Uważaj na przejścia dla pieszych na drogach rowerowych. Nie każde jest tym, czym się wydaje
Przejście dla pieszych na drodze rowerowej - kto ma pierwszeństwo? Oczywiście pieszy. Ale uwaga - nie każde przejście jest tym, czym się wydaje.
Pod koniec weekendu przez Twittera przetoczyła się gorąca dyskusja - historia była w skrócie taka, że ktoś przechodził przez drogę rowerową po pasach, rowerzysta nie ustąpił mu pierwszeństwa i jeszcze miał pretensje. Kolizji żadnej nie było, ale nerwy owszem, wraz z przypominaniem, że pieszy ma na przejściu zawsze pierwszeństwo - nawet jeszcze zanim na nie wejdzie.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jestem szczegół...
Szybkie zastrzeżenie: niezależnie od tego, jakie wnioski wyciągniecie z dalszej części tekstu, jeśli jedziecie rowerem i widzicie takie przejście - traktujcie je jako pełnoprawne przejście dla pieszych i ustępujcie pieszym pierwszeństwa zgodnie z przepisami. To nie ich wina, że ustawodawca i zarządca drogi trąba.
A tym szczegółem z nagłówka jest to, że zgodnie z przepisami, na drogach dla rowerów tak naprawdę bardzo rzadko pojawiają się faktyczne przejścia dla pieszych. Kilka przykładów:
To nie jest przejście dla pieszych:
Tu nie ma żadnego przejścia dla pieszych:
Tutaj również:
Ani też tutaj:
I - jeśli trzymać się przepisów - w żadnym z tych miejsc pieszy nie ma pierwszeństwa przed nadjeżdżającym rowerem. Jeśli mimo to spróbuje je wyegzekwować, to na dobrą sprawę przy kolizji może być uznanym za sprawcę.
Co?
Niestety tak. Przyjrzyjmy się szybko aktualnym przepisom i definicjom (nie, nowelizacja niczego nie zmieniła):
Ustawa Prawo o Ruchu Drogowym definiuje, czym jest przejście dla pieszych (pogrubienie moje):
przejście dla pieszych – powierzchnię jezdni, drogi dla rowerów lub torowiska przeznaczoną do przechodzenia przez pieszych, oznaczoną odpowiednimi znakami drogowymi;
Natomiast to, jakie znaki muszą się przy przejściu znajdować, określa rozporządzenie ministra infrastruktury w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach. Tam z kolei czytamy, że:
Znak D-6 "przejście dla pieszych" (rys. 5.2.6.1) stosuje się w celu oznaczenia miejsca przeznaczonego do przechodzenia pieszych w poprzek drogi. Powierzchnię przejścia stanowi część drogi wyznaczona znakiem poziomym P-10.
a także:
Znak D-6 należy stosować przy wszystkich przejściach dla pieszych.
oraz:
Jeżeli nawierzchnia jezdni nie nadaje się do umieszczenia znaku poziomego oznaczającego przejście dla pieszych, a istnieje potrzeba ustalenia przejścia, przejście to można wyznaczyć tylko znakami D-6, umieszczając je po obu stronach drogi. Zaleca się, aby były to znaki dwustronne.
Czyli w skrócie, żeby przejście było przejściem, musi być odpowiednio oznaczone, a odpowiednie oznaczenie/oznakowania obejmuje znak pionowy D-6 oraz znak poziomy P-10 (czyli "zebra") - jednocześnie. Z P-10 można przy tym zrezygnować, jeśli nawierzchnia nie nadaje się do namalowania go. O opcjonalnej rezygnacji z D-6 nigdzie nie ma ani słowa - jest wprost napisane, że musi być przy wszystkich przejściach dla pieszych. Tak wygląda poprawnie oznakowane, pełnoprawne przejście dla pieszych przez drogę dla rowerów:
Co to oznacza?
Na dobrą sprawę tyle, że to, co widać na zrzutach ekranu z początku tego tekstu, nie jest przejściami dla pieszych, jeśli chodzi o pełną zgodność z przepisami. Brak kompletu znaków sprawia, że w sumie są to po prostu białe paski na asfalcie - od wymalowania czegoś podobnego samodzielnie różnią się tym, że namalował je zarządca drogi, ale prawnie mają moc porównywalną właśnie z narysowaniem kredą kwiatka na asfalcie.
I nie - nie jest to tylko moja interpretacja. Tutaj chociażby przypadek kierowcy, który zaparkował zbyt blisko przejścia, na którym był wyłącznie znak P-10, natomiast brakowało D-6. Straż miejska ukarała kierowcę mandatem, którego ten nie przyjął i w toku postępowania w sumie wyszło, że miał rację - nie ma przejścia dla pieszych. Oznakowanie błyskawicznie uzupełniono.
- Czytaj również: Pogmatwane gamy silnikowe, część 1/4: Seat Ibiza IV generacji
Problem tylko częściowo legalnych przejść notuje się też na styku pieszy-kierowca samochodu notuje się zresztą w wielu miastach w Polsce, i tam również brak oznaczenia pionowego traktowany jest jako uchybienie do jak najszybszej naprawy.
Dwa lata temu zresztą podnoszony był już dokładnie ten sam problem na przejściach dla pieszych przez drogi rowerowe. Rozwiązanie? Przestano malować przejścia dla pieszych w takich miejscach, bo nie miały mocy prawnej, wprowadzały pieszych w błąd, a ich pełna legalizacja wymagałaby postawienia znaków pionowych, co z kolei - tak w skrócie - nie wyglądałoby ładnie.
Nie wiem, co bawi bardziej - to, że od tego czasu nic w tym temacie nie zmieniono i nic nie rozwiązano, czy to, że w krajach na zachodzie Europy pojawiają się odpowiednie oznaczenia i jakoś nikt z tego powodu przesadnie nie płacze. Tutaj przykładowo poziome oznaczenia przed przejściem dla pieszych przez drogę rowerową w Holandii:
Proste? Proste. Wystarczająco skuteczne? Do pewnego stopnia pewnie tak. Możliwe do wdrożenia u nas? Teoretycznie tak, ale nagmatwaliśmy już tak z tymi pierwszeństwami, że w sumie takie dodatkowe oznaczenie byłoby zbędne - zamiast tego wystarczyłoby po prostu znieść obowiązek stawiania znaków pionowych przy DDR i wszystko byłoby jasne.
W obecnym układzie - z którym chyba nikt nie próbuje nic zrobić - mamy za to taką cudowną sytuację: pieszy, widząc pasy, uznaje, że ma tam przejście, bo przecież nie będzie za każdym razem weryfikował, czy jest komplet niezbędnych znaków. Rowerzysta z kolei ma pewnie jakieś tam mgliste pojęcie, że to w sumie nie jest prawdziwe przejście dla pieszych i zaczyna się pojedynek na to, kto jest bardziej w prawie. Kompletnie bez sensu, ale pretensje można mieć do ustawodawcy - nie do pozostałych uczestników ruchu.
Przejście dla pieszych na drodze rowerowej to niestety kolejny przykład tego, że... nikogo to nie obchodzi.
Problem obecny od lat? Tak. Problem jeszcze dodatkowo podkreślony zmianami w kwestii pierwszeństwa? Tak. I co? Otóż nic. Może poza faktem, że w niektórych miejscach jednak pojawiają się znaki pionowe, ostatecznie legalizując ulokowane tam przejścia dla pieszych.
Szkoda - mieliśmy do podebrania gotowe i sprawdzone wzorce z zachodu, a postawiliśmy zamiast tego na lokalną bylejakość. Pozostaje tylko być mądrzejszym niż przepisy i ani nie potrącić nikogo rowerem, ani nie wpaść komuś pod koła, bazując po prostu na zdrowym rozsądku.