Pimp my Uber, czyli Toyota Prius z drzwiami lambo doors. Samochód jest w polskich ogłoszeniach
Szukanie samochodu na taksówkę nigdy nie było prostsze. Obecnie po prostu musisz mieć Priusa. Ale co jeśli chcesz się wyróżnić i chcesz być inny niż wszyscy? Nie szukaj dalej, bo właśnie pojawił się Prius ostateczny. Oto THUNDER PRIUS.
Teoretycznie każdy kierowca „na Uberze” marzy o jednym. Chciałby jeździć Toyotą Prius z gazem i przebiegiem przynajmniej miliona kilometrów. Najlepiej taką, która spadła ze statku do Afryki. Proste. Ale co w sytuacji, gdy myślisz o karierze w tej branży, ale jesteś indywidualistą i pragniesz być inny niż wszyscy? Mógłbyś kupić inny model, ale to samobójstwo, bo liczy się tylko Prius. Sytuacja bez wyjścia? Nic z tych rzeczy...
Pimp my Uber, czyli THUNDER PRIUS
Skąd wiem, że auto ma taką nazwę? Zobaczcie zdjęcia - podświetlane napisy znajdują się w zabudowie bagażnika oraz w przednich reflektorach. To jednak tylko początek wielu „odważnych” zmian, bo choć nie ma listy modyfikacji w treści ogłoszenia (zamiast tego są podstawowe dane po ukraińsku), to ja wam o nich opowiem. A jest o czym.
THUNDER PRIUS z daleka rzuca na kolana mechanizmami otwierania przednich drzwi. Te unoszą się do góry niczym w Lamborghini. Każdy podjazd do klienta, który zamówił jedzenie, zamienia się w show. Najpierw lewe drzwi idą do góry, potem prawe, żeby wyjąć ten specyficzny kwadratowy plecak. Petarda!
Oprócz drzwi mamy tutaj do czynienia z dokładkami progów i tylnego zderzaka, poszerzeniami nadwozia i ogromnym spojlerem tylnej klapy a la Honda Civic Type R z bardzo szerokim LED-owym światłem stop. Kurację LED-ową przeszły także przednie i tylne lampy - są ringi, są czarne wkłady. Do tego mamy nadwozie pomalowane tzw. plasti dipem w kolorze niebieskim oraz pokaźne felgi aluminiowe w kolorze czarnym. Zawieszenie ma regulowaną wysokość, gdyż jest wyposażone w system air ride! Skąd to wiem - przy desce rozdzielczej znajduje się bardzo okazały kontroler z wyświetlaczem. A co jeszcze w kabinie?
Wolant, najważniejszy jest wolant
Jest to po prostu standardowa kierownica z uciętym kawałkiem wieńca. Oprócz tego jest pokrowiec na fotel i dywaniki z niebieskimi lamówkami, dodatkowe podświetlenia ambientowe i progowe oraz pokaźny ekran w konsoli centralnej z THUNDER PRIUSEM na tapecie. Są też dwa tajemnicze przełączniki po lewej stronie względem kolumny kierownicy, ale może lepiej nie wiedzieć, do czego służą.
Więcej dzieje się w bagażniku
Dwa wzmacniacze na boczkach kufra podają moc do subwoofera osadzonego w zabudowie podłogowej. Klimat tuningu z 2004 roku wciąż żywy! Kiepska informacja jest taka, że zabudowa z pewnością nie pomaga w montażu instalacji LPG i pewnie z hukiem wyleci z samochodu.
Najciekawszy może okazać się stan techniczny
Samochód ma holenderskie rejestracje i został wystawiony za 37 900 zł. Sprzedawca podaje, że auto jest z 2009 roku, ma przebieg wynoszący jedynie 169 tys. km i jest bezwypadkowe. Jeżeli to prawda, to oznacza, że ten egzemplarz uchował się w rękach tunera-amatora przed swoim przeznaczeniem i jest gotowy zrobić jakiś konkretny przebieg. To czyni go łakomym kąskiem dla zawodowych kierowców. Specjalistyczne podziemne warsztaty, gdzie drutowane są Priusy, poradzą sobie z wywaleniem dodatków w pół dnia. Potem jeszcze sprzedadzą je na olx. Link do ogłoszenia z THUNDER PRISUEM znajdziecie tutaj.
Ogłoszeniodawca zdaje sobie sprawę z nietypowości swojej oferty i zablokował możliwość komentowania. To nie szkodzi, bo prawdziwi klienci na takie auto nie tracą czasu na komentowanie „na fejsie”.
Fot. Facebook/ Tatev Dokhoyan