Te samochody elektryczne zrobiły się tańsze niż spalinowe. Wlewamy ci propagandę z liczbami prosto do gardła
Była kiedyś taka teoria, że samochody elektryczne - z racji chociażby mniejszego zasięgu czy trudniejszego oraz dłuższego uzupełniania tego zasięgu - powinny być tańsze niż spalinowe. No i proszę bardzo - mogą być.
Mogą być oczywiście przy założeniu, że rząd dorzuci się importerom i producentom, ale co tam - skoro dają do 40 000 zł na głowę, to dlaczego nie wziąć. I wtedy kupić na przykład...
Fiata Grande Pandę taniej niż Pandę
73 000 zł - tyle, niestety, kosztuje obecnie najtańsza możliwa klasyczna i spalinowa Panda. Jeśli ktoś kojarzy Pandę z naprawdę tanim samochodem, to niestety - dawno i nieprawda.
Elektryczny jako taki "następca" Pandy, czyli Grande Panda, startuje oczywiście katalogowo od trochę absurdalnej kwoty, czyli 110 000 zł. W tej cenie dostaniemy silnik elektryczny o mocy 113 KM, teoretyczne 320 km zasięgu, pokładową ładowarkę 7 kW, kilka systemów bezpieczeństwa, reflektory LED, tempomat, manualną klimatyzację i kierownicę z tworzywa. Bogactwa nie ma, ale w spalinowej Pandzie też nie ma co go szukać.
Przy założeniu, że uda nam się zgarnąć pełną dopłatę z nowego programu dofinansowania, Grande Panda będzie nas kosztować 70 000 zł. A to oznacza, że w stosunku do spalinowej Pandy, której konstrukcja pamięta czasy przed potopem, oszczędzamy jakieś 3000 zł. Jednocześnie dostajemy dużo większy samochód z dużo większym bagażnikiem. Inna sprawa, że elektryczna Grande Panda raczej nie będzie przesadnie trzymać wartości, ale na miejskie wozidło - jeśli mamy gdzie się naładować - nada się pewnie całkiem przyjemnie.
Hyundaia IONIQ 5 taniej niż Tucsona
Może się wprawdzie wydawać, że Ioniq 5 wygląda jak hatchback, a Tucson to jednak całkiem spory SUV, ale rzeczywistość jest zupełnie inna. Ioniq 5 jest całkiem sporym autem - o kilkanaście centymetrów dłuższym od Tucsona, do tego szerszym, cięższym i z większym rozstawem osi, aczkolwiek z niekoniecznie większym bagażnikiem.
Obecnie ceny spalinowego Tucsona zaczynają się od 138 900 zł i w tej cenie dostaniemy samochód z 1.6 T-GDI o mocy 160 KM i manualną skrzynię biegów. Ioniq 5 tymczasem, według cennika promocyjnego, kosztuje obecnie - dla rocznika 2025 - 164 900 zł. Przy skorzystaniu z dotacji zejdziemy więc symbolicznie poniżej ceny najtańszego Tucsona, a przynajmniej nie będziemy musieli zmieniać przełożeń.
Niestety w tej cenie musimy się pogodzić z mniejszym akumulatorem (63 kWh) i zasięgiem do 440 km. Droższa wersja (84 kWh) oferuje do 570 km zasięgu teoretycznego w optymalnych warunkach.
Volkswagen ID.7 zamiast Passata
Tutaj będzie się trzeba wprawdzie dość mocno nagimnastykować i znaleźć ofertę z placu, a do tego trzymać kciuki za to, żeby ceny po 3 lutego nie podskoczyły nagle o - zupełnie przypadkowe - 40 000 zł. Jeśli tak się jednak nie stanie, to mamy auto, które gra pod niemal każdym względem przynajmniej odrobinę powyżej półki Passata, a jednocześnie... może kosztować mniej lub tyle samo, co jego najuboższa wersja.
Skoda Elroq tańsza niż Skoda Karoq
Karoq - według cennika - będzie nas kosztował minimum 112 200 zł i dostaniemy za to auto z silnikiem 1.0 115 KM, manualną przekładnią i wyposażeniem z kategorii "ciesz się, że są koła". Jego elektryczny odpowiednik zaczyna się natomiast od 149 900 zł, co po odjęciu maksymalnego poziomu dotacji da nam mniej niż 110 000 zł.
Prawdopodobnie jednak większość klientów i tak zdecyduje się na odrobinę droższy wariant. Dostaniemy w nim nieco większy akumulator (63 zamiast 55 kWh), nieco większy zasięg (do 430 zamiast 375 km) i mocniejszy silnik (204 zamiast 170 KM), a na dokładkę wjedzie jeszcze szybsze ładowanie (165 zamiast 145 kW). Cała ta przyjemność będzie nas kosztowała dodatkowe 10 000 zł, więc jest wtedy trochę drożej niż za Karoqa, ale chyba nie ma co aż tak oszczędzać.
Renault 5 prawie w cenie Clio
Niestety - co trzeba od razu zaznaczyć - tutaj auto spalinowe pozostaje jednak tańsze. Niewiele, bo najbardziej gołe Clio kosztuje 77 200 zł, podczas gdy Renault 5 - ok. 80 000 zł, ale różnica jest niewielka.
Jednocześnie Renault 5 na tle Clio - nawet jeśli Clio jest naprawdę udanym autem - wygląda jak radosny przybysz z przeszłości. I przy okazji - naprawdę da się ten samochód polubić.
Citroen C4? Tak, elektryczny będzie tańszy
Różnica, cennikowo, wynosi około 35 000 zł. Spalinowy C4 startuje od 103 300 zł, podczas gdy za wersję na prąd musimy zapłacić minimum 138 900 zł. Oczywiście po odjęciu maksymalnej możliwej do zgarnięcia dotacji zmienia się układ sił i nagle e-C4 jest tańszy o kilka tysięcy złotych.
Podobnie jest zresztą z e-C4 X (tutaj przewaga elektryka jest nawet większa), e-C3 Aircross (tutaj o włos) i e-C3 (choć tutaj symbolicznie).
I takich przypadków będzie sporo - przynajmniej przez chwilę
To jest - do wyczerpania się puli dostępnych środków albo może nawet do momentu, kiedy dopłaty wrócą i nie będzie trzeba modyfikować cenników, żeby te ceny jakoś kleiły się do rzeczywistości.
Ale jeśli cenniki nie zareagują zbyt szybko, a dopłaty będą dostępne - to może być dobry moment na zakup. Oczywiście przy założeniu, że za 10 lat z takiej Grande Pandy nie będziemy chcieli odzyskać zbyt wiele środków.