Znalazł sposób na zatrzymanie importu chińskich samochodów do kraju. Zobacz jak
Odkąd pracuję w Autoblogu zawsze chciałem odrobinę sparodiować tytuł „zobacz jak”. Prezydent Joe Biden dał mi dobry powód. To, co planuje obecny POTUS dla chińskich elektryków zasługuje na wpis.
Już dziś import do Stanów Zjednoczonych pojazdów wyprodukowanych w Chinach jest wysoko oclony. Obecnie wszystkie auta made in China podlegają cłom w wysokości 25 proc. Oprócz tego na samochody narzucane jest kolejne cło w wysokości 2,5 proc., któremu podlegają wszystkie samochody wyprodukowane poza granicami USA. Łącznie, każdy pojazd z Chin, który trafia do Stanów, jest obarczony cłem wynoszącym 27,5 proc. wartości. Tyle wystarczyło, żeby już dziś spowolnić zapał chińskich producentów do ekspansji na rynek amerykański. Firmy z Państwa Środka wolą sprzedawać do krajów, w których obowiązują niższe opłaty i korzystne ceny są argumentem.
Joe Biden chce drastycznego zwiększenia ceł na chińskie samochody
W razie gdyby aktualne cła okazały nieskuteczne, to obecny prezydent Biden szykuje zwiększenie ich czterokrotnie. Konkretnie chodzi o to, żeby wspomniane 25-procentowe cło dla pojazdów z Chin podnieść do okrągłych 100 proc. To tylko jedna z planowanych podwyżek na towary z Państwa Środka wchodząca w skład rewizji tzw. planu "301 ceł" stworzonego jeszcze przez administrację Trumpa.
Decyzja Joe Bidena nie jest jeszcze ostateczna i oczywiście nie ma nic wspólnego z nadchodzącymi w listopadzie tego roku wyborami prezydenckimi. Według Wall Street Journal POTUS sfinalizuję sprawę w przyszłym tygodniu - obecnie temat jest przedmiotem wewnętrznych dyskusji.
Alternatywą jest całkowity zakaz
Alternatywą jest propozycja przewodniczącego Senackiej Komisji Bankowej Sherroda Browna, który chce, aby administracja Bidena całkowicie zakazała chińskich pojazdów elektrycznych w związku z obawami, że stwarzają one ryzyko dla danych osobowych amerykańskich obywateli.
Wygląda na to, że chęci Chińczyków na motoryzacyjny zalew Stanów Zjednoczonych mogą zostać na zawsze w sferze ambicji. Ale jeżeli chiński przemysł motoryzacyjny jest uzbrojony w tak potężne zasoby pieniędzy i wpływów, o jaki go podejrzewamy, to cła mogą okazać się niewystarczające. BYD już zapowiedział budowę nie jednej, a dwóch fabryk w Europie. Wtedy produkty konglomeratu nie będą już made in China.
To nie pierwszy raz kiedy nowy kraj razem z rodzimymi producentami walczy o wpływy na światowej arenie motoryzacyjnej. Kiedyś była to np. Japonia, a później Korea Południowa. Obie te ekspansje się udały, ale tym razem może być inaczej, Musimy pamiętać, że tak drastyczne ruchy ograniczające przepływ dóbr i tym samym kapitałów pomiędzy dwoma mocarstwami z pewnością nie przyczynią się poprawienia i tak coraz bardziej napiętych stosunków międzynarodowych.