Niespodziewana przewaga samochodu elektrycznego nad spalinowym. Kradzieże
Pomimo rosnącej liczby kradzieży samochodów, analizując oficjalne statystyki, można odkryć pewien zaskakujący trend. Mianowicie, pojazdy elektryczne okazują się najrzadziej kradzionymi samochodów. Są jednak ku temu pewne powody.
Jeśli nie wierzycie, to spójrzmy na cyferki. W raporcie Highway Loss Data Institute z USA odnotowano tylko jedną kradzież Tesli Model 3 z roczników 2021 - 2023 na 100 tys. pojazdów posiadających ważne ubezpieczenie. Jako przykład z drugiej strony, weźmy ukochane przez Amerykanów ogromne pickupy. Liczba kradzieży Chevroleta Silverado wyniosła 96 egzemplarzy na 100 tys. ubezpieczonych pojazdów, a w przypadku GMC Sierry aż 227 egzemplarzy na 100 tys. Uśredniając dane, każdego roku kradzionych jest 49 na 100 tys. ubezpieczonych samochodów.
Od razu nasuwa się pytanie - dlaczego pojazdy elektryczne są mniej atrakcyjne dla złodziei? Złośliwi powiedzą, że po prostu nawet oni nie są zainteresowani pojazdami elektrycznymi. Istnieją jednak pewne logiczne argumenty, dlaczego pojazdy elektryczne są rzadziej kradzione w porównaniu z samochodami spalinowymi.
Przede wszystkim - oprogramowanie
Producenci samochodów spalinowych skupiają się głównie na dopracowywaniu części mechanicznych, a systemy elektroniczne są tylko dodatkiem wspomagającym mechanikę. Samochody elektryczne są natomiast bardziej jak komputery - od podstaw są tworzone jako zamknięty układ, oparty o współpracę elektronicznych komponentów. Jako przykład dajmy Teslę, produkującą wyłącznie auta elektryczne, a nawet światowego lidera branży, który jest chwalony za posiadanie najbardziej zaawansowanego oprogramowania pośród producentów motoryzacji.
Żeby skutecznie nadzorować działanie tego oprogramowania, producenci samochodów elektrycznych zatrudniają wysoko wykwalifikowanych specjalistów ds. bezpieczeństwa, którzy naprawiają wszelkie niedopatrzenia w zabezpieczeniach. Oczywiście, żaden system informatyczny nie jest całkowicie odporny na hakowanie, ale jeśli włamanie się do systemu jest zbyt trudne lub czasochłonne, hakerzy są mniej skłonni, aby to brać pod uwagę. Złodzieje wolą pojazdy, do których można łatwo się dostać i które można łatwo ukraść, a przecież dookoła jest ich mnóstwo. Potrzeba większej ilości czasu i wysiłku, żeby włamać się do systemu Tesli.
Poza tym, Tesla współpracuje ze społecznością tzw. białych kapeluszy, sponsorując konkursy w celu znalezienia luk w zabezpieczeniach swoich systemów. Zaowocowało to trudnym do naruszenia zabezpieczeniem, co czyni pojazdy elektryczne Tesli trudnym celem dla gagatków polujących na cudze samochody.
Monitoring jak w Fort Knox
Samochody elektryczne są projektowane jako dobrze monitorowane twierdze. Są chronione szeroką gamą czujników - w tym kamer, które normalnie służą do obserwacji martwego pola, ale których Tesla używa także do monitorowania otoczenia samochodu. Obecna w Tesli funkcja Sentry Mode umożliwia rejestrowanie obrazu otoczenia, zamieniając każdy samochód w system monitorujący na kołach.
Właściciel Tesli zawsze będzie miał nagrane dowody działalności przestępczej. Zawodowi złodzieje jednak o tym wiedzą i dlatego unikają Tesli i innych samochodów elektrycznych. System taki jak Sentry Mode Tesli lub Gear Guard Riviana (amerykańskiego start-upu, produkującego samochody elektryczne nieoferowane w Polsce) jest niezwykle pomocny w odstraszaniu rabusi.
Zawsze nadają swoje położenie przez GPS
Oprócz systemu monitoringu, pojazdy elektryczne mogą się pochwalić ciągłym podłączeniem do Internetu. A że są wyposażane także w moduły GPS, ich właściciele mogą poznać ich dokładną lokalizację.
Z tego powodu, jeśli samochód zostanie skradziony, nie powinno minąć zbyt dużo czasu, zanim właściciel lub producent będzie mógł go zlokalizować i zdalnie unieruchomić. Dzięki temu odzyskanie skradzionego pojazdu elektrycznego jest bardziej prawdopodobne niż w przypadku innych typów pojazdów. A być może i złapanie łotrzyka, który chciał pożyczyć bez pytania nasz samochód.
Oczywiście, lokalizatory GPS i urządzenia komunikacyjne LTE można wyłączyć, aby uniemożliwić właścicielom i producentom samochodów dostęp do danego pojazdu. Zostało to nagłośnione przez policję w USA, gdy rok temu rozbiła gang złodziei Tesli działający w amerykańskim stanie Oregon. Odkryli metodę ich działania polegającą na wyłączaniu wbudowanych w pojazdach urządzeń GPS.
Producenci samochodów mogą podjąć też działania, które zapobiegną użyciu kradzionych pojazdów elektrycznych. Mogą umieścić na czarnej liście skradzione pojazdy, odcinając im dostęp do publicznych ładowarek. Podczas gdy większość samochodów napędzanych benzyną, lub olejem napędowym może być prowadzona przez każdego i wszędzie, pojazdy elektryczne zazwyczaj polegają na połączeniu z serwerem, aby działać prawidłowo. Po zablokowaniu przez producenta będą bezużyteczne.
Więcej o samochodach elektrycznych przeczytasz tutaj:
Brak ładowarek w biedniejszych krajach
Niektórzy może powiedzą, że to jakiś rodzaj rasizmu. Ale prawda jest taka, że skradzione samochody często są wiezione do biedniejszych krajów, gdzie będą służyć ich nowym właścicielom. Jako Polacy coś o tym wiemy - sami przecież przez lata mieliśmy na Zachodzie opinię złodziei samochodów. Niekiedy skradzione samochody wyruszają w jeszcze dalszą wędrówkę - do Afryki lub na Bliski Wschód. Jednak po przemyceniu już za pierwszą granicę prawie niemożliwe jest ich dalsze śledzenie i późniejsze znalezienie.
Najczęściej kradzionymi pojazdami w USA są pełnowymiarowe SUV-y i pickupy - duże, pojemne i komfortowe. U „klientów” na skradzione samochody pojazdy elektryczne cieszą się znacznie mniejszą popularnością. Najważniejszy powód jest prozaiczny - brak (a przynajmniej skromność) infrastruktury do ładowania samochodów elektrycznych w tych krajach.
Mały popyt na części
Ach, lata 90. w Polsce. Wówczas mafie budowały swoją potęgę na prowadzeniu tzw. dziupli - gdzie skradzione samochody były rozbierane na części, które potem zostawały zamiennikami do zwykłych samochodów. Taki proceder oczywiście nie zniknął - dzisiaj też działają grupy zajmujące się rozbieraniem kradzionych samochodów.
W przypadku samochodów elektrycznych producenci samochodów mogą dokładnie śledzić, która jego część trafia do którego pojazdu - podobnie jak to robi Apple w przypadku części zamiennych do iPhone'ów. Nawet jeśli kupisz oryginalną, ale używaną część, nie ma gwarancji, że będzie działać w innym pojeździe bez skonfigurowania jej przez producenta samochodu.
Oczywiście działa to w przypadku komponentów, które wykorzystują znaczniki elektroniczne. Części mechaniczne nadal można sprzedawać na rynku, jednak popyt na nie niemal nie istnieje. Wszystko przez to, że samochody elektryczne wciąż stanowią znaczną mniejszość względem pojazdów z tradycyjnym napędem.
Najlepiej sprzedający się samochód elektryczny na świecie - Tesla Model Y - został wprowadzony na rynek w 2020 r., czyli bardzo niedawno. Większą popularność samochody elektryczne zyskują dopiero od kilku lat, przez co starszych pojazdów jest niewiele i większość z tych jeżdżących po ulicach wciąż jest na fabrycznej gwarancji. Liczba osób, które mogą być zainteresowane kupnem używanych części do swoich samochodów pozostaje zatem niewielka. Przy tak niskim popycie nie ma rynku na używane części, dlatego dla handlarzy lewymi częściami samochody elektryczne stanowią słaby zarobek.