Problem biegających luzem psów może nasilić się w okolicy Sylwestra. Warto wiedzieć, co robić w przypadku potrącenia psa.
Bardzo lubię psy, nieco mniej lubię właścicieli. Właściciele psów apelują, żeby nie strzelać fajerwerkami w Sylwestra. Widocznie nie chce im się wtedy pilnować psów, bo wolą się bawić. Zajęcie się psem w najgłośniejszy wieczór nocy wymagałoby odpowiedzialności, a tą zawsze lepiej jest przerzucić na kogoś innego. Na przykład na osobę, która potrąci samochodem biegającego luzem psa. Gdy dochodzi do potrącenia zwierzęcia, mało kto pyta, gdzie jest jego nieodpowiedzialny właściciel, tylko następuje oburzenie postawą potrącającego. Kierowca, który potrącił psa, musi się nim zainteresować, mimo że do niego nie należy.
Potrącenie psa — kto jest winny?
Zobaczyłem wpis na jednej z lokalnych grupek w mediach społecznościowych. Ktoś potrącił psa i sobie pojechał. Potem ktoś próbował ratować tego psa, ale pies nie przeżył. To może ustalimy winnych? Ostrzegam, że lektura postu jest bardzo przykra, bo zwierzę sporo wycierpiało.
Czy winny jest wspomniany tu kierowca Subaru? Nie jest winny potrąceniu. Pies nie powinien znaleźć się na drodze publicznej. Winny potrącenia jest właściciel psa, który go właściwie nie zabezpieczył. Nie są winne fajerwerki, ani kierujący pojazdem. Trudno jest też uznać za winnych innych kierowców, którzy dodatkowo potrącili to zwierzę. Niestety, każdemu kierowcy, którego pojazd miał styczność z psem da się przypisać winę, tyle że nie za potrącenie.
Przepisy o potrąceniu psa i innych zwierząt
Kierowca, który potrąci zwierzę, nie może sobie tak po prostu odjechać. Mówi o tym art. 25 Ustawy o ochronie zwierząt.
W art. 33 ust. 3 jest mowa takich służbach, które ochronę zwierząt mają w swoich statutach. Po potrąceniu zwierzęcia możemy zadzwonić do:
- policji
- straży ochrony kolei
- straży gminnej
- Straży Granicznej
- Służby Leśnej lub Służby Parków Narodowych
- Państwowej Straży Łowieckiej
- Państwowej Straży Rybackiej.
W przypadku potrącenia psa najprościej jest powiadomić policję i lepiej sobie tę wiedzę przyswoić, gdyż kara za złamanie przepisu o obowiązku udzielenia pomocy lub powiadomienia odpowiednich służb może być surowa. Art. 37 tej samej ustawy mówi, że:
Wykonanie połączenia telefonicznego to nasz obowiązek w sytuacji potrącenia zwierzęcia. Można nie lubić zwierząt - to nie jest póki co zakazane - ale stosować się do przepisu trzeba. Warto to zrobić, nie tylko ze względu na zagrożenie aresztem, choćby nie wiem, jak absurdalnie to brzmiało, gdy czyjeś nieupilnowane zwierze wpada nam pod koła. Każdy z opisanych w poście kierowców mógłby zostać ukarany, jeśli oczywiście nie dopełnili wyżej odpisanych obowiązków, ale z postu to nie wynika. Najtrudniej jest zastosować się do obowiązku udzielenia stosownej pomocy.
Co to jest "stosowna pomoc zwierzęciu", jak mu pomóc?
Tego nikt nie wie, ale w polskim prawie istnieją takie różne wyrażenia-wytrychy. Co dokładnie znaczy "stosowna pomoc" możemy dowiedzieć się w sądzie, gdyby przypadkiem ktoś nas oskarżył o naruszenie tego przepisu.
Jakiej pomocy można udzielić potrąconemu dzikowi? Chyba żadnej. Da się co najwyżej sprawić, by nikt po nas w niego nie wjechał, właściwie oznaczając teren zdarzenia. Czy należy to doradzać? Trudna sprawa, bo wychodzenie z samochodu przy rannym zwierzęciu nie jest przesadnie bezpieczne.
Potrącenie zwierzęcia:
Nie trzeba dzika, by mieć wątpliwości. Wątpliwe jest nawet, czy przeciętny obywatel jest w stanie właściwie pomóc psu, tym bardziej jeśli nigdy w życiu nie miał z psami do czynienia. Czy lęk przed pogryzieniem przez ranne zwierzę jest wystarczającym usprawiedliwieniem, by nie dotykać psa nie próbować go chociaż przesunąć z pasa ruchu? Tego nie wiadomo, można dowiedzieć się później w sądzie. Zależy to od sytuacji i zapewne od sędziego.
W tym przypadku ktoś próbował psu pomóc na tyle, że transportował go do weterynarza. Czy jest to postępowanie wzorcowe? Tego również nie można ustalić bez dokładnego studium przypadku, ale nie istnieje usankcjonowanie przez państwo pogotowie dla zwierząt. Nie licząc organizacji społecznych, nie ma innych instytucji niż wyżej wymienione, które mogłyby przetransportować zwierzę do lecznicy. W ramach struktur Straży Miejskiej mogą działać takie sekcje jak "Animal patrol", ale ich istnienie nie jest obowiązkowe. Nie są to też zespoły weterynaryjne, ale przyjmowanie zgłoszeń o rannych psach (i kotach) mieści się w ich zadaniach.
Odszkodowanie w przypadku potrącenia psa
Nie wiem, ile jest bezdomnych psów w Polsce, ale sprawdziłem, ile jest odławianych — około 70 tys. rocznie. To średnio daje jakieś 29 psów na gminę, czyli większość psów w Polsce jednak posiada odpowiedzialnego za nich właściciela. A właściciela można pociągnąć do odpowiedzialności.
Posłużyć może do tego cała paleta przepisów. Ustawa o ochronie zwierząt humanitarnym traktowaniem zwierząt nazywa zapewnienie mu opieki i ochrony. Znęcaniem się jest porzucenie zwierzęcia. Kodeks Wykroczeń wskazuje, że:
A także:
Natomiast art. 91 można zastosować zarówno do właściciela zwierzęcia, jak i wspomnianego kierowcy Subaru.
Właściciel pojazdu może też ubiegać się o odszkodowanie od właściciela zwierzęcia z wykorzystaniem przepisów prawa cywilnego. W drugą stronę to raczej nie zadziała. Właściciel psa potrąconego na drodze publicznej raczej miałyby problem z wykazaniem winy kierującego.
W tym wypadku kierujący Subaru raczej nie pokusi się o ubieganie się o odszkodowanie. Ujawniając się, mógłby narazić się na odpowiedzialność z tytułu nieudzielenia stosownej pomocy. Po Sylwestrze ciągle możemy natknąć się na błąkające się psy, którym właściciele nie zapewnili właściwej opieki. Interesujące jest w tej sytuacji jest to, że kierowcom, którzy uczestniczyli w tym zdarzeniu da się narobić kłopotów, jeśliby ktoś bardzo by się uparł i ma materiał dowodowy, ale o odpowiedzialności właściciela psa nie mówi nikt.
Zdjęcie główne: Michael Eccles, CC BY-SA 2.0 DEED