REKLAMA

Można nagrywać filmy w trakcie jazdy. Właściciel psa powinien zapłacić Sidneuke

Bardzo mi się podoba ta dyskusja o tym, jak streamerka Sidneuke wzięła udział w kolizji drogowej z udziałem psa. Mam nadzieję, że winny zostanie odpowiednio ukarany, jak już wyleczy łapkę.

Sidneuke wzięła udział w kolizji drogowej z udziałem psa
REKLAMA
REKLAMA

Osoba zwana Sidneuke wzięła udział w kolizji drogowej z udziałem psa i teraz wszyscy jej nie lubią. Rzekomo do zdarzenia doszło, bo Sidneuke akurat nagrywała relację na żywo i zerknęła na telefon. Nie jest to prawda, a przynajmniej nie do końca prawda. Nie ma tu też znaczenia, czy Sidneuke tworzy wartościowe treści, czy też jest wręcz przeciwnie. Jest to kierowca, który wziął udziału w kolizji z psem i akurat to nie ona jest tu główną winowajczynią.

Chyba już wszyscy znają ten film, nie ma sensu szczegółowo opisywać, co na nim widać. Sidneuke jedzie, mówi że widzi psy, zerka na telefon, potem wysiada i mówi, że potrąciła psa. Nie śmiem jej sugerować linii obrony, ale żadnego potrącenia psa tu nie widać. Widać tylko, jak ona mówi, że potrąciła psa i słychać piszczenie. Nie o tym jednak chciałem. Chciałem o tym, że głównym zarzutem wobec niej jest, że nagrywała relację w czasie jazdy. Trochę to dziwne, bo nie jest to zakazane. Jedyny przepis, jaki mamy i który traktuje o korzystaniu z telefonu w czasie jazdy, brzmi tak:

Pochodzi on z lat, kiedy jeszcze nikt nie śmiał myśleć o korzystaniu z telefonu jako z kamery. O ile dobrze pamiętam, to stworzono go z inicjatywy posła, który sprzedawał zestawy głośnomówiące. Intencją przepisu jest, by przez telefon rozmawiać bez użycia rąk, choć użyty jest tam wyraz korzystać. Nad jego sensem można naprawdę długo dyskutować, szczególnie w przypadku aut z automatyczną skrzynią biegów, gdzie dwie ręce średnio są potrzebne do ich obsługi.

Nigdzie nie jest zabronione nagrywanie siebie w trakcie jazdy, niezależnie od tego, czy robimy to telefonem, czy profesjonalną kamerą. Już na pewno nie ma w przepisach nic o tym, że film ma się zapisywać w pamięci urządzenia, lub też frunąć od razu do sieci. Telefonu nie można po prostu trzymać w ręku. Żeby było śmieszniej kamerę trzymać można, mimo że może być większa i bardziej nieporęczna, choć oczywiście mniejsza i bardziej poręczna też być może. Podobnie, jak mała może być wina kierującej.

Pies potrąca samochód

Kierująca samochodem faktycznie trzyma telefon w ręku, przynajmniej przez chwilę, bo może wcześniej, zupełnie przepisowo, umieszczony był w uchwycie. Odwraca też na chwilę wzrok od drogi i wtedy następuje kolizja z psem. Robi więc rzecz, którą w zupełnej zgodności z przepisami, czynią miliony kierowców, zmieniając stację radiową, wytyczając nową drogę w nawigacji, rozpakowując kanapkę, czy otwierając kawę. Nie da się cały czas patrzeć na drogę, a przeciętny system multimedialny obsługujący Android Auto i Apple Car Play zabiera więcej nasze uwagi niż Sidneuke poświęciła na zerknięcie na ekran. To zerknięcie nie spowodowałoby żadnych konsekwencji, gdyby nie pies.

Sidneuke wzięła udział w kolizji drogowej z udziałem psa

Sidneuke trzymała telefon w dłoni, to jest jej jedyna wina i wykroczenie, a nie nagrywanie relacji na żywo. Wina za zaistaniałe zdarzenie spoczywa na właścicielu psa i psie. Zwierzę nie może sobie biegać po drodze publicznej, jak mu się podoba, niezależnie od tego, czy ma cieczkę, czy nie. Nagrywająca film, zupełnie zgodnie z prawem, powinna udać się do właściciela psa i poprosić o odszkodowanie za uszkodzenie samochodu. Są oczywiście jakieś niuanse w kodeksie cywilnym, które właścicielowi psa pomogłyby uniknąć odpowiedzialności, ale wina jest jego. Ta kolizja jest zawiniona przez niego, bo nie upilnował zwierzęcia, a nie przez kierującą pojazdem. Może gdyby akurat nie zerknęła na ekran, pies by nie ucierpiał, ale zerkanie na ekran nie jest zabronione, zabronione jest korzystanie z telefonu w czasie jazdy, gdy trzyma się go w ręku. Za to całkowicie zakazane jest bieganie psem po ulicy między samochodami.

Właściciel psa powinien się cieszyć, że to nie na nim wieszają psy

Internet wolał wyżyć się na streamerce. Są oczywiście osoby, które będą krzyczeć, że relacje live są śmiertelnie niebezpieczne, gdy nagrywa się je z auta. Da się nawet na to znaleźć bardzo ogólny przepis o powstrzymywaniu się od wszelkich działań, które mogą spowodować zagrożenie na drodze. Nie da się jednak udowodnić, że samo gadanie do kamery jest bardziej niebezpieczne, gdy film nie leci od razu w świat. Podobnie, jak nie da się dowieść, że niezwykle ważna rozmowa telefoniczna o miesięcznych targetach przedstawiciela handlowego, z wykorzystaniem zestawu Bluetooth, jest mniej absorbująca uwagę kierowcy od mówienia o niczym do kamery. Zamiast pastwić się nad tą dziewczyną, lepiej zróbcie coś z tymi wszystkimi psami, które same włażą pod koła. Jej jedyna wina, to wyjęcie telefonu z uchwytu. Bardziej winny jest pies.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA