Nie włączaj tempomatu na nowym odcinku trasy S7. Twój samochód może cię brutalnie skarcić
Nie da się jechać nowym samochodem z aktywnym tempomatem po nowym odcinku S7 z Warszawy w stronę Krakowa i na odwrót, o ile w tym nowym samochodzie nie ma jeszcze mapy, która tę drogę uwzględnia.
Bardzo lubię sytuacje, w których technologia zżera się sama. Mogę wtedy głośno krzyczeć, że prostsze rozwiązania są lepsze, bo działają bez spełnienia tysiąca dodatkowych kryteriów. Na tej samej drodze mogę jechać starszym autem z włączonym tempomatem – jedynie utrzymującym prędkość, ale nie mogę już użyć tempomatu aktywnego, który prędkość dostosowuje sam w zależności od warunków na drodze.
Dowiedziałem się o tym jadąc do Krakowa z Warszawy nowym samochodem z grupy Volkswagena
Nagle na wyświetlaczu za kierownicą przestał pojawiać się obraz z nawigacji z numerem drogi. Co jakiś czas system próbował „przykleić” mnie do jakiejś drogi, ale zasadniczo zdaniem samochodu jechaliśmy przez pole. To się zdarza, wiadomo że niektóre nowooddane odcinki dróg nie będą jeszcze wprowadzone do pamięci komputera w samochodzie i przy obecnym tempie rozbudowy sieci dróg w Polsce nieraz zdarzało mi się śmiać, że jadę przez pole.
Tym razem nie było mi do śmiechu, bo po włączeniu tempomatu aktywnego urządzenie oszalało. Komputer uznawał, że zjechałem z drogi, albo że zbliżam się do skrajnie niebezpiecznego skrzyżowania, albo że jadę 120 km/h na ograniczeniu do 20 km/h. Wydawał ostrzegawcze dźwięki i próbował sam hamować – w żadnym wypadku nie dawało się tak jechać, mógłbym spowodować wypadek swoimi niespodziewanymi manewrami. Wyłączyłem więc tempomat, nie mogąc nawet go przełączyć w tryb „nieinteligentny”, uznając że technologia zjadła się sama.
Niestety wiem dlaczego powiązano tempomat z nawigacją
Rozumiem, że dzięki temu można lepiej monitorować ruch pojazdu. Jestem pewien, że wszystkie informacje są szczegółowo rejestrowane – gdzie włączono tempomat, z jaką prędkością wtedy jechałem i tak dalej. Jeśli samochód jest poza drogą, to nie ma czego zarejestrować i dostaje obłędu. Z jednej strony to wspaniale, że samochód tak wszystko zapisuje. W razie wypadku da się odczytać naprawdę mnóstwo danych na temat tego, co działo się przed zdarzeniem.
Z drugiej strony nietrudno sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby powiązać tempomat z ogranicznikiem prędkości. W tej chwili prawie każdy nowy samochód ma już ostrzeżenie o przekraczaniu dozwolonej prędkości. W momencie jazdy po nieznanej drodze zdaniem komputera przekraczałem momentami prędkość o 100 km/h. Gdyby zamiast dość delikatnego brzęczyka pojawiła się fizyczna blokada niepozwalająca jechać szybciej niż 20 km/h, musiałbym porzucić jazdę drogą ekspresową i wybrać starą trasę – tam wszystko by działało.
W przyszłości samochód sam nam wybierze trasę i dopilnuje, żebyśmy nią jechali
Na razie można to uznać za błąd, bo tego fragmentu nie ma jeszcze w nawigacji. Jednak prędzej czy później dowolny wybór trasy nie będzie możliwy, ponieważ priorytet będzie stanowiła jak najmniejsza emisja CO2. Niemożliwe będzie też po prostu ruszenie z miejsca i pojechanie w nieznane – odjazd trzeba będzie poprzedzić wprowadzeniem celu, a systemy wspomagania kierowcy dopilnują, żebyśmy jechali tak jak zaplanowano. Można wyobrazić sobie cały arsenał środków, które temu posłużą: blokada na 20 km/h, wydawanie ogłuszającego dźwięku lub hamowanie co 100 metrów.
Nie mogę się doczekać tej ekscytującej przyszłości.