REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Felietony

Ubezpieczyciel nakłamał w opisie mojej szkody. Teraz mam problem nie do rozwiązania 

Miałem niewielką kolizję. Polegała na tym, że na mój samochód, stojący w kolejce do zjazdu z ronda najechał z tyłu pojazd kierowany przez niezbyt uważnego mężczyznę. Po naprawie blacharskiej mój pojazd znowu jest jak nowy. Szkoda tylko, że przedstawiciel firmy ubezpieczeniowej, która likwidowała szkodę, dopuścił się kłamstwa w dokumentach.

12.05.2024
7:47
Ubezpieczyciel nakłamał w opisie mojej szkody. Teraz mam problem nie do rozwiązania 
REKLAMA

Podczas corocznego okresowego badania technicznego diagnosta podszedł do mnie i zapytał „miał pan kolizję?” – odpowiedziałem, że tak i pokazałem zdjęcia z dnia kolizji. Pokręcił głową bardzo niezadowolony i powiedział, że ubezpieczyciel wpisał do „rekordu” pojazdu w centralnej ewidencji informację o uszkodzeniu istotnych elementów nośnych. Jest to oczywiste kłamstwo, ponieważ żadne elementy nośne nie były uszkodzone. W ramach naprawy blacharskiej został naprostowany tylny pas, później go poszpachlowano i pomalowano. Żadne koło, podłużnica ani element zawieszenia nie ucierpiały.

REKLAMA

Jednak taka sytuacja wymaga wykonania dodatkowego badania technicznego

Jest to badanie powypadkowe wiążące się z pomiarem geometrii pojazdu. Takie badanie kosztuje dodatkowo ok. 100 zł i dowiedziałem się, że muszę je wykonać. Problem polega na tym, że ubezpieczyciel nie poinformował mnie o zmianie wpisu w ewidencji, więc jeździłem bez tego badania przez ok. 7 miesięcy. Oczywiście niczego to nie zmieniło w realnej sprawności pojazdu. 

Pojechałem więc do okręgowej stacji kontroli pojazdów wyposażonej w stanowisko pomiarowe. I tu pojawił się problem nie do przejścia. Aby rozpocząć badanie, trzeba najpierw wyszukać pojazd w bazie. A jeśli go w tej bazie nie ma? To wtedy jest źle, bo nie wiadomo na jakich danych się oprzeć. Ostatecznie jednak mimo braku mojego pojazdu w bazie badanie zostało przeprowadzone i wynikało z niego, że wszystkie mocowania kół układają się w idealny prostokąt, nic nie jest przesunięte ani uszkodzone. 

Tyle że teraz mam samochód, który nie z mojej winy ma „nabrudzone w papierach”

Każdy, kto wejdzie na oś czasu tego pojazdu na historiapojazdu.gov.pl, zobaczy, że doszło tam do powstania „szkody istotnej” z uszkodzeniem elementów nośnych pojazdu. Nie będzie pewnie weryfikował czy ta szkoda rzeczywiście była istotna, czy może ubezpieczyciel zmyśla jak najęty. Co więcej, diagnosta powiedział mi, że podobne przypadki mnożą się jak króliki. Tego samego dnia obsługiwano człowieka, który po obcierce parkingowej z tyłu miał wpisane w dokumenty „uszkodzenie układu kierowniczego”. 

Jestem w trakcie składania reklamacji wobec firmy ubezpieczeniowej na U

Uważam, że zostałem potraktowany skandalicznie. Bez wyraźnego powodu wprowadzono fałszywą informację do systemu. Nie planuję sprzedawać tego samochodu, ale w razie kolejnej szkody będzie on już „powypadkowy”, co pewnie zaniży jego wartość. Gdybym jednak miał chęć go sprzedać – kupujący będzie narzekał, że samochód był „bity” i uwierzy ubezpieczycielowi, a nie mnie. Nawet jeśli przedstawię szczegółową dokumentację zdjęciową z miejsca zdarzenia. No bo przecież to mnie zależy na tym, by wybielać historię auta przed jego sprzedażą, a ubezpieczyciel nie ma motywu, żeby ją oczerniać. Nie ma, prawda?

REKLAMA

Być może jesteście w takiej samej sytuacji, ale nawet o tym nie wiecie

Może ta drobna obcierka czy stłuczka zlikwidowana z OC sprawcy sprawiła, że wasz pojazd ma obecnie status auta „po szkodzie istotnej z uszkodzeniem elementów układu nośnego”. I nawet nie macie o tym pojęcia. 

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA