REKLAMA

Wielka Brytania odkrywa, że jak zakaże aut spalinowych, to straci pieniądze. Gdzie ratunek?

Wielka Brytania sądzi, że nowa opłata drogowa uratuje budżet przed negatywnymi skutkami zakazu sprzedaży aut z silnikiem spalinowym. 

wielka brytania nowa opłata drogowa
REKLAMA
REKLAMA

Jak informowaliśmy niedawno Wielka Brytania zamierza przyspieszyć datę wejścia w życie zakazu sprzedaży aut z silnikiem spalinowym na 2030 r. Hybrydy pozostaną w sprzedaży 5 lat dłużej, do 2035 r. Dzięki temu Wielka Brytania ma być przodownikiem zmian i państwem, które niesie kaganek elektromobilności. Niestety im dłużej przygląda się jej ruchom, to można dojść do wniosku, że Ministerstwo Głupich Kroków z Monty Pythona to nie był żaden skecz, tylko wizja rządu Wielkiej Brytanii w 2020 r. Jak donoszą źródła rządowe, ktoś na poważnie wziął się za policzenie skutków wprowadzenia zakazu sprzedaży najpopularniejszego obecnie rodzaju aut. Rezultaty go zaskoczyły. Okazuje się, że jeżeli zakaże się aut spalinowych, to spadną wpływy z podatków i opłat. Szacuje się, że będzie to nawet 40 miliardów funtów. To ogromne pieniądze. W trosce o finanse trzeba więc znaleźć sposób na złagodzenie skutków zakazu. Rozważana jest opcja najprostsza, czyli nowa opłata drogowa.

honda e cena
Nawet taki słodziak będzie musiał płacić

Wielka Brytania uważa, że nowa opłata drogowa rozwiąże wszystkie problemy

Jak można się domyślać zakaz sprzedaży aut z silnikiem spalinowym będzie skutkował tym, że do budżetu przestaną wpływać opłaty zawarte w paliwie oraz akcyza, która nie obejmuje samochodów elektrycznych. Szacuje się, że rocznie z samej opłaty paliwowej wpływa do budżetu 28 miliardów funtów. VAT od paliwa to kolejne 6 miliardów, a akcyza to 6,5 miliarda rocznie. By pokryć te straty poważnie rozważa się nową opłatę, która będzie zależna od przejechanego dystansu. Cały kraj ma zostać objęty krajowym systemem poboru opłat. Ma działać podobnie jak system poboru opłat na polskich autostradach.

Plany są obecnie konsultowane, bo rząd wie, że kolejne opłaty spotkają się w niezadowoleniem społeczeństwa. W 2007 roku, próbowano wprowadzić takie opłaty, ale z powodu powszechnej krytyki wycofano się z tego rozwiązania. Co najlepsze, ówczesne władze tłumaczyły się później, że zostały źle zrozumiane, nie chciały wprowadzać powszechnej opłaty, tylko objąć nią wyłącznie drogi lokalne. 13 lat temu ludzie i prasa zgodnie twierdzili, że wprowadzenie opłat drogowych za każdą milą to przegrane wybory. Najwidoczniej zapomniano o tym przez 13 lat.

Kierowca hot hatcha według Mazdy, który przeczytał o nowej opłacie drogowej

Na obecnym etapie nie ma konkretnych dat, ale są propozycje, które według ich autorów są o wiele lepsze

REKLAMA

Prezes brytyjskiego automobilklubu Edmund King powiedział, że owszem samochody elektryczne są dobre dla środowiska, ale mają fatalny wpływ na budżet. Rozumie to, że rząd musi zrekompensować sobie stracone wpływy, ale ma w zanadrzu propozycję, która według niego byłaby salomonowym rozwiązaniem. Kierowcy dostaliby roczny limit 3 000 mil, które mogą pokonać za darmo, każda mila powyżej tego limitu wiązałaby się z koniecznością opłaty. W swojej hojności dopuszcza to, że ludzie mieszkający na obszarach wiejskich mieliby ten limit trochę większy. Całość tego pomysłu brzmi jak tradycyjne przywiązanie chłopa do ziemi, dostosowane do warunków panujących w XXI wieku.

Całą sytuację można skwitować stwierdzeniem, że Wielka Brytania bohatersko rozwiązuje problemy, które sama sobie stworzyła. Każdy pretekst do wprowadzenia nowych opłat i podatków jest dobry. Co ciekawe, jedną z zachęt do przejścia na samochody elektryczne było to, że są zwolnione z podatków i opłat. Jak widać łaska pana na pstrym koniu jeździ.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA