REKLAMA

Skoda Scala Monte Carlo jest jak życie bogatych ludzi. Na prozę życia kładą kawior

Chciałbym wam powiedzieć, jak wygląda życie w prawdziwym Monte Carlo, ale z braku środków finansowych muszę ograniczyć się do Skody Scali w najwyższej wersji wyposażenia.

Skoda Scala Monte Carlo jest jak życie bogatych ludzi. Na prozę życia kładą kawior
REKLAMA

Życie w luksusie może nie być tym, czym nam się wydaje. Kanapka z żółtym serem wydaje się smaczniejsza, gdy przynosi ją lokaj, ale to wciąż kanapka z serem. Nawet dekorowanie jej kawiorem w końcu się nudzi. Na koniec dnia się okazuje, że jedyna korzyść to odrzutowiec, a poza tym żyją prozą. Tak mi mówił kolega, który był bogaty, ja nie byłem, to nie wiem. Ja tylko jeździłem Skodą Scalą w wersji Monte Carlo, żeby sprawdzić, jak bogate jest z nią życie.

REKLAMA

Skoda Scala Monte Carlo z silnikiem 1.5

To miło, że jeszcze komuś się chce robić takie rzeczy. Oferować samochód idealnie pasujący do sprzedaży flotowej w wersji przypominającej, że Skoda ma rajdowe tradycje. Monte Carlo to najwyższa wersja wyposażenia tego modelu i najdroższa zarazem. Niejeden handlowiec chciałby ją mieć, choć niekoniecznie ze względu na luksusy płynące w strumieniu wyposażenia.

Raczej nie poczujmy się w tym aucie, jakbyśmy złapali stwórcę za nogi i zarazem byli lepsi od innych kierowców Skód. Tak zwyczajnie po skodowemu się człowiek tu czuje, czyli jak w aucie dobrze wykonanym i użytecznym. O sportowych tradycjach Skody przypomni znaczek na nadkolu. W środku głównie czerwone wstawki będą musiały pobudzać nasze skojarzenia. Albo imitujące kevlar fragmenty po bokach foteli, które całkiem przyzwoicie trzymają kierowcę, ale też nie przypisujmy im wybitnie sportowych cech. Wizualnie jakoś wybitnie nie cieszą oczu. Zastosowana tapicerka wygląda tak umiarkowanie szałowo, ale za kilometry pośladki nabijają w dość wygodnej atmosferze.

I względnie szybkiej

Skoda Scala z silnikiem 1.5 rozpędza się do setki w 8 s, z lekkim haczykiem. Jest bardzo żwawym autem, ale tu nie chodzi o osiągi, chodzi o klimat. Jest on nieco sportowy, ale chyba bardziej spodoba się zwolennikom klasycznych rozwiązań niż fanom sportu.

W wersji przed liftingiem (taką jeździłem) jest to auto dla osób, które nie lubią cyfryzacji i ekranów. W tej Skodzie to dostaną, bo zegary mają elektroniczny wyświetlacz w formie zminimalizowanej. Trochę wygląda to jak dawna konfiguracja dla przedstawiciela handlowego. Pośrodku jest trochę nowoczesnego, ale po bokach to już tradycyjne, analogowe zegary. To nie jest wada, wielu ludzi to lubi.

Jest fizyczne sterowanie klimatyzacją, ale ze zgrzytem.

System multimedialny charakteryzują sporych rozmiarów ikony. Nie da się w nie nie trafić palcem. Jeśli ktoś zapomni okularów, to przy takiej rozdzielczości powinien sobie poradzić. Odnajdziemy to więcej elementów nurtu sprzeciwu wobec cyfryzacji i elektroniki. Zwykły hamulec ręczny, który trzeba pociągnąć, a nie tylko ruszyć palcem, też tu jest. Ponownie, dla wieli osób to atut.

Pokrętła do obsługi układu klimatyzacji również się meldują, fizyczna obsługa zawsze cieszy. Teraz może stać się powodem, dla którego warto interesować się danym modelem. Pokrętła są, ale obsługa częściowo odbywa się też z poziomu ekranu. Żeby przestawić kierunek nawiewów, trzeba się posłużyć właśnie nim.

Nad głową mamy dach panoramiczny, ale brak tam rolety. Pogoda była dość ponura, gdy jeździłem tą Skodą, więc stały dopływ światła mi nie przeszkadzał. Uwaga, suchy żart: nie kupuj tego auta pracownikowi, bo powie, że rozwój kariery ogranicza mi szklany sufit.

Można mieć nieźle wyposażoną Skodę Scalę, ale te zaślepki...

W tym aucie był system bezkluczykowego dostępu do pojazdu, ale sam kluczyk był tak podobny do mojego, że z przyzwyczajenia go ciągle otwierałem i chciałem wkładać w przycisk uruchamiający samochód.

Zaś przycisk od wyłączania systemu Start-Stop umieszczono w dogodnym miejscu. To miło, bo system z delikatnym wyłączaniem silnika i odpalaniem radził sobie średnio.

Nie da się nawet w tak specjalnej wersji radykalnie zmienić wnętrza samochodu przeznaczonego dla flot. Sprawienie, by stało się księstwem prestiżu, na pewno było trudno, ale zaślepki to jednak można było jakoś zlikwidować. Wersja Monte Carlo jest najwyższą wersją wyposażenia, a i tak charakterystyczne dla koncernu VW zaślepki były tu obecne, licznie.

Ze spraw pożytecznych, a nie rajdowych, znajdziemy tu takie rzeczy, jak haczyki w bagażniku. Jeszcze lepszą rzeczą są uchwyty ISOFIX na przednim fotelu. Jeśli ktoś planuje wozić pasażerów z tyłu, to trzeba pamiętać, że za wielkiej przestrzeni tam nie znajdzie. Za to bagażnik jest olbrzymi, jak na ten segment (467 l).

Wyróżniająco dobre zużycie paliwa

To auto napędzał silnik benzynowy o pojemności 1,5 l, połączony z manualną skrzynią biegów (6-biegową). Ten silnik jest stosowany przez koncern VAG w wielu samochodach, często znacznie większych. 150 KM mocy jest więcej niż wystarczające do bardzo sprawnego napędzania tego auta. Skoro celem tej wersji jest wytworzenie sportowego klimatu, to ta jednostka robi to lepiej niż znaczek Monte Carlo. To jest jego prawdziwy atut.

Zaletą tego pojazdu jest odłączanie dwóch cylindrów, w stosownych momentach. Dzięki temu auto jest oszczędne w konsumpcji paliwa. Przy prędkościach autostradowych potrafi zejść poniżej 6 l na setkę, a to już naprawdę niezły rezultat.

Mało kto zapuszcza się w górne rejony cennika.

W 2024 r. od topowej wersji jakiegokolwiek samochodu chciałoby się czegoś więcej niż kilku wstawek o innym kolorze i fakturze. Tym bardziej że wybierając wersję Monte Carlo, wcale nie zamykamy cennika. Za 123 900 zł (to cena wersji po liftingu) otrzymujemy auto z silnikiem, który bardzo sprawnie je napędza, a przy tym ma mały apetyt na paliwo.

Nie wiem, czy to zaleta, czy wada, ale wersję Monte Carlo można mieć też z trzycylindrowym silnikiem 1.0, o mocy 115 KM, co pozwala zaoszczędzić blisko 10 tys. zł. Mnie bardziej przekonuje dostępność żwawego silnika 1.5 w aucie tego segmentu, który dodatkowo ładnie pasuje do znaczka Monte Carlo. Dlatego chętniej dopłacałbym właśnie do niego, dużo chętniej niż do dodatkowego wyposażenia.

REKLAMA

Silnik 1.5 jest dostępny także w niższych wersjach wyposażenia, co sprawia, że topowa konfiguracja Skody Scali jest dyskusyjnym wyborem. Można wybrać Skodę Skalę Monte Carlo za ponad 130 tys. zł i wciąż da się do niej wiele dokupić. I nie będą to rzeczy zbędne, żadne fanaberie. Przy tym poziomie kosztów, można już interesować się większą Skodą Octavią. W ogóle można mieć wiele zainteresowań. Jest więc trochę tak, że osoba, która wybierze Scalę w wersji Monte Carlo, ma taką fantazję, że stać ją na życie w Monte Carlo.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA