REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Klasyki

Pamiętacie Trabanta "tył na przód"? Skończył słabo, ale skłania do ciekawej refleksji

Dawno temu po Warszawie jeździł Trabant, który miał tył z przodu, a przód z tyłu. 

05.10.2022
5:36
Trabant "tył na przód" był idealnym motoryzacyjnym trollem. Skończył źle
REKLAMA
REKLAMA

Kilka razy widziałem ten samochód w ruchu i za każdym razem powodował u mnie skręt mózgu, na zasadzie „ale jak to?”. Nie ma wątpliwości, że jego twórca osiągnął to, czego oczekiwał – auto było bardzo sprytnie zbudowane, a ogólny wygląd Trabanta pomaga w wykonaniu takiej przeróbki. Pamiętam, że auto pojawiało się przy okazji różnych wydarzeń, gdzie służyło celom reklamowym. Czasem towarzyszył mu też mocno wydłużony Trabant limuzyna.

Czasy świetności

Liczyłem na to, że te pojazdy trafią do jakiejś prywatnej kolekcji. Niestety, stało się inaczej – tempus fugit i takie tam. Oto Trabant-tnabarT w roku 2022.

Twórcą obu Trabantów był Zbigniew Ołdak, który zmarł kilkanaście lat temu. Zresztą napis KADŁO na tym Trabancie jest po prostu nazwiskiem twórcy czytanym wspak. Od tamtej pory o limuzynie słuch zaginął, a Trabant tył na przód dekomponował sobie najpierw na jednym parkingu depozytowym, a teraz stoi na innym i jest już w stanie zaawansowanego rozkładu. Jedyne co go czeka to złom, chociaż może ktoś wyciągnie jeszcze z niego silnik albo jakąś galanterię (powątpiewam w to).

Prężny niegdyś klub Cartoon Trabant ma status „w likwidacji”, a Trabanty na spotkaniach aut zabytkowych pojawiają się już bardzo rzadko. Kiedyś były ich tysiące i wydawało się, że trochę ich przetrwa, jak Garbusów czy Maluchów, ale wyginęły, ponieważ – co potwierdzam z własnych doświadczeń – jazda Trabantem to horror, bez różnicy czy 1.1 czy 601.

A gdzie ta ciekawa refleksja?

Ciekawa refleksja jest taka, że dziś już nikt by na coś takiego nie pozwolił. Żaden diagnosta nie przepuściłby takiego samochodu, szkoda byłoby nawet jechać na stację kontroli pojazdów. Jazda bez badania technicznego kosztuje 1500 zł mandatu, więc nikt by się na to nie zdecydował. Nawet gdyby ktoś szalony powziął taki wysiłek i zbudował podobny pojazd, byłby odsądzany od czci i wiary przez postępowe media i ekspertów od bezpieczeństwa ruchu drogowego. Krzyczano by, że jest szalony, nienormalny, że chce zabijać ludzi, że ten pojazd wzbudza śmiertelne niebezpieczeństwo, wprowadzając kierowców i pieszych w błąd co do kierunku, w którym jedzie. Jego twórca zamiast zostać doceniony, zostałby zadeptany. Zatoczyliśmy koło i wróciliśmy do końca XIX w., kiedy to twórców pojazdów bez koni nazywano szaleńcami i radzono im, żeby zajęli się czymś pożytecznym.

REKLAMA

Problem w tym, że bez wynalazców i ludzi z wizją donikąd dalej nie pójdziemy i postęp stanie w miejscu. Nie wszystkie próby zrobienia czegoś nowego i dziwnego mają sens – co więcej, większość nie ma i wśród nich może jedna na tysiąc przesuwa ludzkość o ułamek kroczka do przodu. Ale jeśli nikt już żadnej nie podejmie, to będziemy jedynie wegetować, kupując kolejne korporacyjne produkty dla naszego dobra.

fot. Bartek Gr

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA