Xiaomi SU7 nie może wyhamować. Chińska jakość dotarła do ściany
Czy popyt na Xiaomi SU7, czyli chiński wóz wyglądający jak Porsche, kiedyś wyhamuje? Nie wiadomo, ale sam samochód ma z tym problemy. Jak wskazują filmy, auto szybko się rozpędza, a potem trzeba odmówić zdrowaśkę po chińsku.
Xiaomi SU7 to model, który zanotował wejście na rynek z hukiem. Sylwetka w stylu Porsche Taycan, zdumiewające osiągi, najnowsze gadżety, wielki rozstaw osi, doskonała przestronność, a do tego jeszcze cena niewiele wyższa od ceny powiększonego zestawu z fast fooda. Nic dziwnego, że o SU7 rozpisały się media i nie brakowało komentarzy typu „dajcie go do Europy!”. Co zresztą ma się wkrótce wydarzyć.
Może poczekajmy jeszcze chwilę
Zapowiedzi, zdjęcia i dane techniczne to jedno. Papier (a także ekran komputera) przyjmie wszystko, więc można tam wpisać, że auto rozpędza się do miliona kilometrów na godzinę w sekundę, hamuje na dystansie centymetra i potrafi fruwać. Ale potem przychodzi czas na testy i jazdy próbne i czar czasami pryska.
Czy tak stało się w tej sytuacji? Wiele na to wskazuje. Chińscy youtuberzy, z których część kupiła Xiaomi SU7 na własność, wskazują na wady. Warto dodać, że w Państwie Środka jest to akt odwagi. Za niesłuszne oskarżenia krytykującego może spotkać grzywna, a nawet pobyt za kratami. Ale skoro dowody są na filmie, autorzy mogą raczej spać spokojnie.
Ale Xiaomi SU7 także należałoby… jeździć spokojnie
Wydawałoby się, że skoro mówimy o aucie, które w topowej wersji osiąga 100 km/h w 2,78 s, nic nie nadaje się lepiej do tego, by nieco poszaleć. Ale - po pierwsze - wspomniane przyspieszenie realnie zajmuje nieco więcej czasu. Dokładniej, 3,24 s, ponieważ testerzy wskazują, że Xiaomi podaje dane od momentu, kiedy rozpocznie się przyspieszanie, a nie od chwili, w której kierowca wciśnie gaz. Czyli to taki wynik bez czasu reakcji wozu.
To jednak nie byłoby specjalnie dużym problemem - przecież wciąż mówimy o niezwykle szybkim aucie - gdyby nie fakt, że z tej prędkości trudno wyhamować. Pamiętam niedawne jazdy Porsche Taycanem Turbo GT. Mimo wielogodzinnego „męczenia” aut na torze i hamowania z wielkich prędkości, hamulce wciąż były równie niezmęczone, co maratończyk po wejściu na półpiętro.
W Xiaomi SU7 jest inaczej
Półtora okrążenia na torze - według chińskich testujących, już po takim czasie hamulce SU7 nie chcą współpracować. Klocki się starły, a auto nie miało ochoty na wytracanie prędkości. Niestety, nie skończyło się na strachu. Na filmie widać, jak Xiaomi wjeżdża w bandę. Huk, poduszki, tłuczone szkło, stres, zaskoczenie. Tak skończyły się próby szybkiej jazdy szybkim samochodem.
Youtuberzy wskazywali także na inne wady (auto np. nie hamuje automatycznie przed przeszkodą z tak wysokiej prędkości, o jakiej mówi producent, tylko z niższej), ale to kwestia hamulców wydaje się najbardziej przerażająca. To oznacza, że Chińczycy może i potrafią zrobić auto, które będzie szybkie na prostej, ale potem zaczynają się schody. Albo „potem ich możliwości dochodzą do ściany”. Powinniśmy chyba brać różne nowe, bardzo mocne i bardzo tanie projekty z Chin z dystansem. Jakość rodem ze starych telefonów z tego kraju w połączeniu z 700 KM to recepta na koszmar. Niech ta chińska ekspansja trochę się ostudzi i wyhamuje. Nie chcę kiedyś stać się bandą dla rozpędzonego Xiaomi.
Czytaj również: