Jak jeździ nowe Renault Captur? Zapraszam na serię pytań i odpowiedzi
Pierwszy Renault Captur zrobił karierę od Chile po Indonezję. Teraz pojawiła się jego druga generacja, która ma być po prostu lepsza. Jak jeździ?
Nie jestem fanem samochodów segmentu B-SUV. Kiedyś myślałem sobie o tym, jaki wóz chętnie bym kupił. Sedan? Bardzo chętnie, wiele z nich mi się podoba. Kombi? Czemu nie, miałoby duży bagażnik, mógłbym się porządnie spakować na wyjazd. Kompaktowy SUV? Niektóre z nich są ciekawe, więc mógłbym. O małych SUV-ach nie myślałem nawet przez chwilę. To nie są samochody dla mnie.
Ale świat nie kończy się na czubku mojego nosa.
Statystyki sprzedaży jasno pokazują, że B-SUV-y są uwielbiane przez klientów. Takie modele w gamach marek są kurami znoszącymi złote jaja. Odbierają klientów „klasycznym” samochodom segmentu B i C i ciągle zyskują na popularności. Dlaczego? Bo modnie wyglądają i wygodnie się do nich wsiada. Chodzi właściwie tylko o to.
Renault wie o tym od dawna. Captur pierwszej generacji był na rynku od 2013 roku. W międzyczasie przybył mu cały legion konkurentów. Ale Captur i tak świetnie sobie radził i to na całym świecie – od Brazylii po Indie i Indonezję. W Polsce był wyjątkowo ceniony przez klientów prywatnych (50 proc. sprzedaży, podczas gdy średnia dla całej marki to 30 proc.). Z moich obserwacji wynika, że ten wóz lubią zwłaszcza osoby starsze. Wspomniałem o wygodnym wsiadaniu, prawda?
Teraz na rynek trafia nowy Captur.
Miałem okazję nim pojeździć i sprawdzić go w różnych warunkach. Co o nim myślę? Zaraz się dowiecie. Zapraszam na małą sesję pytań i odpowiedzi.
Co się w nim zmieniło?
Najprostsza odpowiedź na to pytanie brzmi: prawie wszystko. Mimo że nowa generacja jest dość podobna z zewnątrz do poprzedniej, to nie jest lifting. Captur numer dwa powstał na zupełnie nowej platformie, jest o 11 centymetrów dłuższy od poprzednika (mierzy 4,23 cm), ma o 81 litrów większy bagażnik (536 litrów), nowe silniki i nowe wnętrze.
Jaki jest w środku?
Bardzo podobny do Clio. Czyli ma wielki ekran dotykowy, który zasłania część widoku przez przednią szybę. Między krawędzią ekranu a lusterkiem zostaje mało miejsca. Sama obsługa ekranu nie jest najłatwiejsza, ale można przywyknąć. W dzisiejszych czasach już trzeba.
Ma też pokrętła od klimatyzacji i przyciski takie, jak w Dacii Duster. I dobrze, są ładne. Do tego „dostał” cyfrowe zegary, które wyglądają średnio. Tak naprawdę, to jest ekran otoczony połacią plastiku.
Co ciekawe, klient może wybrać, jaką dźwignię automatycznej skrzyni biegów chce mieć w swoim wozie. Ta widoczna poniżej to „zwykła”, która nie wymaga dopłaty. Za 1000 zł (500 zł + kolejne 500 za elektroniczny hamulec ręczny) można mieć bardziej „designerski” wybierak. Dostaje się też wtedy schowek pod spodem. Czy warto? Raczej nie, bo zwykłą skrzynię obsługuje się intuicyjnie, a ta druga wymaga przyzwyczajenia. Zdarzało mi się, że nie mogłem znaleźć odpowiedniego przełożenia. W sam raz, by stworzyć korek podczas zawracania!
Renault chwali się nowymi fotelami z dłuższym siedziskiem. Rzeczywiście, są niezłe. Ale dlaczego mają tak twarde zagłówki?
Jak się nim jeździ?
Pod maską testowanego egzemplarza pracował benzynowy silnik 1.3 TCe o mocy 155 KM. Jest dostępny tylko z siedmiobiegowym „automatem” EDC.
Taki Captur jest już szybkim samochodem. Może nie aż tak, jak się spodziewałem (osiąga 100 km/h w 8,6 s), ale na co dzień to zupełnie wystarczy. Szczerze mówiąc, pewnie wystarczyłaby też wersja o mocy 130 KM. Choć odmiana 155 KM mało pali. Ile dokładnie? 7,9 litra w potwornie zakorkowanym mieście. Tyle samo podczas jazdy 140 km/h autostradą. Przy 120 km/h: 6,5 litra. Słabszy Captur raczej nie będzie zauważalnie bardziej oszczędny.
Renault przekonuje do siebie bardzo dobrym wyciszeniem (jak na ten segment, brawo!). Miło się prowadzi, choć czuć, że to crossover i musi się trochę poprzechylać. Resoruje odrobinę sztywniej od Clio.
Jakieś wady? Chyba głównie skrzynia biegów, która poszarpuje przy powolnej jeździe i w korkach.
Ile ma miejsca w środku?
Z tyłu – w sam raz, żebym mógł usiąść sam za sobą i zachować niezły humor. Przynajmniej przez godzinę albo dwie. Gdybym miał jechać dłużej, wolałbym zamienić się z kimś, kto siedzi z przodu – ze względu na ilość miejsca nad głową. Na nogi nie jest źle, zwłaszcza że kanapę można przesuwać.
W bagażniku – w sam raz, by spakować się na weekendową wycieczkę. Jest podwójna podłoga, ale w 536 litrów jakoś nie wierzę.
Co jest w nim najciekawsze?
Chyba możliwość zamówienia wersji z instalacją LPG. Ma silnik 1.0 turbo i moc 100 KM. Niby niewiele, ale klient na taką wersję raczej nie ma rajdowych ambicji. To miły ukłon w stronę starszych kupujących, którzy lubią Captura i lubią auta na gaz.
Instalacja będzie montowana jeszcze w fabryce, a nie w salonie. Jakiej będzie firmy? Tego w Renault jeszcze nie wiedzą. Podobnie jak nie znają ceny wersji hybrydowej, która pojawi się w przyszłym roku. Czekam na test wersji z LPG. Jestem bardzo ciekawy, czy będzie estetycznie przerobiona. Jak duża będzie butla. Czy wskaźnik poziomu gazu zostanie odpowiednio wkomponowany w kokpit?
Co jeszcze jest ciekawe? Na przykład to, że ktoś wymyślił specjalne miejsce na odłożenie karty do otwierania wozu. Proste, a cieszy.
Co jest największą zaletą nowego Captura?
Wygląd. To jest samochód, który zawsze zachęcał tym, jak został narysowany. Niektóre wozy konkurencji na pewno lepiej się prowadzą. Inne mają więcej miejsca w środku. Ale Captur po prostu ładnie wygląda. Na pewno nie trzeba zakładać bluzy z capturem, by nikt nas w nim nie zobaczył. No dobrze, przepraszam za ten żart (nie no, nawet śmieszny - red prow)
Podobno klienci kochają zamawiać poprzednią generację w wersji z dwukolorowym nadwoziem. Z tą na pewno będzie tak samo. Do tego polecam pomarańczowy albo czerwony lakier, bo w szarym i białym całość nie wygląda już tak dobrze.
Czy potrafi cokolwiek w terenie?
Nic a nic, ale nikt tego nie obiecuje. Z ciekawych danych, warto wspomnieć o prześwicie. Nieobciążonego Captura dzielą od podłoża 174 milimetry. Za mało, by skutecznie atakować offroad. Wystarczająco, by dojechać na działkę po polnej drodze. Napęd na cztery koła? Nie pod tym adresem.
Ile to wszystko kosztuje?
Sprawdźcie to tutaj. W skrócie: od 66 900 zł w górę.
Czy Captur jest lepszy od nowego Clio?
To trudne pytanie i każdy odpowie na nie inaczej. Dla mnie – nie jest, bo wolę siedzieć niżej i cieszyć się bardziej stabilnym prowadzeniem. Ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że Captur nie prowadzi się o wiele gorzej. Jeździ na tyle podobnie, że większość klientów nie poczuje różnicy. Docenią za to wygodniejsze wsiadanie. Więc dla mnie Captur nie jest lepszy. Dla klientów… pewnie będzie.
Swoją drogą, mocnym konkurentem Captura będzie Dacia Duster. Nie tak stylowa, ale tańsza i bardziej dzielna w terenie.
Czy zostałem teraz fanem segmentu B-SUV?
Nie, to nie jest model, który jest w stanie przekonać mnie do aut tej klasy. Ale taki samochód chyba nie istnieje. Do tego testu podszedłem bez uprzedzeń. Musze przyznać, że Captur jest po prostu dobry. Ładny, praktyczny i nieźle jeździ. Poleciłbym go koleżance albo dziadkowi, gdyby nie to, że mój dziadek poważa tylko samochody japońskie. Chyba lepiej mu nie mówić, że Nissan współpracuje z Renault.