Nowe Audi RS3 jest szybsze niż w papierach. Supersamochody płaczą skulone w kąciku
I cichutko jedzą jabłuszko, bo co mają robić, jak da się zrobić taniej to samo co one.
Nowe Audi RS3 to tzw. ostatnie takie, zobacz. Prędzej niektóre religie doczekają się nadejścia Mesjasza lub nowego Mesjasza, niż następne 400-konne auto kompaktowe zstąpi na europejską ziemię. Normy emisji spalin i potępienie silników spalinowych nie pozwolą na takie debiuty. Audi RS3 chyba bało się ujawnić swe prawdziwe osiągi. Rzeczywisty czas do setki okazuje się być lepszy niż wartości katalogowe. Jest na tyle dobry, że supersamochody trochę tracą już sens. Po co je jeszcze robić, skoro najtańszy RS w gamie Audi jest od nich szybszy?
Przyspieszenie Audi RS3
Katalog podaje, że Audi RS3 rozpędzi się do 100 km/h w 3,8 sekundy. Nie ma znaczenia, czy rozpędzimy hatchbacka, czy wersję Limousine, obie są tak samo szybkie. Film zamieszczony przez kanał Auditography pokazuje, że samochód potrafi osiągnąć setkę w jeszcze krótszym czasie i nie jest to kosmetyczna poprawka.
5-minutowy film skupia się na wyglądzie Audi RS3 Limousine, ogrywając tę szybką limonkę ze wszystkich stron, ale jeden z początkowych kadrów spowoduje, że kierowcy Audi A3, będą jeszcze bardziej chcieli być kierowcami Audi A3. Będą umęczać swoje diesle, marząc, że niewiele je różni od wersji RS3.
3,1 sekundy do setki
Tyle zmierzył sobie sam samochód. Wskazanie pokładowego komputera podało wartość o 0,7 sekundy lepszą od wartości katalogowej. Tym sposobem samochód za minimum 284 tys. zł konkuruje z wieloma napuszonymi supersamochodami.
Do większości modeli Lamborghini, czy Ferrari, Audi RS3 brakuje jeszcze z 0,2 sekundy, ale w cennikach wygrywa zawody. Strzela też niewymuszonego gola do własnej bramki. Tym chytrym filmem Audi RS3 wykazało się przyspieszeniem lepszym niż nowa elektryczna jakość, czyli Audi RS e-tron GT (3,3 s.), które jest dostępne w cenie już od 602 900 zł. Zrównało się też z Audi R8 Coupe Performance z silnikiem V10, kosztujące 973 400 zł w podstawie. Nie da się go obecnie zamówić, pewnie R8 przewidziało silną konkurencję wewnętrzną i pokornie przyznało rację tezie, że supersamochody tracą sens. Jeśli tego samego można dokonać z pięcioma cylindrami, to po co przepłacać za 10?
Może inni też są szybsi?
Pewnie tak. Wielu szybkim samochodom da się zmierzyć lepsze czasy niż wartości katalogowe. Wszyscy życzyliby sobie, żeby katalogi ich samochodów przekłamywały w ten sposób, żeby auta były szybsze niż podaje producent, a nie, tak jak zawsze, tylko więcej paliły, niż tam napisano. Teraz najbardziej życzą sobie tego właściciele supersamochodów.