Laweciarz mówi wprost: Daj Pan te kluczyki. Ty: absolutnie zaskoczony
W majówkę dowiedziałem się o istnieniu polskiego sportu narodowego - czyli o wzywaniu lawet nie do końca zgodnie z przeznaczeniem.

Polacy mają różne sporty narodowe. Zastanawialiście się kiedyś, po co instalowane są kamery przy kasie nawet w najmniejszym sklepiku? Nie po to, żeby kasjer nie chował reszty do kieszeni. One są tam dlatego, że klienci lubią dawać banknot 50 zł, a potem twierdzić, że dali 200 zł i domagać się reszty odliczonej z tej kwoty. Było to dla mnie pewnym zaskoczeniem, gdy opowiadała mi to osoba prowadząca niewielki sklepik. W zasadzie majówkowe wzywanie lawet nie powinno mnie już dziwić.
Zatrzaśnięte wewnątrz auta kluczyki
Kolega opowiedział mi historię dość banalną, ale jeden jej element spodobał mi się szczególnie. Podczas wyjazdu zatrzasnął kluczyki w bagażniku. Ten nie wykrył, że są w pojeździe i zaryglował drzwi. Pewnie leżały zbyt blisko klapy bagażnika.
Pomińmy, że dłuższą chwilę zajęło mu ustalenie, gdzie faktycznie są. Przytomnie zadzwonił do firmy, która awaryjnie otwiera samochody. Kiedyś sam korzystałem, cała operacja uwolnienia kluczyków trwała niecałą minutę. Ale auto było leciwe, bez problemu dało się uchylić część skrzydła drzwi i je odblokować. W nowszym samochodzie już nie zawsze da się to zrobić, bo stosowane jest podwójne ryglowanie drzwi, które uniemożliwia otwarcie drzwi od wewnątrz.
Kolega był daleko od domu, zadzwonił więc po lawetę. Miała go dostarczyć do miasta, do którego przesyłką konduktorską dotrą kluczyki. Była to odległość pokrywana przez ubezpieczyciela w ramach assistance. I wtedy trochę się zdziwił.
Operator pojazdu pomocy drogowej poprosił o kluczyki.
Osoba, która przyjechała lawetą, była poinformowana o przyczynach wezwania. Mimo tego od razu poprosiła o kluczyki do samochodu. Pan da te kluczyki, to ja sobie chociaż wjadę. Kolega początkowo nie zrozumiał, o co chodzi, przecież dlatego wezwał lawetę, bo ich nie miał.
Z kluczykami obsługujący lawetę miałby łatwiejszą pracę. Po prostu wjechałby na lawetę, a tak musiał wtoczyć na nią auto, uważając, by go nie uszkodzić. Nic dziwnego, że prosił o kluczyki. Wiedział, że wzywający lawetę z powodu zgubienia kluczyków najczęściej je mają.
Taksówka wychodzi drożej
Majówka to zapewne wysyp takich sytuacji. Odjeżdża się kawałek od miasta, pije alkohol i trzeba jakoś wrócić. Wzywanie taksówki odpada, bo daleko i auto zostaje na miejscu. Taksówka na dwóch kierowców też jest nie do końca atrakcyjna, bo droga. Z mini kalkulacji wielu kierowcom wychodzi, że lepiej wezwać lawetę w ramach assistance i powiedzieć, że się zgubiło kluczyki.
Z transportu lawetą w ramach ubezpieczenia korzysta się najczęściej rzadko. Nie szkoda zmarnować jednego przejazdu, gdy awarii wcale nie było. Dlatego osoba obsługująca lawetę była już przyzwyczajona do tego, że w większości wezwań z powodu zgubionych kluczyków, te w rzeczywistości znajdowały się w kieszeni właściciela. Majówkowy sport narodowy to wzywanie lawety po auto, z powodu zbyt wysokiego stężenia alkoholu we krwi.