Wypadek na Sokratesa w Warszawie: kierowca BMW może odpowiedzieć za zabójstwo. Ale czy powinien?
Sprawa kierowcy pomarańczowego BMW, który spowodował śmiertelny wypadek na przejściu dla pieszych na ul. Sokratesa w Warszawie, powraca. Prokuratura zmieniła kwalifikację prawną czynu.
To normalne, że gdy dochodzi do głośnej, medialnej sprawy kryminalnej, lud chce krwi. Gdyby o karach mogli decydować komentujący z internetu, wiele spośród średniowiecznych tortur wydawałoby nam się jedynie pieszczotami. Zarówno domniemani, jak i prawdziwi sprawcy kradzieży mieliby ucinane ręce. Oszuści byliby karani karą śmierci (najlepiej publicznie), podobnie jak ich rodziny – do czwartego pokolenia wstecz. Specjalny krąg piekieł czekałby też na piratów drogowych. Oprócz fizycznych męczarni, czekałaby ich też konfiskata pojazdu i majątku, a także dożywotnie odpracowywanie win w kamieniołomach.
Są jednak sprawy, przy których oburzenie jest powszechne i zrozumiałe
Jedną z nich jest wypadek, do którego w październiku 2019 r. doszło na ulicy Sokratesa w Warszawie. Krystian O. jechał pomarańczowym BMW z bardzo dużą prędkością i potrącił na przejściu dla pieszych mężczyznę idącego z rodziną. 33-latek zginął na miejscu.
Jak ustalili biegli, kierowca BMW poruszał się z prędkością 136 km/h na ograniczeniu do 50 km/h. Taka jazda w tym miejscu musiała skończyć się tragedią. To nie był nieszczęśliwy splot okoliczności, w którym ktoś jechał przepisowo, ale oślepiło go słońce, nie zachował ostrożności i doszło do wypadku. To było stwarzanie śmiertelnego zagrożenia z premedytacją. I w związku z tym pojawiły się uzasadnione wątpliwości co do kwalifikacji prawnej czynu. Czy gdy ktoś jechał po mieście 136 km/h, to nadal powinien odpowiadać za nieumyślne spowodowanie śmierci?
Wypadek na Sokratesa: kwalifikacja prawna czynu
Wygląda na to, że prokuratura wzięła powyższe czynniki pod uwagę. Jak podała „Gazeta Stołeczna”, Krystian O. będzie teraz odpowiadał za zabójstwo – czyli z art. 148 § 1 Kodeksu karnego. Nie oznacza to jednak, że jego czyn zrównano z sytuacją, w której ktoś podchodzi do swojej ofiary i wbija jej nóż w serce. Prokuratura mówi o „zabójstwie z zamiarem ewentualnym”. Czyli to bardziej tak, jakby rzucić nóż z balkonu umieszczonego nad ruchliwym chodnikiem. Sprawca teoretycznie nie zamierzał zabijać i nie wybrał sobie konkretnej ofiary, ale jeśli jest zdrowy psychicznie (a to zapewne sprawdzili już biegli), musiał się spodziewać, co z tego wyjdzie. Zamiar ewentualny jest typem sprawstwa umyślnego.
Niektóre media piszą o tym, że czyn zakwalifikowano jako „zabójstwo drogowe”. Takiego pojęcia nie ma w kodeksie karnym, tak samo jak nie ma „zabójstwa kuchennego” ani „zabójstwa biurowego”. Umyślnego pozbawienia kogoś życia nie różnicuje się ze względu na to, gdzie i jak zaistniało. Istnieją pomysły, by wprowadzić zabójstwo drogowe do kodeksu jako kolejny „bat na piratów”. Ale jak na razie, zapis o zamiarze ewentualnym musi wystarczyć.
Krystianowi O. grozi nawet dożywocie
Zejdźmy na ziemię – wbrew domagającym się tego komentującym z internetu, sąd na pewno nie wymierzy takiej kary. Nie miałoby to zresztą żadnego sensu. Mimo wszystko, czyn Krystiana O. nie może być karany równie surowo, jak np. zastrzelenie trzech osób podczas napadu rabunkowego czy przeprowadzenie zamachu terrorystycznego, który pochłonąłby kilkadziesiąt ofiar. Dożywocie jest najwyższą możliwą karą w kodeksie karnym i sprawcy wspomnianych zbrodni zapewne otrzymaliby właśnie taki wyrok, ale kierowca BMW aż tak surowo karany być nie powinien.
Kolejne pytanie brzmi, czy nowa kwalifikacja prawna czynu jest do obronienia w sądzie. Z tego co udało się mi dowiedzieć, wielu prokuratorów chętnie stosowałoby przepis o zabójstwie z zamiarem ewentualnym, ale nie robi tego, bo uznaje, że w sądzie nie ma on szans – i dlatego pozostaje przy art. 177 par. 2, czyli wypadku drogowym ze skutkiem śmiertelnym.
Być może sprawa Krystiana O. będzie w pewnym sensie precedensowa w polskim prawie. Jak powinien zadecydować sąd i prokuratura? Nie jestem prawnikiem, ale – moim zdaniem – ktoś, kto jedzie tak szybko po mieście, musi liczyć się z „zamiarem ewentualnym”. Ale dożywocie to absurd.
Jest jeszcze jedna kwestia dotycząca tego wypadku
Jak podaje „Gazeta Stołeczna”, po wypadku poproszono o opinię biegłego z zakresu techniki motoryzacyjnej. Stwierdził, że BMW Krystiana O. „było w stanie technicznym niepozwalającym na dopuszczenie do ruchu”. Chodziło o przeróbki układu hamulcowego, zdemontowany czujnik ABS, modyfikacje układu kierowniczego i zawieszenia, a także (i ten zapis jest najciekawszy) „nieprzewidziane przez producenta przystosowanie pojazdu do ruchu prawostronnego”.
Nie znając szczegółów można jedynie snuć domysły. Być może Krystian O. po dokonaniu „przekładki” w swoim BMW po prostu nie pojechał na stację kontroli pojazdów na przegląd i po odpowiedni wpis w dowodzie rejestracyjnym. Wtedy trudno się dziwić takiej, a nie innej opinii. Ale możliwe też, że według biegłego, każdy samochód z przełożoną kierownicą „jest w stanie technicznym niepozwalającym na dopuszczenie do ruchu”. Byłaby to ważna wskazówka dla wszystkich posiadaczy takich aut. I dla wszystkich, którzy mają auta po modyfikacjach. Uważajcie. W razie wypadku, każda przeróbka może być źródłem problemów.