Opary paliwa są tu tak samo silne jak opary absurdu. Oto Yugo z dwoma silnikami Cadillaca
Niektórzy latami myślą nad jakimś ciekawym i wyjątkowym projektem tuningowym. Inni po prostu biorą to, co mają pod ręką i łączą ze sobą. W taki sposób powstają takie monstra, jak 16-cylindrowe Yugo.
25 500 dolarów to sporo pieniędzy. Na tyle sporo, że w Stanach Zjednoczonych można sobie za to kupić nowego Chevroleta Camaro. Tak, będzie miał tylko 4 cylindry i niespełna 280 koni, ale mimo wszystko to ciekawa opcja - Mustangi i Challengery są nieco droższe.
W tej cenie można również nabyć coś zgoła odmiennego - Yugo, do którego zamontowano dwa silniki V8 Cadillaca. W sumie mamy więc 16 cylindrów - tyle co w Bugatti Chironie czy zapomnianych super-samochodach w rodzaju Jimeneza Novii. Za 25,5 tys. dolców to całkiem niezła okazja! Dobra, żartuję - to z pewnością okropny pomysł, ale i tak mi się bardzo podoba.
Skąd w ogóle idea połączenia akurat tych dwóch marek?
Sprawa jest dość prosta: twórca przeróbki szukał po prostu największego możliwego silnika, który mógłby kupić na potrzeby projektu. No i znalazł, o czym więcej za chwilę. A skąd w ogóle Yugo w Stanach Zjednoczonych?
Wszystko zaczęło się w 1986 r. Yugo oferowało wtedy w USA model Koral (zwany tam po prostu GV, GVL lub GVS, zależnie od wersji wyposażenia). Importem zajmował się Malcolm Bricklin - ten sam, który odpowiedzialny był za zbudowanie samochodu Bricklin SV-1.
Yugo sprzedawało się o dziwo całkiem przyzwoicie, ponieważ w tym okresie dynamicznie rozwijały się obszary przedmieść. Ludzie potrzebowali tanich aut, byle móc się przemieszczać. A Yugo do tego w zupełności wystarczało.
Yugo i Cadillac miały zresztą więcej wspólnego, niż może się wydawać. Zajrzyjmy do artykułu z Chicaco Tribune z 1986 r., a wszystko stanie się jasne. Dealer Cadillaca z Pittsburgha oferował wtedy promocję typu „kup samochód, a drugi dostaniesz za darmo”. Oferta dotyczyła wybranych modeli Cadillaca (oferowanych za 24-28 tys. dol.), a jako „bonusowy” pojazd oferowano właśnie Yugo GV (którego wartość wynosiła ówcześnie 4200 dol.). Oczywiście nie było konieczne, by z takiej oferty skorzystać - w zamian można było otrzymać po prostu rabat na Cadillaca. W przytoczonym wyżej artykule wspomniano zresztą, że nikt nie decydował się na zabranie ze sobą auta z byłej Jugosławii, ale taki ruch ze strony dealera pozwolił znacznie zwiększyć zainteresowanie ofertą - telefony się wręcz urywały.
Przenieśmy się do 2014 r.
To wtedy światło dzienne ujrzał bohater dzisiejszego wpisu. Bez żalu pożegnano się w nim z seryjnym, 1,3-litrowym silnikiem, w zamian montując z przodu (oczywiście po jego wydłużeniu) 8-cylindrowy silnik Cadillaca. Ale nie jakieś 4-litrowe chuchro, a jednostkę z modelu Eldorado, o pojemności 500 cali sześciennych. Po naszemu: 8,2 l. To oczywiście było za mało, więc drugi taki sam silnik (tyle że z nieco innym osprzętem) upchnięto za przednimi fotelami, tworząc tym samym potwora z napędem na obie osie i o mocy przekraczającej 900 KM. Dodajmy do tego fakt, że każdy z silników waży ponad 300 kg... Masa własna całego pojazdu to blisko 1,4 t.
Nadwozie wyraźnie przemodelowano. Oprócz wspomnianego wydłużenia przodu, znacznie je także poszerzono. Tył doczekał się większego zderzaka, by wszystko udało się pomieścić w aucie. Wnętrze niezbyt przypomina seryjne Yugo, za co odpowiedzialna jest m.in. bateria dodatkowych wskaźników. Najbardziej przerażający w tym aucie jest fakt, że fotele wyglądają na seryjne i nie mają nawet zagłówków. Zgaduję, że przed startem należy zrobić rozgrzewkę karku, jeśli nie chcemy go sobie nadwyrężyć od razu przy pierwszym wciśnięciu pedału gazu.
Auto było już wcześniej wystawiane na sprzedaż.
1 stycznia samochód zniknął z eBaya, gdzie wystawiono go za 27,5 tys. dol. - nie było chętnych. Teraz Yugo wystawione jest na sprzedaż na Facebook Marketplace, a jego cenę obniżono o 2 tys. dol. Poczekam jeszcze na kolejną obniżkę o 2 tys. dolców i biorę.
Zdjęcie główne pochodzi z wklejonego wyżej filmiku z YouTube.