Zmacałem na żywo samochody Leapmotor. Nie poznałbym, że chińskie, gdybym nie wiedział co to
Udałem się anonimowo do salonu Stellantis & You w Warszawie, gdzie niewielki fragment powierzchni zajmuje mikrosalon Leapmotor mający w ofercie dwa elektryczne modele: T03 i C10. Obejrzałem i zmacałem obydwa, udając zainteresowanego klienta.

O nowej marce Leapmotor należącej w większości do koncernu Stellantis pisaliśmy już kilka razy i zawsze ten temat wzbudzał ogromne zainteresowanie odbiorców. Potwierdził to również zaindagowany przeze mnie pracownik salonu Leapmotor – powiedział on, że poziom ciekawości, jaki budzą te auta, jest „kosmiczny”, zwłaszcza jeśli chodzi o mniejszego T03. Nie przyznałem się oczywiście, że reprezentuję serwis Autoblog, po prostu wypytałem, o co chciałem i zrobiłem kilka zdjęć, całkiem nielegalnie. Gdybym chciał je zrobić legalnie, pewnie musiałbym mieć zgodę prezesa Stellantis. Ale wiecie, że od wczoraj jeśli gdzieś nie ma tablicy „zakaz fotografowania”, to znaczy, że można.
Najpierw zasiadłem w Leapmotorze T03
Ten pojazd interesuje mnie najbardziej. Jest mały, ale dostatecznie pojemny. Pięcioro drzwi kryje względnie przestronne wnętrze, gdzie z przodu miejsca jest mnóstwo, z tyłu – akceptowalnie, a bagażnika nie ma prawie wcale.

Przede wszystkim w środku widać, że to Stellantis. Ma przyciski na kierownicy, manetki i inne detale przejęte z innych aut tej marki. Jakościowo jest zaskakująco dobry, znacznie lepszy niż to, czego spodziewalibyśmy się po samochodzie z ligi cenowej Dacii Spring. Leapmotor jest z innej półki niż Dacia – może i fotele umieszczono zbyt nisko, ale tapicerki foteli aż przyjemnie dotknąć. W dodatku dolna część boczka drzwi też wygląda jak z droższego auta. Egzemplarz demonstracyjny miał włączone ekrany, które mile zaskoczyły mnie ostrością obrazu i nasyceniem kolorów. Również kierownica została obita przyjemnym w dotyku materiałem – wiem, że to nie skóra, ale nie jest to również okropna guma.


Z tyłu Leapmotora T03 siedzi się niezbyt wygodnie, głównie to brakuje miejsca na kolana dla wysokich osób. Ale to jest akceptowalne, ponieważ przy długości 362 cm nie ma co się spodziewać rodzinnego charakteru. Szkoda tylko, że bagażnik to jest właściwie taka wnęka.


Za 84 900 zł to wyjątkowo dobrze wykonany samochód, przynajmniej jeśli chodzi o pierwsze wrażenie. Akumulator 37,3 kWh jest naprawdę duży i bez problemu da radę przejechać na nim 250-300 km. Zapytałem o dostępność pojazdów i dowiedziałem się, że jeśli auto jest „na stocku”, czyli w Polsce, to można je wydać klientowi w ciągu miesiąca. Pod warunkiem, że jest białe albo srebrne. Nie ma tych ładnych, błękitnych, które pokazywano w przekazie reklamowym na początku.


Większy model C10 to SUV za ponad 160 tys. zł
Zainteresowanie jest w naturalny sposób mniejsze, bo i konkurencja silniejsza. Napęd – w pełni elektryczny, a ilość miejsca – więcej niż wystarczająca. Auto robi wrażenie szerokim wnętrzem oraz przestrzenią na kolana z tyłu i jest to wrażenie bardzo pozytywne. Trochę gorzej w kwestii tapicerki, która wydaje się gumowa i w gorące dni będzie się niebywale silnie grzać. Ogromny schowek centralny między fotelami z przodu znacznie podnosi praktyczność, a ekrany w kabinie dość mocno ją oświetlają. Być może występuje jakaś możliwość przejścia w tryb nocny.



Mam ważną informację w kwestii przedniego bagażnika, czyli frunka. Model roku 2024 wystawiony w salonie nie miał tego udogodnienia, ale auta wyprodukowane w roku 2025 zostały już wyposażone w 32-litrowy pojemnik pod maską, idealny na zmieszczenie tam przewodów do ładowania. Płaskie klamki to chyba kwestia obecnej mody, bo są zdecydowanie mniej wygodne do użytku niż te zwykłe, wystające w modelu T03.



I jeszcze dwa Leapmotory razem, robione na lekkim przypale:

Czy marka Leapmotor przyjmie się jak MG?
Nie, bo nie oferuje aut spalinowych. Ale T03 na pewno będzie się sprzedawać, bo jest tani, praktyczny i nieźle wykonany. C10 mimo niewątpliwych zalet funkcjonalnych ma zbyt silną konkurencję, poza tym Polacy nie kupują dużych aut elektrycznych poza Teslą, Audi i BMW, ewentualnie Volvo. Ale mały „elektryk” jako kolejne auto w rodzinie na pewno skusi trochę klientów – i z mojego pobieżnego rozpoznania sytuacji wynika, że Dacia Spring w porównaniu z Leapmotorem nie wypada najlepiej.