Nawet 38 700 zł taniej od magicznej granicy. Nie musimy mdleć na widok ceny nowego samochodu
100 000 zł to zdecydowanie mniej, niż wynosi średnia cena kupowanego w Polsce nowego samochodu, ale wciąż da się za te pieniądze kupić względnie rozsądny i praktyczny pojazd. Nawet dużo taniej, o 38 700 zł taniej. W czym możemy wybierać?
Uwaga - wbrew pozorom na liście pojawią się nie tylko auta miejskie (tych właściwie nie będzie) i nie tylko Dacie. Do dzieła.
Na start nie dość, że kompakt, to jeszcze w powoli wymierającej wersji kombi - albo wagon, jeśli ktoś woli nomenklaturę Hyundaia.
Haczyk w tym wszystkim? Cena wersji Pure zaczyna się od 99 900 zł, więc nasz limit 100 000 zł bez negocjacji wyczerpiemy niemal do cna. Trzeba się też pogodzić z faktem, że chociażby klimatyzacja będzie tylko manualna, a o podgrzewanych fotelach z przodu można zapomnieć. Za to jest np. tempomat, Bluetooth, reflektory LED z doświetlaniem zakrętów i... stalowe felgi 15", więc na dodatek opony będą tanie jak coś taniego. Jeśli ktoś chce przekroczyć budżet, to za 105 900 zł może kupić wariant Modern - już m.in. z automatyczną klimatyzacją i podgrzewanymi fotelami oraz kierownicą. Dopłaciłbym, szczególnie o tej porze roku.
Co znajdziemy jednak pod maską naszego modelu poniżej 100 000 zł? 1,5-litrowe DPI, generujące niezbyt porywające 96 KM i rozpędzające się do setki w 12,6 s. Pośpiech poniża i tak dalej.
Ten model raczej nie podbił polskich ulic, bo wszyscy byli zbyt zajęci dyskusją nad tym, czy jest to kompakt, czy może nie do końca. W każdym razie - to zdecydowanie rozsądniejsze i może nawet lepsze auto niż Kamiq, a do tego w okolicach 100 000 zł możemy wybrać i wersję lepiej wyposażoną (Selection) i tą z mocniejszym silnikiem (1.0 TSI 115 KM, 6 przełożeń). Przekraczamy wprawdzie budżet o 50 zł, ale tyle to jeszcze można.
Co dostaniemy w tej cenie? Auto, które może nie porwie wyglądem, ale na pokładzie ma m.in. bezkluczykowe włączanie silnika, tempomat, automatyczną klimatyzację, fotel kierowcy i pasażera z regulacją pod lędźwie, bezprzewodowego SmartLinka, LED-owe reflektory, czujniki parkowania z tyłu i kierownicę obszytą skórą.
Do tego Scala wcale nie jest przeraźliwie wolna, bo wprawdzie 9,5 s do setki to niezbyt imponujący wynik, ale jednak da się tym jeździć. Oczywiście kombi to to nie jest, więc ewentualnie trzeba będzie pomyśleć nad jakimś boxem.
Nie można przejść obok tego auta obojętnie w tym pułapie cenowym i pewnie większość osób tego nie zrobi - kierując się prosto do salonu Dacii po swojego wymarzonego SUV-a.
Na co możemy liczyć, mając 100 000 zł w kieszeni? Na właściwie najwyższą wersję wyposażenia, czyli Extreme, z klimatyzacją automatyczną, kartą Keyless Entry i właściwie wszystkim, co tylko Dacia może zaoferować. Niestety w zakładanej cenie nie zmieścimy się z silnikiem TCe 130 (choć przekroczenie jest niewielkie, bo kwota w katalogu to 102 400 zł), za to wyjedziemy z salonu z rozsądniejszym pod względem spalania - potencjalnie - silnikiem Eco-G 100, czyli tym z gazem. I jeszcze zostanie nam kilka tysięcy, bo taka konfiguracja to zaledwie 94 800 zł.
Tak, był już i30, ale Kia Ceed kusi czymś innym - nawet w wersji hatchback. Po pierwsze - wersja kosztująca mniej niż 100 000 zł (99 400 zł) ma pod maską silnik z turbodoładowaniem, którym w pewnych warunkach będzie się po prostu jeździć przyjemniej niż wolnossakiem, nawet pomimo skromnej pojemności i jeszcze gorszych niż 1.5 DPI osiągów (ponad 13 s do setki). Drugim argumentem, dużo bardziej kuszącym, jest to, że za 102 400 zł można mieć odmianę z 1.5 T-GDI, a to już uczciwe 140 koni i 9 sekund z hakiem do setki - brzmi dużo lepiej.
Niestety na pokładzie poza tym przesadnego bogactwa nie znajdziemy. 15-calowe felgi, światła dzienne LED, fotel kierowcy z regulacją wysokości, plastikowa (!) kierownica i manualna klimatyzacja - na dużo więcej nie liczcie.
Również musiała być, głównie ze względu na fakt, że jeśli ma być rozsądny wóz, to niech będzie rozsądny do granic możliwości. A Sandero jest i całkiem spore i jednocześnie - jak na obecne realia - kosztuje niewiele. Na dobrą sprawę możemy zostawić w salonie Dacii 61 300 zł i wyjeżdżamy z niej nowym samochodem, który wprawdzie niewiele co ma na pokładzie, ale jakiś Bluetooth czy ogranicznik prędkości, a nawet i czujniki parkowania z tyłu ma. I zostaje nam prawie 40 000 zł z zakładanego budżetu.
Trochę rozsądniej będzie jednak paradoksalnie wybrać droższą wersję i zostawić w salonie 66 600 zł. Dostaniemy za to wersję z fabryczną instalacją LPG, manualną klimatyzacją, podgrzewaniem lusterek zewnętrznych i ekranem systemu multimedialnego. I tak, dalej oszczędzamy małą fortunę.
88 800 zł za Atekę można uznać za naprawdę dobrą ofertę, bo auto może i nie jest wybitne na żadnym polu, ale jest po prostu dobre, całkiem sporawe i sprawdzone.
Niestety będziemy musieli tutaj pójść na kompromis, bo według tej zakładki cennika (są trzy, gdyby ktoś pytał), czyli dla braku promocyjnego finansowania, poniżej 100 000 zł możemy kupić tylko odmianę 1.0 TSI 115 KM i to w absolutnie podstawowej wersji wyposażenia Reference, która ledwo co załapała się na czujniki parkowania z tyłu i nie ma nawet tempomatu. Z drugiej strony - to jednak kawał wozu, za śmieszne jak na obecne czasy pieniądze.
Jeśli ktoś chciałby czegoś więcej, to niestety trzeba zapłacić aż 107 400 zł i to w opcji bez promocyjnego finansowania (wtedy ponad 115 000 zł). Dostaniemy wtedy sensowne 1.5 150 KM i bogatszą wersję wyposażenia Style, ale trochę za mocno przekraczamy już budżet.
Pozostaje nam się pocieszać tym, że to, czego nie ma, to się nie zepsuje. Czyli np. nie będziemy musieli naprawiać nigdy regulacji wysokości w fotelu pasażera, bo tej po prostu nie ma.