REKLAMA

W Wielkiej Brytanii planują karać dożywociem za spowodowanie śmiertelnego wypadku

Anglicy mają nowy pomysł na podniesienie bezpieczeństwa na drogach. Jeśli spowodowałeś/aś śmiertelny wypadek w wyniku niebezpiecznej jazdy, możesz trafić do więzienia na resztę życia. Jest tylko jeden problem.

czarna skrzynka w samochodzie
REKLAMA
REKLAMA

Angielski rząd przeprowadził ankietę w kwestii kar dla kierowców powodujących wypadki śmiertelne lub skutkujące poważnymi obrażeniami. Spośród 9000 ankietowanych, aż 70% opowiedziało się za możliwością wprowadzenia kary dożywotniego więzienia dla osób, które spowodowały wypadek ze skutkiem śmiertelnym. Miałoby to dotyczyć zarówno sprawców działających pod wpływem alkoholu lub narkotyków, jak i tych korzystających z telefonu, ale też zupełnie trzeźwych i bez telefonu, którzy po prostu Lubią Zap....lać (jest taka naklejka, jakby ktoś nie wiedział).

To dość nowatorski pomysł. W innych krajach Unii Europejskiej takich przepisów nie ma

Zastępca Prokuratora Generalnego Wielkiej Brytanii, Robert Buckland, uznał że vox populi w tym przypadku wart jest przełożenia na ścieżkę legislacyjną i zapowiedział podjęcie prac, zmierzających do zmiany prawa i umożliwienia wprowadzenia nowej kary dla drogowych zabójców. Karą tą byłoby właśnie dożywotnie więzienie. Przy okazji zapowiedziano także zmiany w karaniu osób powodujących wypadki bez ofiar śmiertelnych, ale z rannymi. W Wielkiej Brytanii w 2018 r. na drogach zginęło ok. 1700 ludzi. Ta liczba obejmuje także sprawców, którzy np. wbili się w drzewo i zginęli.

Innowacyjność tego pomysłu polega na tym, że do tej pory w przypadku wymierzania kary sąd brał pod uwagę zamiar. Czy chciałeś/aś kogoś zabić, czy stało się to na skutek twojej głupoty i nieogarnięcia. To dlatego większość systemów prawnych rozróżnia nieumyślne spowodowanie śmierci od zabójstwa. Trudno porównać dźganie kogoś nożem w celu zabicia go do przejechania na czerwonym świetle i spowodowania wypadku z ofiarami. Skutek jest ten sam, ale zamysł inny, i dlatego różne były też kary.

Obecnie kara za spowodowanie śmiertelnego wypadku w Wielkiej Brytanii to maksymalnie 14 lat w więzieniu. Dla przeciętnego kierowcy sytuacja zmieniłaby się więc o tyle, że do tej pory nie jeździł niebezpiecznie i nie zabijał innych uczestników ruchu, bo nie chciał trafić do więzienia na 14 lat (niewyobrażalny horyzont czasowy dla większości ludzi), a po ewentualnej zmianie nie będzie robił tego samego, nie chcąc trafić do więzienia na resztę życia. Obie kary są dość abstrakcyjne. To tak jakby zmieniano karę za kradzież z ucięcia ręki na ucięcie ręki i nogi. Jeśli nie chcesz kraść, jest ci to obojętne.

Są sytuacje, w których najwyższy wymiar kary za spowodowanie wypadku ma sens

Jednak czy zmiana kilkunastu lat na dożywocie to nie prawno-karny populizm? Lądujemy wtedy z utrwaleniem następującej sytuacji: większość ludzi nie powoduje śmiertelnych wypadków, niezależnie od tego czy kara wynosi 5, 14 czy 150 lat w więzieniu, ponieważ jest świadoma konsekwencji. Mniejszość, która jednak je powoduje, o konsekwencjach w ogóle nie myśli i nawet gdyby za spowodowanie wypadku groziły tortury i egzekucja jego rodziny, i tak to zrobi. Plan wprowadzenia kary dożywocia wydaje się trochę populistycznym zabiegiem, bo karanie świetnie wygląda w oczach społeczeństwa – znacznie atrakcyjniej niż sensowne programy edukacyjne czy nowoczesne metody uspokajania ruchu (np. odcinkowy pomiar prędkości lub takie ukształtowanie drogi, że nie masz jak docisnąć do końca w terenie zabudowanym). Wiadomo, że publiczne egzekucje zawsze cieszyły się wielką popularnością wśród widzów.

A na czym polega ten problem, o którym pisałem na początku?

Ktoś spowodował śmiertelny wypadek i trafia do więzienia na resztę życia. Kłopot w tym, że może z tego więzienia uciec lub może objąć go amnestia i wyjdzie jeszcze za życia. Wtedy może ponownie wsiąść do samochodu i zabić. Wydaje się więc, że przywrócenie kary śmierci jest nieuniknione. Tylko martwy kierowca nie spowoduje kolejnego wypadku. W sumie dożywocie to taka kara śmierci z odroczonym terminem, bo przeważnie żyjemy dalej z ciekawości, żeby zobaczyć co nas jeszcze czeka – ile jeszcze krajów możemy zwiedzić, iloma autami się przejechać, jak powiedzie się naszym dzieciom. Jeśli się kogoś tego pozbawia, to żyje on już tylko fizycznie, ale psychicznie jest martwy. To tak, jakby zamknąć kogoś w ciemnym pomieszczeniu bez dostępu do świata zewnętrznego i tylko dostarczać pożywienie. Życie trwa, ale nie jest to „życie” w sensie społecznym.

REKLAMA

Celem kary za każde przestępstwo jest resocjalizacja skazanego. Trudno jednak spodziewać się resocjalizacji po kimś, kto gapił się w telefon i potrącił pieszego, a teraz jego jedyną perspektywą jest śmierć za kratami. Być może więc angielscy pomysłodawcy powinni rozważyć opcję wyboru: albo siedzisz do końca życia w celi, albo wybierasz śmiertelny zastrzyk i pozbywasz się problemu na stałe, a społeczeństwo pozbywa się ciebie.

Dziwne jednak, że wiadomość na Autoexpress jest z wczoraj, a komentarze pod wpisem – sprzed dwóch lat. Czyżby angielski serwis motoryzacyjny posuwał się do tak słabych zabiegów jak zmiana dat pod wpisami?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA