam, że trochę śmialiśmy się na naszych łamach z niektórych ruchów prezesa, ale jest mi go trochę szkoda.

REKLAMA

Miałem napisać ten wpis w formie przeróbki kultowego monologu Szpakowskiego podczas meczu ze Słowenią. Miał się zaczynać tak: Całe nieszczęście zaczęło się, gdy nie wpisano w klauzule przedłużenia umowy z Carlosem Tavaresem jednego zastrzeżenia - jeżeli nie wyprowadzisz koncernu na prostą, tego nam pan nie zagwarantuje kończymy kontrakt. Takiej klauzuli nie było i Carlos Tavares kontynuował związek, który już się chyba wypalił, gdzieś to małżeństwo trwało nie z rozsądku, a z musu. Miało być śmiesznie, zapewne zebrałbym tysiące lajków i setki tysięcy wyświetleń, może zirytowałbym zespół PR odpowiadający za koncern Stellantis, który i tak jest bardzo wyrozumiały w stosunku do tego, co pisze się o koncernie. Sytuacja Stellantis może niektórym z was wydawać się śmieszna, ale taka nie jest. Carlos Tavares jest pierwszym z wielkich prezesów, którzy odchodzą. Niektórzy jeszcze nie wiedzą, że sami podążą jego drogą, bo nie mają szans w grze z szulerem, który używa znaczonych kart.

Koniec Carlosa Tavaresa to początek zmian

Nie mam żadnych złudzeń - gdyby koncern Stellantis powstał 10 lub 15 lat temu, byłby ogromnym sukcesem. Zunifikowałby napęd i płyty podłogowe, trafił na ostatnie dobre lata w motoryzacji, sprzedaż byłaby kosmiczna, a sam Tavares byłby uznawany za wizjonera, byłby otoczony kultem. Tylko czasy się zmieniły, a prezesi zachodnich koncernów mierzą się z zupełnie innymi zagrożeniami niż jeszcze 10 lat temu. Pomysł był świetny, trzeba było ciąć coraz większe koszty, ale ile byś nie ograniczył, to i tak przegrasz, bo z jednej strony masz coraz ostrzejszą politykę klimatyczną ze strony Unii Europejskiej, a i w innych miejscach świata nie jest tak kolorowo, jakby się mogło wydawać. Z drugiej strony mamy coraz mocniej spadającą sprzedaż w Chinach i coraz większą presję ze strony tamtejszych producentów.

Tym będziecie jeździć

Jeszcze 10-15 lat temu w Chinach kupowano na potęgę europejskie samochody, bo były po prostu lepiej wykonane, oferowały więcej i były swojego rodzaju prestiżem. Czasy się zmieniły i Chińczycy zwrócili się ku rodzimym produkcjom, odchodząc od europejskich. I to widać w statystykach sprzedaży, które są z miesiąca na miesiąc coraz słabsze. I to nie tylko problem Stellantis, bo i inni dostają brutalną weryfikację. Oto sprzedaż elektrycznego Mercedesa:

W komentarzach do tego wpisu macie sprzedaż Audi. Również nie jest dobrze. A Stellantis? W trzecim kwartale wyniki grupy były tragiczne. Spadek zysków rok do roku na wszystkich kontynentach wynosił ponad 27 proc., w liczbie samochodów - o ponad 20 proc., tj. dostarczono 300 tys. szt. mniej do klientów. A na poszczególne rynki? USA - spadek o 30 proc., Europa - spadek o 17 proc., Chiny - spadek o 30 proc. Bliski Wschód - spadek o 26 proc. Jedynym plusem była Ameryka Południowa, gdzie zaliczono 14 proc. wzrost. To są tragiczne wartości. Poszczególne marki również nie radzą sobie najlepiej, a już 60 proc. spadek sprzedaży Maserati to cios w policzek.

Myślicie pewnie, że Tavares się nie znał, że jego dziwne ruchy w rodzaju sprowadzenia do Europy kolejnej marki - Leapmotor, to taniec pingwina na szkle i że wyprowadzilibyście koncern na prostą. Nie powiem, co byście zrobili, bo nie można pisać tak wulgarnie, ale uznajmy, że nie dobieglibyście do ustronnego miejsca. Zarządzaniem takim koncernem w takich czasach jest ekstremalnie trudne i obawiam się, że ktokolwiek przyjdzie na miejsce na Tavaresa, to i tak będzie w takiej samej sytuacji. Jestem ekspertem w dziedzinie motoryzacyjnej, ze swoimi kompetencjami ogarnąłbym kuwetę Izery, ale Stellantisowi nie dałbym rady, bo to zbyt trudne. Podobnie jak i innym koncernom.

Wszyscy zlekceważyli Chińczyków i sytuację wynikającą z zaostrzających się norm emisji spalin. Są prezesi, którzy biją na alarm, w rodzaju Luca de Meo z Renault, ale to głos wołającego na pustyni. Koncernami rządzą własne interesy (i interesy akcjonariuszy, ale oo tym już pisaliśmy wielokrotnie), nie patrzą na to, że stoją w obliczu inwazji, której nie przetrwają. Bo widzicie, nie da się konkurować z koncernami uzbrojonymi w niepoliczalne zasoby pieniężne, bo takie gwarantuje chiński rząd. I takich wielkich rezygnacji zobaczymy więcej. Dajcie im rok lub dwa.

Żegnaj Carlosie, będę tęsknił.

A co ze Stellantis? Do czasu znalezienia następcy Tavaresa koncernem będzie sterował John Elkann z Ferrari.

REKLAMA

Więcej o Tavaresie przeczytasz w:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA