REKLAMA

Ruszyła produkcja VW T-Roca Cabrio. To samochód dla ludzi, którzy nie mają instagrama

A jednak kabriolety nie wszystkie umarły. Jeden nawet się narodził: VW T-Roc Cabrio. Koniecznie z 3-cylindrowym 1.0.

vw t-roc cabrio
REKLAMA
REKLAMA

Gdy po II wojnie światowej upowszechniły się samochody ze sztywnym, zamkniętym dachem, kabriolety przeszły z pozycji „najbiedniejszej wersji w gamie” do samochodu rekreacyjnego. Przez dziesiątki lat kabriolety cieszyły kolejne pokolenia kierowców, którzy lubią czuć wiatr we włosach. Produkowano je w najróżniejszych wielkościach, od mikrosamochodów do 12-cylindrowych gran tourerów. Pojechać sobie kabrioletem nad Lazurowe Wybrzeże – to było marzenie wielu osób.

Stan współczesnego świata

T-Roca Cabrio zaprezentowano 3 miesiące temu. Do końca myślałem, że to będzie żart, że to taki prank, a oni naprawdę zaczęli go produkować – i to w znanej z wytwarzania kabrioletów fabryce w Osnabruck, założonej przez Wilhelma Karmanna. To tam powstawał też Garbus w wersji otwartej i wiele innych samochodów grupy VW ze składanym dachem. Teraz modne są SUV-y, więc Volkswagen jedynego w swojej gamie kabrioleta zrobił też na bazie SUV-a. Brzmi jak karkołomny pomysł, ale Volkswagen przecież nie był pierwszy. Takie auta produkował już Nissan (Murano Cabrio) i Land Rover (Range Rover Evoque).

Jednak Volkswagen zrobił coś super. Do swojego SUV-a-cabrio wsadził jeszcze silnik 1.0. To trzycylindrowe TSI o mocy 115 KM z manualną skrzynią biegów. Mamy więc absolutnie niepodrabialną konfigurację:

  • SUV
  • kabrio
  • 2WD
  • 3 cylindry

T-Roc 1.0 Cabrio to piękna alegoria współczesnego świata. Kabriolety już zniknęły, bo zniknęła potrzeba pokazywania się wszem i wobec w samochodzie. Znacznie lepiej pokazać się na instagramie, ale do tego celu nie potrzebujesz niepraktycznego kabrioleta. Znacznie więcej potencjalnych kandydatów/kandydatek na partnera/rkę trafisz wrzucając swoją fotkę z T-Rokiem w wersji R na instastories niż kruzując tym samym T-Rokiem, ale w wersji kabrio, wzdłuż nadmorskiej promenady. Takie czasy. Nie trzeba już się promować fizycznie, można to robić elektronicznie.

Dla kogo jest kabriolet?

Nie wiem, chyba dla grzybów. Ciekawe, jaka będzie średnia wieku nabywców T-Roca Cabrio. Pewnie z siódemką z przodu. Dobra emeryturka, może zwiedźmy trochę świata, Brunhildo? Świetny pomysł, Helmucie. Nabądźmy przeto jakiś samochód, ale niech będzie, jak to mówi młodzież, wystrzelony w kosmos. Może SUV? O tak, bo do niego wygodnie się wsiada. Ale nie taki zwykły SUV. Niech będzie kabrioletem, bo wtedy będziemy mogli cieszyć się wiatrem we włosach, jak wtedy gdy byliśmy młodzi i jechaliśmy na motocyklu przez bezkresne pustkowia Prus Wschodnich. A silnik? Nie musi być mocny, przecież pojedziemy powolutku, żeby delektować się podróżą, może nawet odwiedzimy Lublin? Mój dziadek tam pracował...

Trochę się nabijam, a trochę to szanuję

REKLAMA

Uwielbiam samochody, co do których wiadomo, że nic z nich nie będzie. Potem są świetnymi youngtimerami. T-Roca Cabrio można postawić obok Chryslera PT Cruisera Cabrio, wspomnianych już Murano i Evoque, może nawet koło The Beetle. Wszystkie je łączy to, że nikt o nie nigdy nie prosił, a producent i tak je zrobił, przez co stały się youngtimerami już w momencie opuszczenia fabryki. Inwestorzy w klasyki, zamawiajcie T-Roca Cabrio zanim ubiegną was niemieccy emeryci. Wartość tego auta będzie już tylko rosnąć!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA