REKLAMA

Elon Musk potwierdza – Model S nie będzie miał kierownicy, tylko wolant. No to odlotowo

Tesla S tylko z wolantem, zwanym z angielska „yoke”. Nowe Modele S, które trafiają do klientów, mają wolanty zamiast kierownic nie dlatego, że ludzie wybierają taką opcję. Nie ma innej możliwości.

tesla yoke
REKLAMA
REKLAMA

Przyznaję – po raz kolejny nie doceniłem Elona Muska. Oglądając materiały graficzne z najnowszą wersją Modelu S byłem przekonany, że wolant zamiast kierownicy to tylko taki opcjonalny gadżet, z pomocą którego Mistrz Ceremonii zapewnia swojemu nowemu produktowi uwagę mediów i bezpłatny rozgłos. Biorąc pod uwagę, że na stronie Tesli pojawiły się też wnętrza ze zwykłą kierownicą, wierzyłem, że Tesla będzie oferować „yoke”, tzn. ten wolant, jako płatny dodatek dla świrów. Przecież to coś z dotykowymi panelami składa się głównie z wad.

tesla model s kierownica

Jasne – ułatwia obserwowanie danych na ekranie, tylko w prowadzeniu samochodu, nawet tak zaawansowanego technicznie, chodzi głównie o obserwowanie tego co przed nim. I wymusza prawidłowe trzymanie rąk, nie da się prowadzić Tesli z ręką na godzinie 12, albo kładąc palec wskazujący na wieńcu na godzinie 6, jak to niektórzy lubią robić w zwykłych autach.

tesla yoke

Ale przede wszystkim, wolant komplikuje manewrowanie

Potwierdzają to też pierwsze oceny użytkowników – gdy trzeba wykonać skręt, wymuszający przekręcenie kierownicy o więcej niż 90 stopni, przestaje być wygodnie. Tesla ma normalny układ kierowniczy – skrajne położenia kół dzieli 2,3 obrotu. Manewrując na parkingu, czy skręcając na skrzyżowaniu, trzeba wykonać taki sam obrót jak w każdym innym aucie. A to oznacza konieczność przekładania rąk w sposób, który skrytykowałby każdy instruktor jazdy, albo co najmniej skrzyżowania ich na kierownicy. To ostatnie wiąże się z zagrożeniami – mając skrzyżowane ręce, nie dokręcisz kierownicy bardziej, gdy w zakręcie trzeba będzie nagle ominąć przeszkodę. Jestem ciekaw, co by było, gdyby w takiej sytuacji doszło do wypadku i z kierownicy wyskoczyła poduszka powietrzna. Przypuszczam, że mogłaby wyrządzić więcej szkody niż pożytku.

Pomijam takie szczegóły, jak konieczność włączenia kierunkowskazu przy skręcie, np. podczas opuszczania ciasnego ronda, czy poszukiwania klaksonu, który nie znajduje się na środku kierownicy – pewnie do tego można się przyzwyczaić. Jak się okazuje, w ogóle korzystanie z tych dotykowych paneli nie ma wiele wspólnego z ergonomią.

Godzić się na to będą musieli wszyscy właściciele odświeżonych Modeli S i X

Potwierdził to w swoim stylu Elon Musk – zapytany, czy jest szansa, by na liście wyposażenia pojawiła się opcja wyboru zwykłej kierownicy, skwitował temat krótko:

Gdyby Tesla miała już gotowy progresywny układ kierowniczy, nad którym pracuje, być może problemu by nie było. Gdyby niezależnie od prędkości nie trzeba było przekładać rąk na kierownicy – wolant mógłby mieć sens. Ale to rozwiązanie jeszcze nie jest gotowe.

REKLAMA

Jedyne wytłumaczenie jest takie, że Musk ma nadzieję, że kierowcy będą intensywnie korzystać z wciąż niedokończonego FSD

Wyłożą na niego równowartość 40 tys. złotych, albo będą płacić miesięczną ratę. Na parkingu będą korzystali z funkcji Summon, dzięki której samochód sam będzie manewrował, nawet bez kierowcy w środku. A na ulicach będą tylko trzymać dłonie na wolancie i obserwować jak samochód radzi sobie z odnajdywaniem się w ruchu ulicznym. Gorzej, gdy zdarzy się sytuacja, w której człowiek będzie musiał błyskawicznie zainterweniować. W końcu wciąż mówimy o rozwiązaniach, które można uznać za zaledwie drugi poziom jazdy autonomicznej – ten sam, na którym jest większość producentów. I póki co rozwiązania Tesli nie robią spektakularnego wrażenia. Oby przeszły szybką aktualizację.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA