REKLAMA

Kłopoty w garażu podziemnym. Samochód podłączony do gniazdka wymaga ekspertyzy

Samochody elektryczne budzą obawy. Tak duże, że administracja osiedla domaga się ekspertyz, gdyż dostrzegła punkt ładowania w garażu podziemnym.

ładowanie samochodu elektrycznego z gniazdka
REKLAMA
REKLAMA

Pewna właścicielka samochodu elektrycznego dostała budzące obawy pismo. Wręczył je jej przedstawiciel administracji osiedla, na którym mieszka i ładuje samochód elektryczny. Wedle jej relacji, samochód jest ładowany ze zwykłego gniazdka elektrycznego, przy pomocy kabla z EVSE, czyli urządzenia zarządzające procesem ładowania. Całość wygląda jak kabel z cegłą po środku. Jest to najprostsza i najpopularniejsza forma ładowania samochodu elektrycznego, ale i tak wystraszyła administrację osiedla, która żąda rzeczy trudnych, a wręcz abstrakcyjnych. Cytuje nawet przepisy, chcąc wymusić ekspertyzę dla punktu ładowania samochodów elektrycznych. Czy słusznie?

Przepisy o punktach ładowania

Administracja powołuje się na Ustawę o elektromobilności i paliwach alternatywnych, domagając się ekspertyzy. Jej zdaniem ta ustawa nakłada na właściciela miejsca postojowego, przy którym zainstalowany jest punkt ładowania samochodu elektrycznego, obowiązek dostarczenia ekspertyzy dopuszczalności instalacji punktów ładowania.

Powodem mają być względy bezpieczeństwa. Wezwana pismem właścicielka ma dostarczyć ekspertyzę w nieprzekraczalnym terminie do 30 września tego roku. Taką ekspertyzę może wykonać tylko ekspert z odpowiednimi uprawnieniami (wskazanymi w ustawie), a administracja osiedla wylicza za ustawą, co powinna zawierać.

Jeśli właścicielka auta nie dostarczy ekspertyzy, to... odetną jej prąd. Otwórzmy ustawę i sprawdźmy, czy administracja osiedla ma rację, czy też błądzi.

Gniazdko to nie jest punkt ładowania

Administracja ma rację przywołując, co powinna zawierać ekspertyza. Nie ma niestety racji, że to właścicielka miejsca postojowego powinna ją zlecić. Jeśli miałaby wnioskować o instalację punktu ładowania, to zarząd nieruchomości powinien zlecić ekspertyzę, a ona za nią zapłacić, podobnie jak za wszystkie koszty instalacji. Jest to nawet napisane w przywoływanej ustawie.

Problem w tym, że żadna ekspertyza nie jest tu potrzebna, co wyjaśnia zresztą sama ustawa. Gniazdko elektryczne to nie jest punkt ładowania w rozumieniu ustawy o elektromobilności. Trzeba się trochę postarać, by za takowy je uznać. Oto ustawowa definicja punktu ładowania:

Gniazdko elektryczne nie jest urządzeniem umożliwiającym ładowanie, a wedle relacji właścicielki to do zwykłego gniazdka podłącza swe EVSE. Akumulatorów też nikt na tym miejscu postojowym nie wymienia. Raczej trudno byłoby udowodnić, że gniazdko jest urządzeniem, skoro gniazdka elektryczne nie podlegają pod ustawę o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym.

To może EVSE jest punktem ładowania?

Może administracja osiedla ma więc na myśli EVSE, które faktycznie jakimś urządzeniem jest. Tyle że to urządzenie jest już dopuszczone do użytkowania na rynku europejskim, o co na pewno postarał się jego producent i nie wymaga żadnej instalacji. Może sobie grzecznie leżeć w garażu, może też podróżować w bagażniku samochodu i być podpinane do innego gniazdka. Jeśli można je wtykać wszędzie, to trochę trudno mówić o instalacji punktu ładowania. Zapewne EVSE autorki postu było dołączone do samochodu i korzystanie z takiego urządzenia nie wymaga żadnych ekspertyz. Wymaga jedynie stosowania się do instrukcji obsługi.

evse
Przykładowe EVSE

A gdyby podłączała tylko odkurzacz?

W sprawie pojawia się dodatkowy smaczek, autorka postu wyjaśnia w komentarzach, że gniazdko wraz z podlicznikiem zainstalował jej osiedlowy elektryk. Ewentualne wątpliwości można mieć do tego, czy wykonał instalację poprawnie i za zgodą zarządcy, ale to nie czyni zwykłego gniazdka punktem ładowania w rozumieniu ustawy o elektromobilności.

Nawet nie trzeba zajmować się tym, czy prawo w tym wypadku miałoby działać wstecz i zadawać pytania, co było wcześniej, ta instalacja, czy ustawa. Skromnym mym zdaniem, jej zapisy nie zobowiązują właścicieli gniazdek elektrycznych do uzyskiwania ekspertyz, że ich gniazdka są bezpiecznymi punktami ładowania elektrycznych samochodów. Raczej jest to zobowiązanie dla zarządców nieruchomości do zlecania takich ekspertyz na wniosek osób, które chcą punkt ładowania zainstalować.

REKLAMA

Inaczej sprawa wyglądałaby, gdyby właścicielka samochodu elektrycznego chciała zainstalować wallboxa - naścienne urządzenie zarządzające procesem ładowania. Należałoby sprawdzić moc umowną, a administracja musiałaby zatwierdzić projekt i warunki instalacji wskazanego urządzenia.

W tym przypadku bym się jednak awanturował. Może nie wiemy wszystkiego, ale chyba problem powstał, gdy do zainstalowanego gniazdka zaczęto podłączać samochód elektryczny. Gdyby podłączano tam odkurzacz, pewnie nie byłoby żadnego kłopotu. Ustawa o elektromobilności powstała między innymi po to, by ułatwić instalację punktów ładowania w budynkach wielorodzinnych. Ktoś tu stara się z niej skorzystać w celu zupełnie odwrotnym.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA