REKLAMA

Kanisterek paliwa do auta elektrycznego za 15 tys. zł – święty spokój nie jest tani

Nie działa zbyt szybko, ale przynajmniej jest drogi – powerbank do samochodu elektrycznego częściowo rozwiązuje problem znany jako range anxiety - strach przed utratą zasięgu.

samochód elektryczny większy zasięg
REKLAMA

Ostatnio o tym zjawisku słyszy się coraz rzadziej – nowe samochody elektryczne mają coraz większe zasięgi, a w miastach i wśród głównych tras powoli przybywa stacji ładowania. Ludzie coraz lepiej rozumieją, że samochody można dobierać do własnych potrzeb i tak jak nikt nie jeździ na co dzień busem, bo raz do roku potrzebuje przewieźć duży mebel, tak też nie musi mieć na co dzień samochodu, który będzie w stanie pokonać od strzała 600 km.

REKLAMA

Tak czy inaczej, samochody elektryczne wciąż mają mniejsze zasięgi niż spalinowe

Amerykański Departament Energii zestawił zasięgi dostępnych dziś samochodów elektrycznych i spalinowych. Wynika z niego, że dokładnie połowa samochodów elektrycznych sprzedawanych w Stanach ma zasięg do 377 km, a połowa – większy. W przypadku samochodów z silnikami spalinowymi to 652 km. Oznacza to, że wynik osiągany przez auta spalinowe jest o 72 proc. wyższy, niż wynik elektryków.

Nie dziwi więc, że niektórzy próbują zwiększać zasięg EV-ów na własną rękę

Jedni proponują wynajem przyczepki z prądem. YouTuber Ben Sullins do zwiększenia zasięgu Tesli Model S wykorzystał specjalną walizkę. Urządzenie to ma pojemność 3,6 kWh i kosztuje 3 600 dolarów, czyli jakieś 15 tys. zł. Sullins tak naprawdę nie musiał z niego korzystać, bo przecież sieć Superchargerów w Stanach ma się znakomicie, ale raz, w ramach testu, wyjeździł prąd w swojej Tesli do cna – auto umarło pół mili przed celem. Tu ciekawostka – gdy Tesla umiera samochód staje, a elektronika blokuje koła – tak jakby skrzynię automatyczną ustawić w położenie P. Dźwignia zmiany przełożeń przestaje reagować. Żeby zrobić cokolwiek z autem, chociażby zepchnąć na skraj drogi, trzeba wiedzieć, że w menu należy uruchomić tryb holowania. Inaczej – umarł w butach, auto staje się 2,5-tonowym, nieruszalnym klocem.

Po zastosowaniu odpowiednich przejściówek, np. takiej, która oszukała ładowarkę Tesli, że źródło prądu jest uziemione, powerbank spełnił swoje zadanie – po 15 minutach naładował akumulatory na tyle, że Ben mógł dotrzeć autem do celu.

Niestety tester nie podał informacji o ile wzrósł zasięg auta po tej operacji. Ciekawe ile by musiał czekać, gdyby cel był dalej niż niecały kilometr.

REKLAMA

Zakładając, że Tesla Model S na przejechanie 100 km potrzebuje ok. 15 kWh energii, taki powerbank powinien pozwolić na przejechanie jakichś 20 kilometrów. Za 15 tys. zł. Niektórzy nasi redaktorzy za te pieniądze kupiliby porządny wóz. A może nawet dwa. Co prawda wówczas nie można by się pochwalić takim fajnym urządzeniem, ale święty spokój kupiliby znacznie taniej.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-03-27T19:06:26+01:00
Aktualizacja: 2025-03-27T11:15:05+01:00
Aktualizacja: 2025-03-26T19:23:10+01:00
Aktualizacja: 2025-03-26T17:25:02+01:00
Aktualizacja: 2025-03-26T10:04:31+01:00
Aktualizacja: 2025-03-26T08:59:16+01:00
Aktualizacja: 2025-03-25T17:30:00+01:00
Aktualizacja: 2025-03-25T16:55:53+01:00
Aktualizacja: 2025-03-25T12:35:53+01:00
Aktualizacja: 2025-03-25T12:00:46+01:00
Aktualizacja: 2025-03-25T11:16:01+01:00
Aktualizacja: 2025-03-25T10:09:27+01:00
Aktualizacja: 2025-03-25T10:01:54+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA