REKLAMA

Tesla okradła najbogatszych. Teraz każdy może się poczuć jak miliarder

Koenigsegg, Pagani, Lamborghini, Ferrari, RUF - jeszcze niedawno to auta tych marek rozbudzały wyobraźnię, kusząc chociażby niesamowitym przyspieszeniem od zera do setki. I tym, że były pojazdami wyłącznie dla wybranych - tych zdecydowanie najbogatszych. Teraz się trochę popsuło.

Tesla okradła najbogatszych. Teraz każdy może się poczuć jak miliarder
REKLAMA

Dokładniej - "popsuła" to Tesla, sprawiając, że robiący niegdyś wrażenie parametr "czas od 0 do 100 km/h" przestał mieć większe znaczenie. Albo przynajmniej nie da się nim już szczególnie wyróżnić, bo okolice 3 sekund - wcześniej zarezerwowane dla tych, którzy mogli wydać na auto miliony i najlepiej nigdy nim nie jeździć - są teraz w zasięgu pewnie masy osób, które prowadzą warzywniak na JDG. I jeszcze będą miały czelność tym autem co rano dojeżdżać do tego warzywniaka. W naszej redakcji przebywa Tesla Model 3 Performance, która przyspiesza do setki w malutkie nieco powyżej 3 s.

REKLAMA

Ile kosztowały 3 sekundy kilka i kilkanaście lat temu?

Fortunę - i to do tego stopnia, że jeśli przyjrzymy się liście samochodów wprowadzonych na rynek w latach 2000-2010, to w przedziale "4 sekundy i mniej" nie znajdziemy właściwie niczego, co można uznać za cywilne i "w zasięgu kogoś, kto po prostu bardzo dobrze zarabia". Kiedyś nie było czasów.

Ferrari F430, Lamborghini Diablo VT, Mercedes SL 65, Porsche 911 Turbo, Audi R8 V10, Pagani Zonda F, BMW M3 GTR - albo całkowite egzotyki, albo sam szczyt gamy modelowej, ewentualnie jeszcze kawałek za tym szczytem. Ceny? Miliony za Pagani, M3 GTR według moich dość niedokładnych przeliczeń dzisiaj kosztowałoby 2 000 000 zł (powstało zresztą całe 10 sztuk), Diablo VT nawet teraz kosztuje grubo ponad milion złotych, a F430 potrafi i teraz kosztować 200 - 400 000, ale euro, a nie złotych.

Mamy więc mocno elitarny klub może nawet nie tyle milionerów, co miliarderów, w którym wejście do klubu "poniżej 4 sekund" kosztuje tak przy dobrych wiatrach milion złotych, a i tak nie zbliżaliśmy się nawet odrobinę do granicy 3 sekund. W tych okolicach w latach 00. panoszyły się już niemal wyłącznie egzotyki czy modele specjalne. Porsche 9FF GT9 (3,1 s), Lamborghini Gallardo LP560 (3,3 s), Koenigsegg CCX (3,3 s), Pagani Zonda Cinque z 7,3 pod maską (3,4 s) czy Ferrari 458 (3,5 s).

Doborowe towarzystwo, nie ma co. I nawet nie ma co podawać cen, bo to już bez najmniejszych wątpliwości pojazdy dla tych, którzy o cenę nie pytają. O to, czy dałoby się trochę taniej i czy można to jakoś rozłożyć lepiej na raty leasingu, żeby wyszedł mniejszy całkowity koszt użytkowania - też nie.

Ile kosztują 3 sekundy teraz?

251 490 zł. Ok, dokładniej jest to 3,1 s, ale to i tak wyraźnie - przy takich małych różnicach - szybciej niż... większość samochodów wymienionych na wcześniejszej liście. I to wszystko dostaniemy w niezbyt wielkim, rodzinnawym "sedanie", którego można sobie wziąć w leasing za jakieś 2700 zł netto miesięcznie (o ile wpłacimy sporo na starcie, ale to już inna sprawa).

Można się w tym momencie sprzeczać, że to nie tylko o przyspieszenie do setki chodzi, że Model 3 jest nudnym czajnikiem, a taka Zonda czy R8 V10 to dzieła sztuki inżynieryjnej, a do tego pojazdy ciekawe same w sobie oraz od razu pokazujące wszystkim, kto na drodze ma pieniądze. Tyle tylko, że na większość osób działają skutecznie proste fakty, a przez całe dekady prostym faktem było to, że przyspieszenie do setki jest niemal wprost proporcjonalne do zasobności portfela - i że okolice 3 sekund zarezerwowane są nawet nie dla 1 proc., a dla jakiegoś procenta z tego 1 procenta. Oferowanie 3,1 s w cenie, którą w markach spalinowych trzeba zapłacić za średniej wielkości SUV-a z prawie 200-konnym dieslem pod maską, trochę zaburza ten układ i sprawia, że kwestia tego, jak szybko auto przyspiesza do setki, przestaje robić większe wrażenie.

Tesla oczywiście nie zaszkodzi Pagani czy Ferrari.

REKLAMA

Bo kto chce kupić Pagani czy Ferrari, za Teslą - przynajmniej jako bezpośrednią alternatywą - nie będzie się oglądał. Po prostu elitarność przyspieszenia do setki w okolicach 3 sekund kompletnie zanikła. Coś, co jeszcze nie tak dawno temu kosztowało przeważnie kilka milionów złotych, teraz jest w zasięgu osoby, która może wydać mniej niż 3000 zł miesięcznie. Mało to elitarne i mało to specjalne - może nawet nie zwróciłeś uwagi na to, że twój sąsiad, który kupił sobie nową Teslę, wybrał właśnie absurdalnie szybki wariant Performance. Gdyby kupił Zondę - wiedziałby o tym cały blok i pytaniom nie byłoby końca.

A tak - ech, no kupił Teslę, co poradzić. Rano wstaje do pracy, wsiada, jedzie, wieczorem wraca, nic specjalnego. Nawet go już pewnie nikt nie pyta o to, jak się jeździ elektrykiem, bo ten temat też już się ludziom raczej trochę znudził. A że ma przyspieszenie rodem z hipersamochodów sprzed kilku albo kilkunastu lat, do tego za 1/4 albo 1/8 ich wartości? Na to pewnie nikt nie zwraca uwagi. I w drugą stronę - mało kto będzie się ekscytował tym, że powstanie nowe hiperauto za setki milionów bilionów, które robi setkę np. w 2,5 sekundy. W końcu Model 3 jest wielokrotnie tańszy, a niespecjalnie wolniejszy...

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA