REKLAMA

Mamy program wychowania komunikacyjnego. Cieszmy się tym momentem, szybko przeminie

Minister Infrastruktury przekazał Ministrowi Edukacji Narodowej program wychowania komunikacyjnego dla szkół podstawowych. Występ przed kamerą to najlepszy moment tego programu (oby nie).

Mamy program wychowania komunikacyjnego. Cieszmy się tym momentem, szybko przeminie
REKLAMA
REKLAMA

Minister Infrastruktury, Dariusz Klimczak, opublikował film, na którym pokazuje, jak wręcza Barbarze Nowackiej, piastującej urząd Ministra Edukacji Narodowej, program wychowania komunikacyjnego. Jest to bardzo słuszna inicjatywa, która najprawdopodobniej, z dość dużą pewnością, ale i oczywiście jedynie w mej prywatnej opinii, nie przyniesie spodziewanych efektów. Choć może to zależy, kto i czego się spodziewa. Ja liczę na wiele, a nie spodziewam się prawie kompletnie niczego.

Wychowanie komunikacyjne w szkołach jest potrzebne

Temat wychowania komunikacyjnego nie jest świeży. Jest obecne w szkołach, ale nie jako odrębny przedmiot. Mimo apeli różnych instytucji zaangażowanych w działania na rzecz bezpieczeństwa na drogach, ta kwestia nie doczekała się należnego jej statusu. Nie ma przygotowanej do prowadzenia takich zajęć kadry, nie ma też żadnego długofalowego planu, mimo że treści związane z wychowaniem komunikacyjnym zostały wprowadzone już 1995 roku do przedszkoli. Są cząstki, ale nie ma tu żadnego systemu.

Minister Infrastruktury wręczył pani Minister "program wychowania komunikacyjnego dla szkół podstawowych" - to jego słowa. Należy więc założyć, że istnieje jakaś podstawa programowa, bo taka jest kolej rzeczy w naszym systemie edukacyjnym, gdyż program nauczania oparty jest na podstawie programowej. Podstawa programowa powinna określać, co powinni wiedzieć i umieć uczniowie, zależnie od etapu ich edukacji. Program przekłada na język konkretów, jak te cele osiągnąć.

Skoro Minister Infrastruktury doszedł już do tego etapu i to zupełnie bez pomocy ministra edukacji, to jest to wspaniała wiadomość, unikalna w skali kraju. Wielkie gratulacje, jeśli udało mu się opracować program bez podstawy programowej.

Miło, że mamy już absolutne podstawy do wychowania komunikacyjnego w kraju. Jest to sprawa niezwykle potrzebna i niezrozumiałym jest, dlaczego tak istotna dziedzina naszego życia nie doczekała się kompleksowego podejścia. Ruch drogowy towarzyszy nam od momentu urodzenia, nie da się od niego wyzwolić, a znakomita część obywateli może prawie zupełnie nic z niego nie zrozumieć. Wystarczy, że nie będzie zainteresowana zdobywaniem prawa jazdy i karty rowerowej, a edukacja w tym zakresie będzie mocno ograniczona. Potrzebna jest spójna wizja kształcenia na wszystkich szczeblach nauczania.

Dziś odbyła się konferencja prasowa w Ministerstwie Infrastruktury, ale nie jest transmitowana on-line, więc nie wiem, czy poruszono sprawę wychowania komunikacyjnego. Wiem tylko jedno - szanse, że zaprezentowano coś spójnego i nadającego się do realizacji, są nikłe.

Polski system edukacyjny to dno

Wprawdzie nie pracowałem i nie miałem styczności z Ministerstwem Infrastruktury, które może być nawet ministerstwem wybitnym, ale nie zajmuje się edukacją dzieci i młodzieży. Za to pracowałem w polskim systemie edukacji, w instytucji podległej pod MEN i do tego systemu mam ciągle wgląd. Dlatego mam ograniczoną wiarę w to, że w gmachu przy al. Szucha, do którego dziarsko wkroczył minister z programem w ręce, można wyprodukować coś pożytecznego. System edukacji w Polsce nie za bardzo jest w stanie rozwiązywać jakiekolwiek edukacyjne problemy, bo sam jest w zapaści praktycznie na każdym poziomie. Tu nie ma pozycji, w której ktokolwiek byłby zadowolony ze swej roli.

W gmachu na Szucha bywałem — wspomnienia mam jak najgorsze. Choćby z panią wiceminister, która najpierw mówiła, co ma do powiedzenia, a co nie nadawało się "na papier", a dopiero potem włączała dyktafon, żeby teraz "rozmawiać merytorycznie". Poziom relacji międzyludzkich zszokowałby niejednego pracownika nowoczesnej korporacji, gdyż w polskiej edukacji jest bardziej jak w peerelowskim gminnym ośrodku maszynowym. Nie chciałbym obrazić wszystkich zaangażowanych w naszą edukację - choć minimum połowę, to pewnie bym chciał — to jest skansen, tonący okręt, który płynie siłą rozpędu. Nauczyciele nie mają żadnej motywacji do podnoszenia swoich umiejętności, na pewno nie służą temu poszczególne stopnie awansu zawodowego. W tym zawodzie wystarczy cierpliwie czekać, a nie się starać.

Nowy minister nie wchodzi do ministerstwa, by kontynuować i usprawniać dotychczasowe dobre dzieło, tylko stara się zabłysnąć czymś na tle pozostałych. Wystarczy podać za przykład rezygnację z prac domowych w trakcie roku szkolnego albo szkolne mundurki. Nic tu się nie układa w praktyce w spójną całość, dlatego "program wychowania komunikacyjnego w szkołach podstawowych", czymkolwiek jest i nie wiedzieć czemu powstał w innym ministerstwie, też ma marne szanse być dziełem przemyślanym i podchodzącym do tematu w sposób kompleksowy.

Wiedza o ruchu drogowym powinna towarzyszyć uczniom od początku ich drogi i to w sposób przemyślany. Od nieznajomości daty bitwy pod Grunwaldem nie da się umrzeć. Od lekceważenia swojej roli na drodze się da. Mam nieśmiałe przeczucie, że występ "programu" na filmie ministerstwa to jest jego szczytowy moment życia, ale bardzo chciałbym się mylić.

REKLAMA

Wychowanie komunikacyjne i edukacja dzieci:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA