Włożył silnik Wankla do Renault 5 Turbo. To jakby Hatsune Miku zaśpiewała Marsyliankę
Nigdy wcześniej nie słyszałem, żeby ktokolwiek kiedykolwiek stwierdził, że Renault 5 Turbo to nudny samochód. Jednak teraz znalazł się człowiek, który stwierdził, że do tego croissanta na ostro doda jeszcze wasabi.
Renault 5 Turbo to jeden z najwspanialszych tworów, jakie wydała francuska motoryzacja. Na bazie nowoczesnego, lecz niekoniecznie kojarzącego się z szybkością miejskiego auta powstał mały potworek z silnikiem umieszczonym centralnie i napędem na tył. Francuzi wyjęli tylną kanapę, w jej miejsce wrzucili turbodoładowany, czterocylindrowy silnik Cleon-Fonte o pojemności 1,4 l z wtryskiem K-Jetronic i turbosprężarką Garrett. W takiej konfiguracji generował on moc 158 KM i moment obrotowy 221 Nm.
Żeby utrzymać taką moc w ryzach, zastosowano tylne zawieszenie z Alpine A310 i pięciobiegową skrzynię biegów z luksusowego Renault 30. Tak poskładana maszyna osiągała ponad 200 km/h, co w tym czasie było wartością zawrotną jak na tak mały samochód. Choć początkowo miało powstać 400 egzemplarzy w celu uzyskania homologacji dla rajdowej grupy 4, a następnie 200 egzemplarzy Turbo 2 dla grupy B, ostatecznie powstało niecałe 5 tys. Renault 5 Turbo. Auto szybko uzyskało status kultowego, a po 14-letniej przerwie Renault zrobiło kolejny mały samochód z dużym silnikiem umieszczonym centralnie - Clio V6, które było jeszcze mocniejsze i jeszcze bardziej nienawidziło swojego kierowcy.
Porąbany silnik w porąbanym Renault
Opisywany egzemplarz to dokładnie model drugiej serii - Turbo 2, a dokładniej jeden z modeli wykonanych w celach homologacyjnych. Ten niewątpliwie wyjątkowy samochód został poddany nietypowej przeróbce, która czyni go jeszcze bardziej nietypowym. Jak podaje jego właściciel, w 2007 r. pomiędzy jego osiami w miejsce standardowego 1.4 turbo wciśnięto dwuwirnikowy silnik 13B z Mazdy RX-7.
Jego bazowa moc była dla właściciela jednak zbyt mała, gdyż następnie zamontowano mu turbosprężarkę Turbonetics. Niestety, dokładnymi cyferkami po przeróbkach już się nie dzieli - zamiast tego dzieli się filmem POV z przejażdżki, gdzie można zobaczyć jak przerobione Renault przyspiesza oraz posłuchać jego nowego silnika.
Wśród elementów nieoryginalnych znalazła się także niestandardowa miska olejowa wykonana z aluminium, chłodnica z tego samego materiału, zewnętrzna chłodnica oleju i 15-calowe felgi aluminiowe Gotti, na które założono opony Yokohama AVS. We wnętrzu zamontowano system przeciwpożarowy z uchwytem zwalniającym po lewej stronie konsoli środkowej, pokrętło sterowania doładowaniem zamontowane na płycie z włókna węglowego.
Więcej ciekawych przeróbek znajdziesz tutaj:
Teraz może być twój
Jeżeli jesteś fanem Renault 5, ale ten świeżo upieczony Samochód Roku w formie R5 E-Tech ci się nie podoba, to nie ma opcji, żeby R5 Turbo z Wanklem ci nie przypasowało. A nawet jeżeli pasuje ci samochód, ale silnik już nie, to właściciel do samochodu oferuje także oryginalny silnik.
Samochód był w stanie przejść rygorystyczny test emisji spalin w amerykańskim stanie Kalifornia jeszcze w 2019 r. Niestety, nie wszystko jest tutaj idealne - w raporcie Carfax poświęconym temu samochodowi zawarto podejrzenia o dwukrotnym cofaniu jego licznika - w listopadzie 2003 r. i wrześniu 2016 r. Według licznika samochód przejechał 21 tys. mil (33,8 tys. km).
Ten samochód jest pewną alegorią dwóch współczesnych samochodów. Nowe Renault 5 E-Tech jest samochodem elektrycznym. Jest też na rynku samochód elektryczny ze spalinowym przedłużaczem zasięgu, którym jest silnik Wankla - jest to Mazda MX-30 EREV. Renault 5 Turbo jest zatem jak mieszanka tych dwóch jakże nowomodnych samochodów, tyle że jakby z innego wymiaru - takiego w którym chmury są z waty cukrowej, a politycy nie kłamią.
Jeżeli chciałbyś do tego wymiaru się przenieść, musisz niestety porządnie pogrzebać w kieszeni. Na kilka godzin przed końcem aukcji na portalu Bring a Trailer najwyższa oferta wynosi 76 tys. dol. (316 tys. zł), czyli trochę dużo. Do tego, by odebrać to auto musiałbyś pojechać na zachodnie wybrzeże USA. Ale jeżeli lubisz dziwne eksperymenty, to chyba lepiej trafić się nie da.