REKLAMA

Kierowca BMW z ul. Sokratesa skazany. Za wypadek, nie za zabójstwo. Słusznie?

Siedem lat i dziesięć miesięcy więzienia, a do tego 15-letni zakaz prowadzenia pojazdów. Oto wyrok dla Krystiana O, który śmiertelnie potrącił swoim BMW pieszego na ul. Sokratesa w Warszawie. Zarzut „zabójstwa z zamiarem ewentualnym” w sądzie nie przeszedł.

wypadek na sokratesa
REKLAMA
REKLAMA

Od tragicznego wypadku na pasach na ul. Sokratesa w Warszawie, w którym zginął mężczyzna, minęły już ponad dwa lata, a miejsce wypadku wygląda już zupełnie inaczej niż wtedy. Ulicę zwężono, dodano progi zwalniające, a przejścia dla pieszych są tam lepiej oznakowane. Sądy nadal jednak pracują nad tamtą sprawą. Właśnie zapadł w niej nieprawomocny wyrok.

Prokuratura wnioskowała o zakwalifikowanie sprawy jako zabójstwa

Dokładniej: zabójstwa z zamiarem ewentualnym, przez media ochrzczonym jako „zabójstwo drogowe”, choć takiego sformułowania w kodeksie nie ma. Chodziło o to, że według prokuratury, kierujący pomarańczowym BMW Krystian O. liczył się z tym, że może spowodować czyjąś śmierć i akceptował to – bo w przeciwnym razie nie jechałby przez miasto z prędkością 134 km/h na ograniczeniu do 50 km/h. Oprócz ogromnej szybkości, argumentem na niekorzyść oskarżonego był stan techniczny jego samochodu. BMW E46 było przerobione w taki sposób, że nie powinno w ogóle poruszać się po drogach publicznych.

Taka klasyfikacja czynu wzbudziła duże emocje

Za granicą zdarzało się już, że w tego typu sprawach sądzono sprawców tak, jak za zabójstwo. W Niemczech wydano już kilka wyroków dożywocia dla kierowców, którzy powodowali śmiertelne wypadki podczas brania udziału w nielegalnych, drogowych wyścigach.

zwężenie jezdni
Tak wyglądała ul. Sokratesa. Dziś jest zwężona.

W Polsce takich przypadków jeszcze nie było, więc sprawa Krystiana O. – któremu w takiej sytuacji groziłoby 15 lat pozbawienia wolności – budziła spore i zrozumiałe emocje.

Sąd uznał jednak, że to był wypadek

Zgodnie z tym, co przed rozprawą sugerowało wielu ekspertów, ostatecznie zarzutu zabójstwa nie udało się „obronić”. Sędzia przychyliła się do wniosku obrony i wydała wyrok za spowodowanie wypadku. Na korzyść Krystiana O. wpłynęło m.in. jego zachowanie przed samym uderzeniem w pieszego. Jak argumentowano, jechał bardzo szybko, ale nie chciał zabić Adama G. i nie godził się z taką ewentualnością, ponieważ tuż przed zderzeniem usiłował hamować i skręcił kierownicę w lewo. Po wypadku nie uciekł z miejsca zdarzenia i podszedł do poszkodowanego.

Wyrok – czyli 7 lat i 10 miesięcy więzienia – jest bliski maksymalnemu, jaki można orzec za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Krystian O. nie wsiądzie też za kierownicę co najmniej przez 15 lat.

Prokuratura zapowiada apelacje

REKLAMA

Jak podaje TVN Warszawa, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie skomentowała sprawę następująco: „Oskarżony powinien ponieść karę adekwatną do zarzucanej mu zbrodni zabójstwa”.

„-Moi klienci mają nieodparte wrażenie, że jednak sprawiedliwości nie stało się zadość. Liczyli, że kwalifikacja prawna będzie taka, jaką przyjął prokurator. W naszej opinii stanowi ona odzwierciedlenie oczekiwań społecznych.” – dodała pełnomocniczka rodziny ofiary wypadku. Co będzie dalej – zobaczymy. Ta sprawa może potrwać jeszcze wiele lat. Ale jedno jest pewne – gdyby to „oczekiwania społeczne” decydowały o wysokości wyroków, nasze kamieniołomy pracowałyby przez całą dobę bez przerwy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA