REKLAMA

Koniec samochodów spalinowych w 2035 r. – producenci nie są zachwyceni. A VW się cieszy

Na reakcję przedstawicieli branży motoryzacyjnej na planowane wprowadzenie zakazu sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi, nie trzeba było długo czekać. Większość krytykuje ten pomysł, ale nie wszyscy.

wprowadzenie zakazu sprzedaży
REKLAMA
REKLAMA

O tym, co czeka Europę za 14 lat piszemy już od jakiegoś czasu. Zaczęło się od plotek, ale od wczoraj wszystko jest jasne już oficjalnie. W 2030 r. nowe samochody mają emitować o 55 proc. mniej CO2 niż dziś, a od 2035 – o 100 proc. mniej, czyli dokładnie 0 g/km. To w praktyce oznacza, że z salonów znikną samochody z napędami spalinowymi, w tym hybrydy PHEV, a zostanie miejsce wyłącznie na auta elektryczne i napędzane wodorem.

Temat szybko skomentowali przedstawiciele branży motoryzacyjnej

Zaczniemy od prezesa BMW, który aktualnie szefuje stowarzyszeniu producentów ACEA. Oliver Zipse wypowiadając się w imieniu członków stowarzyszenia zapewnił, że branża wspiera plan dążenia do neutralności klimatycznej, ale zaznaczył, że wprowadzanie zakazów dotyczących konkretnych technologii nie jest racjonalnym podejściem do tematu. Dodał, że wymóg Unii wiąże się z koniecznością drastycznego zwiększenia popytu na samochody elektryczne w bardzo krótkim okresie. Podsumował, że bez wsparcia ze strony państw członkowskich założenia planu są nie do zrealizowania. Sugeruje, że instytucje unijne powinny skoncentrować się na promowaniu innowacyjnych rozwiązań, a nie na wprowadzaniu ograniczeń i zakazów. Eric-Mark Huitema – dyrektor generalny ACEA dodał, że trzeba cała przemiana musi nastąpić w jak najbardziej efektywny sposób, by Europejczyków było wciąż stać na podróżowanie. Wspomniał też o ochronie miejsc pracy w sektorze motoryzacyjnym, o czym prawodawcy zdają się nie pamiętać.

Szerzej do tematu podeszła sekretarz generalna Europejskiego Stowarzyszenia Dostawców (CLEPA)

Według Sigrid de Vries, zakaz sprzedawania samochodów z silnikami spalinowymi nie jest najefektywniejszym sposobem na osiągnięcie neutralności klimatycznej w transporcie i może się nim nigdy nie stać. Zwróciła uwagę, że tak jak samochody elektryczne są neutralne klimatycznie wyłącznie wtedy, gdy zasila się je energią ze źródeł odnawialnych, tak samochody z silnikami spalinowymi mogą być neutralne, gdy będą zasilane odpowiednimi paliwami. Nie powiedziała tego wprost, ale łatwo się domyślić, że może chodzić o tzw. ePaliwo, czyli paliwo syntetyczne. Jeśli w procesie produkcji tego paliwa będzie się zużywać tyle dwutlenku węgla, ile powstaje podczas jego spalania podczas pracy silnika, to również można mówić o klimatycznej neutralności. W związku z tym, priorytetem nie powinny być zakazy, a prace nad nowymi rodzajami paliw, nie tylko elektryfikacją.

Według niemieckiego stowarzyszenia VDA obecna propozycja UE prowadzi do ograniczenia wolności wyboru konsumentów, jest działaniem wbrew innowacyjności i świadczy o braku otwartości urzędników na nowe rozwój technologiczny.

Odrobinę ostrożniejszy w ocenie jest szef działu rozwoju Daimlera, Markus Schaefer

W jego ocenie osiągniecie zamierzonych wyników nie jest niemożliwe, ale będzie wymagało „poważnej restrukturyzacji społeczeństwa”. Natomiast samą potrzebę rozwoju infrastruktury (czyli m.in. konieczność postawienia stacji ładowania co 60 km i stacji tankowania wodoru co 150 km na głównych drogach każdego kraju członkowskiego EU) nazwał herkulesowym zadaniem. Nawiązując do prac, jakie miał wykonać mitologiczny półbóg nie doprecyzował, czy chodzi mu o konkretne z 12 zadań, czy wszystkie jednocześnie.

Za to prezes Volkswagena jest bardzo zadowolony

Herbert Diess stwierdził, że konieczność podjęcia tych działań jest nienegocjowalna i wszystkie państwa członkowskie powinny poprzeć ten plan. Nic dziwnego, elektryfikacja Grupy Volskwagena stoi już na bardzo zaawansowanym poziomie.

REKLAMA

Podobnie sprawa wygląda w Volvo – Szwedzi twierdzą, że pozostałe 14 lat to mnóstwo czasu na pożegnanie technologii przeszłości i taka polityka jest konieczna. Nic dziwnego, Volvo już dawno rozpracowało system i na przemianie w elektromobilność potrafi nieźle zarobić.

Czas pokaże, czy chodziło wyłącznie o umiejętność odpowiedniego przygotowania się na bardziej wymagające czasy, którą przespała część producentów, czy faktycznie UE przestrzeliła z projektem i wprowadza nierealne wymagania. Póki co – cieszmy się motoryzacja, której nasze wnuki mogą nigdy nie poznać.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA