Ram 1500 w „roboczej” wersji debiutuje w Europie. Można go kupić także w Polsce. Z gwarancją i LPG
Jeśli ktoś chciałby kupić wielkiego, amerykańskiego pickupa, ale odstraszają go procedury sprowadzania wozu zza Oceanu, teraz już nie musi się tym martwić. A do polskiej oferty firmy Ram właśnie dołącza prostsza, tańsza odmiana.
Niewiele osób o tym wie, ale pickupy firmy Ram (teraz już jako osobna marka, a nie jako Dodge) można oficjalnie kupić w Europie. Występują w specyfikacji kanadyjskiej, dlatego zegary są w nich wyskalowane w kilometrach. Kupujący otrzymuje dwuletnią gwarancję, a także – co wyjątkowo istotne w naszych warunkach – może zdecydować się na instalację LPG.
W Polsce są cztery salony oferujące takie samochody.
Dwa z nich znajdują się pod Warszawą: mowa o firmie Power Outlet w Józefowie i o firmie Nikar w pobliskim Sulejówku. Oprócz tego Ramy można kupić też w Chorzowie (Performance Automotive Polska) i w podwrocławskiej Długołęce (CarsVIP).
Salony mają podpisane umowy albo z jednym z trzech importerów, albo ze wszystkimi trzema: mowa o firmie AGT Europe Automotive Import ze Szwajcarii, a także o jednej firmie niemieckiej i jednej szwedzkiej. Przeglądy i naprawy gwarancyjne można wykonywać albo tam, gdzie kupiło się samochód, albo w którymś z serwisów grupy FCA, który ma autoryzację Rama. Najczęsciej są to te serwisy, które naprawiają także Jeepy. O tym, czy dana usterka zostanie rozliczona na gwarancji, decyduje importer (podobno odpowiada w ciągu 15 minut). Chorzowski serwis może sam podejmować decyzje, jeśli kwota naprawy nie przekracza 15 tysięcy dolarów.
Dlaczego Ram nie jest importowany bezpośrednio przez FCA? Wszystko rozbija się o kwestie homologacji i emisji spalin. Ram 1500 spełnia co prawda normę Euro 6, ale w momencie, w którym trafia do Europy w ograniczonej liczbie egzemplarzy, procedura jest uproszczona i tańsza.
Polska oferta została wzbogacona o nową odmianę.
Dotychczas sprzedawano w nich drogie, luksusowo wyposażone wersje. Ociekały chromem, ale kosztowały nawet 300 tysięcy złotych i więcej. Teraz postanowiono jednak dodać do oferty także wersję o nazwie SLT. Ma zdecydowanie bardziej roboczy charakter.
Oczywiście to nie znaczy, że jest ubogo wyposażona. Na rynku kanadyjskim nie jest wersja podstawowa, tylko druga „od dołu”. To oznacza, że ma m.in. system dostępu bezkluczykowego i system multimedialny z pięciocalowym ekranem dotykowym.
Cena takiego Rama ma być porównywalna z europejskimi konkurentami.
Chodzi między innymi o Volkswagena Amaroka V6 i Mercedesa klasy X. Ram 1500 ma jednak nad tymi samochodami pewną przewagę. Mowa o silniku. Wersja SLT na rynek europejski zostanie wyposażona w „klasyczny” motor 5.7 V8 o mocy… okrągłych 400 KM.
Całe to stadko na koła będzie przenosić ośmiostopniowa skrzynia automatyczna. O to, by właściciel auta nie zbankrutował na stacji benzynowej, z jednej strony zadba system odłączania czterech cylindrów podczas spokojnej jazdy, a z drugiej - instalacja LPG. Można wybrać instalację firmy Prins montowaną w Antwerpii, do której auto dociera z Kanady lub zdecydować się na instalację montowaną w salonie. Jak powiedział mi przedstawiciel salonu w Chorzowie, u nich montowana jest instalacja firmy Zenit. Jest to robione przy pełnej aprobacie producenta i z zachowaniem gwarancji. Butla ma 95 litrów i jest montowana pod autem, w miejscu koła zapasowego.
Taki model będzie sprzedawany jako Ram 1500 SLT Classic.
Słowo „Classic” ma odróżnić (trochę tak, jak przed laty w przypadku Opli Astra) starszy model od nowszego. Starszy jest w ofercie od 2009 roku i nadal w niej pozostanie – właśnie jako bardziej roboczy, tańszy samochód. Z kolei nowy Ram 1500 jest nowocześniejszy, lepiej wyposażony i lepiej się prowadzi, ale najniżej wyceniony egzemplarz, który znalazłem w Polsce, kosztuje 289 000 złotych netto.
Od jakiegoś czasu zauważyłem, że zaczęły mi się podobać wielkie, amerykańskie pickupy. Gdybym był zamożnym rolnikiem albo kimś, kto często ciągnie wielkie przyczepy (uciąg Rama 1500 to 3,5 tony), z pewnością wolałbym taki samochód od Amaroka czy Mercedesa. W końcu co V8, to V8. Trzeba chwytać ostatnie okazje, kiedy jeszcze da się taki samochód legalnie kupić i użytkować.